Norn9: Var Commons

Norn9: Var Commons to jedna z niewielu gier otome, które trafiły na zachód. Dodatkowo przedstawiała się nadzwyczaj obiecująco, oferując podróż na latającym statku, mnogość ścieżek i opening sprawiający naprawdę dobre wrażenie. W trakcie ogrywania nie było już jednak tak pięknie.

Sorata, zwykły, dość inteligentny japoński nastolatek, pewnego dnia zostaje niespodziewanie przeniesiony w czasie i trafił do ery Taisho (trwała od 20.07.1912 r. do 25.12.1926 r.). Wskutek pewnych wydarzeń poznaje dość naiwną i zwyczajnie głupią dziewczynę, z którą trafia na latający statek, gdzie spotykają dziesięciu esperów (w tym dwie dziewczyny), czyli osoby obdarzone nadzwyczajnymi zdolnościami i mocami. Jak się okazuje, wszyscy zostali tam sprowadzeni przez tajemniczą organizację The World, a ich celem ma być ochrona pokoju na świecie. Wkrótce statek zostaje zaatakowany, a załoganci odkrywają, że na pokładzie jest zdrajca. Podejmują więc decyzję połączenia się w pary, by obserwować siebie nawzajem. I, oczywiście, dziewczyny mogą parować się tylko z chłopakami.

Norn obrazek1

Na samym początku kierujemy Soratą, ale już chwilę później, spośród trzech dziewczyn, wybierzemy główną bohaterkę. Każda z nich ma trzech chłopaków do wyboru na partnera – dwóch dostępnych od samego początku oraz trzeciego wymagającego zaliczenia ścieżki z którymś z poprzednich; w jednym przypadku, zamiast trzeciego chłopaka, możemy zdecydować się na samodzielne działania. Czyli łącznie otrzymaliśmy aż dziewięć ścieżek, co brzmi imponująco… ale pociąga to też za sobą szereg problemów. Po pierwsze – połączenie romansu z główną fabułą wypada słabo. Poza tym, pomimo że zarówno wątek zdrajcy, jak i organizacji są ciekawe, to przez pierwszą część gry kompletnie nie czuć napięcia. Zwłaszcza w tym pierwszym przypadku. Trochę inaczej wygląda kwestia organizacji – zaczyna się niepozornie, a potem ewoluuje w naprawdę interesującą intrygę z dużą dozą science-fiction. Dzięki niej akcja nabiera tempa, nadaje urozmaicenia i wciąga. Niestety, ostatecznie rozwiązanie było zdecydowanie mniej imponujące, niż się zapowiadało. Spora liczba ścieżek ma też swoje plusy, mimo że ich jakość jest nierówna, co może zniechęcić. Umożliwiają jednak poznanie historii z różnych stron, ponieważ główna fabuła w każdej z nich wygląda nieco inaczej. I nawet jeśli natrafi się na nudniejszą, wciąż będzie miał do zaoferowania coś nowego i ciekawego.

Norn obrazek2

W przypadku romansu mam wrażenie, że był źle zbilansowany. Sam fakt, że ścieżki są krótkie (każdą można spokojnie przejść w ok. trzy godziny) sprawia, że trudno tu mówić o naturalnie rodzącym się uczuciu,. Sprawę pogarsza jeszcze to, że w wielu liniach fabularnych w pierwszych częściach mało się dzieje. Natomiast gdy w drugich akcja się zagęszcza, wątki miłosne sprawiają wrażenie kończonych na szybko, przez co wypadają kompletnie nieprzekonywująco. Oczywiście, są wyjątki, ponieważ, jak wspominałam, ścieżki są dosyć nierówne. I tak pierwsza, którą przeszłam, była dość nudna, kolejne dwie przyjemne, ale generalnie dość przeciętne. Dopiero wśród następnych (do których trudno mi było się z początku zmusić) znalazło się parę naprawdę dobrych, w które potrafiłam się zaangażować. Muszę jednak przyznać, że w grze znalazło się całkiem sporo naprawdę uroczych, rozczulających scen. I nawet gdy dane związki nie przemawiały do mnie, zawierały chwile nieźle napisane… takie po prostu romantyczne.

Kolejna sprawa do omówienia to wybory i zakończenia. Dość standardowo, na każdą ścieżkę mamy zakończenie dobre i złe (w niektórych przypadkach jest więcej złych, ewentualnie jeszcze normalne), a po przejściu wszystkich czeka na nas epilog. Uzyskanie dobrego zakończenia to w większości przypadków kwestia wymaksowania paska „zainteresowania/uczucia” (ze strony naszego wybranka). Nie jest to zbyt trudne, gdyż gra wyraźnie oznajmia, kiedy nasza decyzja przyczynił się do jego wzrostu, a na dodatek mamy możliwość przewinięcia fabuły do momentu wyboru. Nie jest to nic złego, ale przez to rozgrywka staje się dosyć banalna. Mam jednak inne zastrzeżenie. Jedyną zachętą do ponownego przechodzenia ścieżek jest staje się chęć zaliczenia wszystkich zakończeń. Różnice w decyzjach ostatecznie przekładają się tylko na inną sekwencją końcową i krótką zmianę w dialogu tuż po wyborze. Rozwój romansu pozostaje dokładnie taki sam, co jeszcze bardziej sprawia, że jest on nieprzekonywujący. Poza tym, wybierając „złe” opcje, dialogowe najczęściej nie tylko nic nie zyskamy, ale też nie ominiemy tego, co przynoszą „dobre” wybory.

Norn obrazek3

Pora na przedstawienie całej ferajny, z którą przyszło mi spędzić kilkadziesiąt godzin. Na sam początek mamy trzy główne bohaterki. Koharu to pogodna i radosna dziewczyna, która z racji spędzenia większości swojego dotychczasowego życia w samotności nie do końca wie, jak zachowywać się w towarzystwie i często zdarzają jej się głupie wpadki. Poza tym jest bardzo dobroduszna, można by wręcz powiedzieć, że naiwna. Kolejna z nich, Mikoto to taka typowa tsundere, a na dodatek panienka z dobrego domu. Dumna, uparta i niepozwalająca nikomu troszczyć się o nią. Ostatnią bohaterką jest Nanami – cicha i skryta. Sam fakt, że wszystkie mają własne charaktery, które na dodatek dawały się polubić, sprawiał, że potrafiłam się zaangażować w ich losy.

Większość z bohaterów męskich daje się opisać paroma słowami, niczym nie zaskakują, a na dodatek już po samym wyglądzie można się domyśleć, jakim typem postaci będą. Przykładowo: Heishi – pogodny, radosny, sympatyczny; Senri – zamknięty w sobie, pesymistyczny shota; Sakuya – miły, spokojny, nieco dystyngowany przyjaciel z dzieciństwa; i tak dalej. Jednakże, mimo tego, że bohaterowie są przewidywalni i płascy niczym kartka papieru, są dość sympatyczni. Z kolei ich dylematy, które poznajemy na poszczególnych ścieżkach, może nie są zbyt złożone i
„prawdziwe”, ale trochę ich ubarwiają i sprawiają, że są ciekawsi. Za to zdecydowanym plusem są dialogi z nimi – wypadają całkiem naturalnie, są naprawdę zabawne, co podwyższa przyjemność z grania.

Poza ludzkimi postaciami w grze pojawiają się także ptakopodobne stworki zwane hiyoko. W gruncie rzeczy ich obecność jest niepotrzebna, a osobiście wydawały mi się wciśnięte na siłę, byle mieć jakąś maskotkę w grze. Trudno w ich przypadku mówić o jakimkolwiek aspekcie humorystycznym (strach jednego z bohaterów przed nimi wypada bardziej żenująco) czy o uzasadnieniu fabularnym (pojawiały się chwile, że były ważne dla fabuły, ale również wyglądało to na wciśnięte na siłę i spokojnie można by je zastąpić czymś innym bez szkody dla historii).

Norn obrazek4

Wspomnę jeszcze o dodatkach. Przede wszystkim mamy opcję przejrzenia ilustracji, posłuchania muzyki i powrotu do openingu oraz endingu. Poza tym możemy obejrzeć krótkie scenki odblokowywane w trakcie każdej ze ścieżek. Dostępny jest też sklepik, w którym za punkty uzyskiwane w minigierkach i po zdobyciu dobrego zakończenia możemy kupić króciutkie komiksy, soundtrack, ilustracje oraz dodatkowe scenki do każdej ścieżki. Właściwie są to takie typowe, standardowe popierdółki. Jedyną potencjalnie ciekawszą rzeczą są wspomniane historyjki, lecz niestety okazały się w niemal każdym przypadku okropnie nudne. Oprócz dostępu do materiałów audiowizualnych mamy także dostęp do minigier. Pierwszą jest „ Norn Quest”, która polega na wybraniu postaci, której automatycznie zostaną wybrani przeciwnicy. Potem, przy otoczce jak z dawnego jRPG-a, patrzymy na to, co się dzieje, a w zależności od tego, co się stanie, możemy zyskać lub stracić punkty. Ponieważ nie mamy żadnego wpływu na wydarzenia, gierka jest monotonna i nie pomaga nawet fakt, że jest dość humorystyczna. Drugi dodatek, „Norn Ensemble”, trudno nazwać minigierką, ale ciężko też czymkolwiek innym. W trakcie każdej ścieżki dostajemy po dwa słowa klucze, które potem pozwalają nam odsłuchać różne kwestie wypowiadane przez różnych bohaterów i ułożyć z nich dialog. Po co to komu? Nie wiem.

Norn obrazek5

Jeśli chodzi o oprawę wizualną, gra niewątpliwie wygląda ładnie. Projekty postaci nie są co prawda zbyt charakterystyczne czy szczegółowe, ale spełniają swoją rolę, pasują do bohaterów i po prostu przyjemnie się na nie patrzy. Poza tym dużo teł jest naprawdę świetnych. Dodatkowo ze względu na ważne elementy science-fiction warto wspomnieć o projekcie miejsc, wnętrz pojazdów, itp. Sam latający statek przypomina raczej Gwiazdę Śmierci niż cokolwiek praktycznego, ale prezentuje się okazale i zawiera sporo urzekających miejsc. Oprócz niego pojawiają się inne pojazdy latające oraz nawet coś, co można określić mianem robotów, lecz ich wygląd już tak nie intryguje. Pod koniec niemalże każdej ścieżki pojawia się inne, oprócz statku, ważne miejsce i po prostu każde z nich jest świetnie zaprojektowane! Szczególnie futurystyczne zabudowania zarośnięte przez żywą naturę robią wrażenie. W przypadku pojawiających się od czasu do czasu ilustracji, rzecz jasna głównie w romantycznych momentach, widoczne są wahania jakości, ale wciąż większość jest naprawdę dobra i nawet mają w sobie to „coś” do budowy właściwego nastroju.

Soundtrack niestety jest nijaki. Różna muzyka przygrywa w tle, zmienia się w zależności od momentu, natężenia akcji, ale trudno powiedzieć o niej cokolwiek oprócz tego, że jest w miarę przyjemna i błyskawicznie się ją zapominana. Za to opening jest warty wyróżnienia. Zaczyna się niepozornie i dość typowo, ale doczekuje się świetnego rozwinięcia, a całość prowadzi naprawdę ładny, delikatny, nieco słodki głos wokalistki. Z kolei japoński dubbing jest po prostu porządny – głosy są świetnie dobrane do postaci, a aktorstwu raczej nie ma czego zarzucić.

Norn obrazek6


OPINIE


KotStation:

Na koniec powiem, że, mimo wszystkich wad, gra mi się całkiem podobała, albo raczej – przyjemnie się w nią grało. Generalnie produkcja cierpi na syndrom „typowy thriller, naciągane 6/10”, czyli jest pozycją, która ma naprawdę sporo wad, a mimo to coś sprawia, że fajnie się ją poznaje. Mamy tu płaskich bohaterów, krótkie ścieżki, których pierwsza część jest zbyt nudna, a druga zbyt szybka, niesatysfakcjonujące zakończenia i niepotrzebne minigierki. Ale poza tym zdarzają się naprawdę dobre wątki postaci, dialogi między postaciami są nieźle napisane, sceny romantyczne są urocze. Poza tym poznawanie historii z aż dziewięciu stron to niezły patent, nawet jeśli ostateczne wrażenie wskazuje na to, że producenci szli na ilość, a nie na jakość. Natomiast gdy większą rolę zaczął odgrywać wątek science-fiction, aż trudno było mi się oderwać od konsoli. Biorąc pod uwagę to wszystko trudno mi to otome komukolwiek polecić. Było przyjemne, ale niewystarczająco wyjątkowe i z licznymi wadami, które często mnie irytowały i zniechęcały. W związku z tym może nie za pełną cenę, ale, jeśli lubisz otome, a akurat jest jakaś ładna promocja, spokojnie możesz brać, ponieważ, bardzo przymrużając oko na część rzeczy, dobrze się w to gra.

Ocena ogólna: 5,5/10


Nadtechnecjanna:

Norn9 niewątpliwie wyróżnia się na tle pozostałych dostępnych na zachodzie gier otome pod względami konstrukcji całości. Bohaterki są trzy, w pełni dubbingowane i nawet starają się mieć swój charakter, co, choć nie w pełni udane, zasługuje na uznanie. Niestety, gra ustanowiła nowe standardy kosztem fabuły, grywalności i wszystkich elementów, które są w tym gatunku uznawane za najistotniejsze. Męskich postaci jest aż dziewięć, każdy z nich ma swoje dosłowne pięć minut, ich routy są bardzo krótkie, romanse średnio wciągające, a zakończenia dość banalne, choć zdarzają się chlubne wyjątki. Cała historia zapowiada się naprawdę nieźle, ale nie spełnia oczekiwań, jakie budzi. Kuleje też system dostępu do poszczególnych części gry – nie można rozpocząć gry w dowolnym rozdziale, który już ukończyliśmy, co jest dobrą tradycją w pozostałych grach otome. W rezultacie, aby uzyskać wszystkie zakończenia, musimy zapisywać grę bardzo często, albo zaczynać za każdym razem od początku. Na pozytywną uwagę zasługuje dubbing – jest dobrze dopasowany i roi się od sławnych seiyuu. Podsumowując, można się śmiało zapoznać, ale raczej nie za pełną cenę.

Ocena ogólna: 6,5/10


Plusy:

  • Dialogi
  • Oprawa wizualna
  • Japoński dubbing
  • Główna fabuła
  • Sceny romantyczne i sceny akcji
  • Mnogość ścieżek

 Minusy:

  • Płascy bohaterowie
  • Bezsensowne minigierki
  • Rozczarowujące rozwiązanie intrygi
  • W większości nieprzekonujące romanse
  • Nudna pierwsza połowa każdej ścieżki
  • Nijaki soundtrack

 Ocena: 6/10


Serdecznie dziękujemy Aksys Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Idea Factory
Wydawca: Aksys Games
Data wydania: 04.11.2015 r.
Dystrybucja: cyfrowa (fizyczna w NA)
Waga: 2,6 GB
Cena: 144 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *