Day of the Tentacle Remastered

Wiele złych rzeczy może się wydarzyć, jeśli nie będziemy dbać o środowisko. Te mniej poważne widzimy na co dzień: zaśmiecone ulice, smog nad większymi miastami, brudne rzeki pełne odpadków itd. Za widocznymi efektami naszego nieekologicznego trybu życia kryją się jednak o wiele większe niebezpieczeństwa, takie jak dziura ozonowa czy zjawisko cieplarniane. Jednak najbardziej przerażające zagrożenie spośród wszystkich horrorów obrońców środowiska to mutujące inteligentne macki z wyraźnie imperialistycznymi skłonnościami. Czy jesteście gotowi, by stawić im czoła?

Recenzję napisała Nadtechnecjanna

Day of the Tentacle to remaster pecetowego klasyka gier przygodowych, który w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku uznawany był za jedną z najlepszych gier przygodowych wszechczasów. Choć muszę przyznać, że sama nigdy nie grałam w pierwotną wersję, tak, jako wielki fan przygodówek point&click, absurdalnego poczucia humoru, macek i ośmiornic, wiązałam wielkie nadzieje z tą re-produkcją. Po ukończeniu tej wyśmienitej pozycji mogę stwierdzić, że nadzieje moje zostały pokryte z macką… znaczy się, z nawiązką.

1

Nawet w dzisiejszych czasach wciąż funkcjonują i tworzą w ukryciu szaleni naukowcy. Doskonałym przykładem na to jest Fred Eddison, człowiek kryjący się w podziemiach swojego zamienionego w niewielki motel domu, w którym w tajemnicy pracuje nad genialnymi wynalazkami. Niestety, skutkiem ubocznym jego pomysłów są radioaktywne ścieki spuszczane do pobliskiego strumyka w postaci zielonej, cuchnącej brei. Gdy w kontakt z nimi wchodzi inny, nie do końca udany eksperyment – chodząca, inteligentna macka z trzema przyssawkami – następuje prawdziwa katastrofa. Purpurowa Macka staje się agresywna, żądna władzy, a na dodatek wyrastają jej ręce! Wbrew ostrzeżeniom i namowom swojego towarzysza – Zielonej Macki – decyduje się na przejęcie kontroli nad światem i, w dalszej perspektywie, całkowitą anihilację znienawidzonej ludzkiej rasy. Początkowo swój gniew kieruje przeciwko doktorowi Eddisonowi. Oczywiście genialny wynalazca nie pozostaje bezbronny na atak. Posiada swojego asa w rękawie, którym jest maszyna przenosząca w czasie budki toaletowe wraz z zawartością, czyli np. z człowiekiem pragnącym ekstremalnych podróży. W wyniku częściowego zbiegu okoliczności, i nie do końca dobrowolnie, pasażerami nietypowego środka lokomocji zostaje trójka przyjaciół – Bernard, Hoagie i Laverne. Według szalonego planu mają cofnąć się w czasie i zapobiec mutacji Purpurowej Macki. Z powodu nadmiernej oszczędności (można by nawet rzec – skrajnego skąpstwa) doktora Eddisona, maszyna nie do końca spełnia swoją rolę. Troje protagonistów ląduje w zupełnie niespodziewanych i przede wszystkim różnych okolicznościach. Gruby Hoagie trafia w przeszłość, w czas tworzenia i edycji Konstytucji Stanów Zjednoczonych, niezdarna Laverne przenosi się daleko w przyszłość, by stać się świadkiem bezwzględnej tyranii Purpurowej Macki i jego wyznawców, a przemądrzały Bernard wraca do teraźniejszości. Teraz głównym celem będzie naprawa maszyny, powrót dwójki podróżników mimo woli do naszych czasów oraz powtórna próba zapobiegnięcia nieszczęsnej mutacji.

2

Główny zarys fabuły brzmi absurdalnie, ale tak naprawdę to tylko przygrywka dla całej masy kolejnych surrealistycznych pomysłów, pozornie bezsensownych dialogów i zwariowanych interakcji. W każdej grze przygodowej fabuła jest najważniejsza, a tutaj błyszczy ona jak świeżo wypolerowana macka, wspaniałym blaskiem nonsensu i intrygujących powiązań. Wystarczy zerknąć na naszych bohaterów: Hoagie jest z wyglądu typowym fanem rocka, mówiącym niedużo, ale treściwie, Laverne jest chudą dziewczyną o dość szalonej mimice i gestykulacji, a Bernard to pan w średnim wieku, z brzuszkiem, w okularach, bardzo lubiący dźwięk własnego głosu. Pobocznych postaci też jest sporo, ich galerią tworzą, między innymi: ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych (chociaż… chyba nie do końca tak ich sobie wyobrażamy), bardzo dziwny włamywacz, gadający koń, bracia Eddisonowie o duszach artystów i przeciwstawnej ręczności… ba, możemy być nawet podrywani przez flirtujące macki z przyszłości! Z niektórymi postaciami będzie trzeba przeprowadzać w odpowiedni sposób ważne rozmowy, z innymi nie zamienimy ani słowa, a jeszcze inne możemy zagadnąć (a mumie podobno nie mówią!).

3

W grze możemy kierować poczynaniami trójki bohaterów i, z wyjątkiem początku naszych przygód, mamy dostęp do swobodnego przełączania się między nimi. Jest to bardzo ważne w rozwoju fabuły, gdyż niektóre zjawiska i przedmioty zmienione w przeszłości odmieniają się również w przyszłości, a naturalne zmiany fizyczne i chemiczne mogą być wykorzystywane poprzez ogromną różnicę czasu między bohaterami. Poza tym dodatkową komplikację stanowi fakt, że przez toalety można przesyłać innym bohaterom przedmioty do wykorzystania w ich epoce. Sprawia to, że możliwości są niemal nieograniczone, ale wywołuje także całkiem sporo frustracji i dodatkowego chodzenia. Przy kolejnych wydarzeniach zbliżających nas do końca pojawiają się fragmenty gazet z przyszłości o treści typu: „Purpurowa Macka wybrana Człowiekiem Roku!”. To prawdopodobnie sposób, w jaki twórcy nam sygnalizują, że dobrze nam idzie, ale w sumie mogę się mylić. Dodam jeszcze, że zgodnie z klasyczną konwencją przygodówek, w grze nie da się zginąć, nie można też tracić bezsensownie przedmiotów, czyli, de facto, nie da się przegrać. Chyba że z własną cierpliwością.

4

Zagadki są trudne – to należy zaznaczyć od razu, zresztą gra była znana z tego już 20 lat temu. W pewnym sensie wymusiła to na twórcach scenariusza przyjęta konwencja, więc w konsekwencji gracz musi wykazać się myśleniem na poziomie nader abstrakcyjnym. Jednak miejscami poszło to też za daleko i niektóre etapy były po prostu tak nielogiczne, a czynności, które mieliśmy wykonać, tak pozbawione sensu, że naprawdę bardzo łatwo ugrząźć na kilka godzin i bezradnie zastanawiać się, co teraz należy zrobić i czy na pewno zestaw przedmiotów, który posiadamy, jest wystarczający. Niektóre pomysły jako żywo kojarzą mi się z najbardziej porąbaną zagadką, z jaką się spotkałam w grach przygodowych, czyli wyciąganiem klucza z torów za pomocą gumowej kaczki, sznurka, szczypców i plastra w Najdłuższej Podróży. Tutaj podobnych pomysłów jest sporo i łatwo można nie skojarzyć faktów, zwłaszcza, gdy musimy odnieść się do rzeczy, którą powiedziała drugoplanowa postać w innych czasach, i to dwie godziny chodzenia tam i z powrotem temu… Oczywiście takich bardzo nielogicznych zagadek jest mało, większość jest składnie skonstruowana i niosie ze sobą dużą dawkę humoru.

5

Mechanika gry jest typowym, klasycznym do szpiku kości systemem point&click. Wersja pierwotna, ze względu na archaiczne sterowanie, trąci myszką w sposób ewidentny. Natomiast remaster pod tym względem zrobił dla grywalności kolosalną różnicę na plus i z całą pewnością pomoże to w rozpropagowaniu macek na całym świecie, również pośród młodszych odbiorców.  Poruszamy się, najeżdżając kursorem (sterowanym lewą gałką) na konkretne miejsce i wciskając „X”, bądź też dotykając miejsce na ekranie. Interakcja zachodzi, jeśli po najechaniu na element wciśniemy kwadrat. Wówczas zobaczymy menu kontekstowe i będziemy mogli dokonać wyboru czynności. Przedmioty, które mamy ze sobą, uwidaczniamy trójkątem i wówczas możemy je ze sobą łączyć czy też użyć na planszy. Tutaj jednak zaobserwowałam dość sporą uciążliwość w sterowaniu. Otóż, gdy weźmiemy przedmiot z plecaka, „przykleja” się on do kursora i możemy nim najechać na obiekt, ale… kursor zdaje się mieć problem z wydostaniem się z obrębu plecaka i trzeba kilkukrotnie próbować go przenieść na planszę, zanim się w końcu uda. Taka sytuacja powtarza się za każdym razem i najwidoczniej stanowi to jedną niewielu rzeczy, nad jakimi w konwersji należy jeszcze popracować.

Jeśli chodzi o treści dodatkowe, nie ma ich zbyt wiele. Możemy zapoznać się z komentarzem twórców, jednak jest on dość absorbujący, nakłada się na grę i czasem dekoncentruje, więc zrezygnowałam z niego już po wstępie. Każdy kolejny etap gry odblokowuje szkice koncepcyjne i proces tworzenia kolejnych lokacji, co obejrzałam z prawdziwym zainteresowaniem. Ciekawym dodatkiem jest również możliwość przełączenia widoku na oryginalny pixel-art. Oczywiście wszystko to jest dostępne z poziomu menu o wyglądzie niechlujnego pokoju.

6

Grafika w Dniu Macki jest wygładzoną i odnowioną wersją klasyki z 1993 r. – tyczy się to zarówno teł, postaci, jak i przerywników animowanych. W opcjach możemy w każdej chwili przełączyć widok między „starą” i „nową” wersją, aby zobaczyć różnice i podobieństwa. Dzisiejsze plansze przypominają raczej grafikę wektorową niż niegdysiejsze pixel-arty i stanowią prawdziwą ucztę dla oczu każdego gracza. Kto grał w jakiekolwiek starsze produkcje Sierry, LucasArts i im podobnych, bez trudu pozna tę zwariowaną perspektywę, konsekwentnie niekonsekwentne kąty i wspaniale bogate, ale harmonijne kolory. W swojej podróży będziemy mogli trzykrotnie zwiedzić tę samą lokację w kilkusetletnich odstępach czasowych. Dom rodziny Eddisonów (tytułowa posiadłość z prequelu gry, nazywającego się Maniac Mansion), obecnie przekształcony w niewielki motelik, w czasie pisania Konstytucji, obecnie i w dalekiej przyszłości różni się od siebie znacznie, ale jednocześnie zachowuje wciąż spójny układ pomieszczeń. Prawdziwą frajdę sprawia odkrywanie zależności czasowych między pomieszczeniami i sprawdzanie „co było”, a „co jest”, no i rzecz jasna, „co będzie”. Do dyspozycji mamy również niewielką połać terenów zewnętrznych, choć tutaj różnorodność układu jest zdecydowanie większa. Bogactwo plansz, pieczołowitość ich wykonania i ilość elementów interaktywnych doprawdy imponuje i w pełni odzwierciedla ogromny ładunek absurdalnego humoru zawartego w grze. Postaci są starannie animowane, każda w swój własny, unikalny sposób i mimo dość starożytnej technologii dubbingu, synchronizacja głosu z ruchem ust daje radę. Animacja poruszających się macek w połączeniu z oślizłymi efektami dźwiękowymi to czysty poemat, wart osobnego eseju. Niezbyt liczne przerywniki animowane poruszają się płynnie, ociekają humorem i stanowią ładne uzupełnienie całości. Oprawa menu głównego, przypominająca pokój nastolatka z lat dziewięćdziesiątych, potęguje wrażenie, że twórcy tej gry naprawdę lubili pracę nad swoim dziełem.

Dźwięk nie dominuje w Dniu Macki, a raczej podkreśla atmosferę poszczególnych lokacji. Każdy z protagonistów ma własny motyw dźwiękowy, dopasowany odpowiednio do osobowości, poza tym miejsca szczególne (jak pomieszczenie zawierające w sobie ojców założycieli) dysponują indywidualną ścieżką. Nie zwraca się na to szczególnej uwagi, ale bez wątpienia jest to ładna, instrumentalna muzyka. Wszystkie postaci są w pełni udźwiękowione i odpowiednio zagrane. Koń ma końską intonację, ziębnący człowiek mówi drżącym dyszkantem, a tajni agenci głos mają nieprzenikniony i tajemniczy. Wszystko jest na swoim miejscu i wszystko pasuje.

7

Podsumowując, Day of the Tentacle to wspaniały klasyk podany w bardziej przystępnej formie. Absurdalna fabuła, pełna gagów, smaczków, nawiązań i surrealistycznego humoru sprawia, że chce nam się pokonywać trudne, miejscami nawet frustrujące zagadki. Grafika stanowi połączenie najlepszych trendów starych przygodówek z całym dobrodziejstwem ich niecodziennej perspektywy, żywych barw i obezwładniającego humoru oraz nowoczesnych technik wygładzania obrazu i wysokiej rozdzielczości. Postaci są sympatyczne, dają się lubić i mają własne, nierzadko bardzo zaskakujące osobowości, a dialogi czasem wbijają w fotel poziomem abstrakcji. Jeśli ktoś należy do grona fanów przygodówek typu Monkey Island, Hokus Pokus Różowa Pantera, serii o Larrym czy też mniej humorystycznych, ale równie wymagających jak Gabriel Knight czy Syberia, Macki może kupować w ciemno, a potem spędzić nad nimi szereg satysfakcjonujących godzin. Jeśli jednak nie grzeszysz cierpliwością, a gry point&click znasz tylko ze słyszenia, lepiej poczekaj na jakąś promocję, a potem przejdź grę z podpowiedziami dla samej fabuły i klimatu (choć wówczas satysfakcja na pewno będzie o wiele mniejsza). Ze swojej strony polecam każdemu, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy w naszym sercu odezwie się wielki miłośnik klasycznych zagadek!

8


Plusy:

  • Absurdalna, niezwykła fabuła
  • Klasyczna grafika
  • Humor!
  • Sprawna technicznie konwersja
  • Niepowtarzalny klimat

 Minusy:

  • Drobne błędy techniczne
  • Dość przeciętna ścieżka dźwiękowa

Grafika: 9,5
Dźwięk: 8
Fabuła: 10

Ogólna ocena: 9/10


Serdecznie dziękujemy Double Fine Productions
 za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: LucasArts, Double Fine
Wydawca: Double Fine Productions
Data wydania: 22.03.2016 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Funkcje crossowe: -save i -buy z PS4
Waga: 1,1 GB
Cena: 63 PLN

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. Quithe pisze:

    Przyjemna pozycja z bardzo pokręconymi zagadkami. Bez wstydu powiem, że przeszedłem ją z poradnikiem i wcale nie czuję się z tym źle, bo straciłbym tylko czas i nerwy 😀 Cena premierowa jest spora, ale za około pół ceny można brać śmiało. Chyba że ktoś ma z Plusa, wtedy nie ma się co zastanawiać 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *