Disgaea Infinite (PSP)

Ach, Disgaea, moja ulubiona, zaraz po Personie, seria gier na Playstation Portable. Z pierwszą i drugą odsłoną miło spędziłem setki godzin i miałem nadzieję na takie same wrażenia z Disgaeą Infinite. Przyznam jednak, że troszkę obawiałem się tego tytułu ze względu na słabe oceny na Metacriticu. Koniec końców zagrałem, a wrażeniami postanowiłem się podzielić z Wami.

Recenzję napisał Polydeuces

Wpis z „Dziennika Prinny’ego”

Dzień 10521

Co się ze mną stanie, gdy umrę? Nigdy nie zadawałem sobie tego pytania, dopóki żyłem… Może dlatego, że żyłem, jak chciałem? Heh. Pewnie właśnie z powodu takiej egzystencji skończyłem w ten, a nie inny sposób, dood. Moja dusza została zamknięta w tym ciele i stałem się Prinnym – pokracznym, wybuchającym, podobnym do pingwina demonem. Muszę ciężko pracować w tych głupich Podziemiach, póki nie zarobię wystarczająco dużo, aby wykupić zadośćuczynienie za popełnione za życia grzechy, dood. Dood… Ależ dziwny zwyczaj nabyłem z tym dood, dood. Ale, wracając do ważniejszych rzeczy. No nie potrafię zrozumieć, dlaczego akurat za pomocą pieniędzy mogę zdobyć rozgrzeszenie. Widać także w Piekle liczą się tylko pieniądze, dood. Tyram więc w zamku Lorda Laharla dwadzieścia godzin bez przerw, trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku za głodową pensję. To tutaj standard, dood. I tak każdego dnia tylko pracuję i pracuję…

Jednak… Najdłuższy dzień mojego życia jako Prinny dopiero miał się zacząć…

DI 1

Początek tego dnia nie zaczął się najlepiej. Spotkałem, a właściwie wpadłem na panią Etnę, którą przez roztargnienie nazwałem billboardem, dood. Jak możecie się domyśleć, nie była tym zbytnio zachwycona. Ale ponieważ była dzisiaj w dobrym humorze, skończyło się tylko na kilku poparzeniach, dood. Potem spotkałem panią Flonne, upadłego anioła o miękkim sercu. Gdyby nie jej gadatliwość, mogłoby nie dojść do niektórych wydarzeń z dzisiejszego dnia, dood. To ona powiedziała mi, dlaczego pani Etna była w takim dobrym humorze. Powodem tym było zamówienie przez nią mega limitowanej edycji „Puddingu z Morza Gehenny”, ograniczoną do stu sztuk dziennie na całe Podziemia. Dood. Nie pozwoliła mi o tym nikomu powiedzieć, a w zamian i ona miała zachować mój mały sekret w tajemnicy. Pani Flonne poszła szukać kuriera, a ja w tym czasie próbowałem przetworzyć przekazane mi informacje. Niestety, naszą konwersację podsłuchiwał jeden z moich pokracznych braci, który czym prędzej zameldował o tym Lordowi Laharlowi. Lord Laharl chciał dowiedzieć się, gdzie jest ten pudding, ale nie mogłem mu przecież tego powiedzieć, dood! Aby uniknąć tej krępującej rozmowy, wróciłem do sprzątania, a Lord Laharl zaczął poszukiwania na własną rękę. Pani Etna nie będzie zadowolona, dood! Starałem się o tym nie myśleć i skupić się na sprzątaniu. Wtedy znalazłem ten dziwny zegarek, TickTocka, który uratował mój tyłek i moją pensję, ale o tym dowiedziałem się już później. Po sprzątnięciu komnaty Lorda Laharla byłem nieco zmęczony, próbowałem wygrać z chęcią uśnięcia, ale… poniosłem klęskę, dood. Na moje nieszczęście, w chwilę po przyśnięciu, do pokoju wpadł Lord Laharl w poszukiwaniu puddingu. Pamiętajcie, lepiej go nie denerwować. Zanim zdążyłem się w pełni obudzić, zostałem wyrzucony przez okno i… chyba straciłem przytomność czy coś. Nagle ze stanu otępienia wyrwał mnie wybuch w zamku. Jak się okazało, doszło do niego w komnacie Lorda. Lord Laharl stwierdził, że został zamordowany, a za ten atak odpowiadamy my, Prinny. Dla mnie wyglądał całkiem żywo, ale kto by się kłócił ze swoim panem, dood. Postanowił nas ukarać, zabraniem nam, i tak już marnych, pensji, dood! I wtedy, odezwał się TickTock… [dalsza część strony została wyrwana, pozostałe kartki dziennika są puste]

DI 2

Pierwsze, co przychodzi mi na myśl po usłyszeniu Disgaea, to pełne humoru dialogi, ciekawe postacie, grind i walki w konwencji tactical RPG. W Disgaea Infinite znajdziemy natomiast tylko dwa pierwsze wymienione elementy. Gra stawia na zupełnie nowy dla serii gameplay, jakim jest visual novel z elementami logicznymi. Naszym głównym celem jest powstrzymanie Lorda Laharla, władcę podziemi i naszego pracodawcę, przed zredukowaniem pensji niebieskich pingwinów. Będziemy musieli więc zabawić się w detektywa. Na początku przyjdzie nam powstrzymać przygotowany na niego „zamach”, potem czekać będzie jeszcze kilka innych, drobniejszych zadań, mających zapobiec utracie naszego jedynego źródła utrzymania. Z pomocą przyjdzie nam TickTock, gadający zegarek pozwalający duszy posiadacza podróżować w przeszłość, ale to nie jedyna jego umiejętność. Pozwala również na „opętanie” wybranej ofiary, jednakże, ze względu na to, że mieszkańcami Podziemi są demony, opętanie nie działa na nich tak skutecznie jak na ludzi. Pozwala nam jedynie obserwować poczynania opętanej przez nas postaci i dokonywać za nią wyboru w stresowych sytuacjach. I to w sumie tyle, jeżeli chodzi o gameplay. Naszym jedynym zadaniem będzie opętywanie odpowiednich postaci, aby popchnąć fabułę do przodu, a w razie niepowodzenia cofnięcie się za pomocą TickTocka w czasie do początku wydarzeń. A cofać będziemy się często, jako że gra wymaga perfekcji w prowadzeniu fabuły. Jeżeli nie przeniesiemy opętania w odpowiednim momencie na daną postać, nie wypowiemy konkretnej kwestii, która musiała być przez nią wypowiedziana, to wtedy będziemy musieli zaczynać od nowa. Same wydarzenia rozgrywają się w różnych pomieszczeniach, o różnych godzinach. Początkowo limit czasowy mamy ograniczony do godziny trzynastej, po tym czasie zostanie wykonany „zamach” na Lorda Laharla, a tym samym nasza pensja zostanie ucięta. Jeżeli uda nam się wykonać wszystkie warunki i bomba nie wybuchnie, otrzymamy wolną rękę. Mając już pełnię swobody, możemy poprowadzić fabułę na różne tory i otrzymać stosowne, jedno z czternastu zakończeń.

Sam pomysł na gameplay jest oryginalny, jednakże przysporzy nam wiele problemów. Dużo czasu zajmuje połapanie się, które konkretne postacie musimy w danym momencie opętać, czy którą opcję w sytuacji stresowej wybrać. Przez taki zabieg wielu graczy może nie dojść nawet do połowy gry. Czuje się też przez to, że gra jest sztucznie wydłużana, bo gdyby nie musieć przejmować się pierwszym etapem rozgrywki (przedziałem czasowym od 9 do 13), to można by zobaczyć pierwsze zakończenie w około dwie godziny. Gdy już przebrniemy przez pierwszą część, możemy już dalej cieszyć się fabułą i to z kilku perspektyw, co jest zabiegiem jak najbardziej dla gry korzystnym. Poza postaciami z pierwszej części Disgaei spotkamy również dwójkę bohaterów z części trzeciej: Raspberyl i Mao, ale o ich roli nie mogę za dużo powiedzieć, bo nie chcę Wam psuć zabawy. Pojawi się tu też jeszcze jedna znana postać, a fani Disgaei mogą ją kojarzyć z tego, że bardzo chciała mieć własną grę…

DI 3

Graficznie gra prezentuje się bardzo dobrze, jak na standardy PSP oczywiście. Sprite’y postaci zostały zaczerpnięte z poprzednich odsłon gier, dlatego nie odchodzą jakościowo od poprzednich odsłon Disgaei wydanych na PSP. Warto też wspomnieć, że twórcy między dialogami użyli niektórych animacji umiejętności ukazanych w strategicznych odsłonach cyklu, co często zwiększało humor sytuacji. Soundtrack, z pominięciem trzech utworów skomponowanych specjalnie dla tej części, również pochodzi z poprzednich części. I nie ma w tym nic złego, bo muzyka zawsze pasuje do dziejącego się na ekranie wydarzenia, a to jest najważniejsze. Nie ma potrzeby zmieniać czegoś, co jest dobre, prawda? Gra jest w pełni zdubbingowana, co jest dla mnie wielkim plusem. Mamy też możliwość wybrania wersji językowej dialogów: angielską i japońską. Poza tym, w menu znajduje się możliwość odsłuchania każdej użytej w grze melodii i zobaczenia każdego sprite’a postaci poddanego różnym animacjom. Taki mały dodatek, ale cieszy.

gfs_149817_2_18

Disgaea Infinite zdecydowanie nie jest pozycją dla każdego. Zawarto w niej pełno bohaterów i sytuacji, przez które gracz nieznający uniwersum Disgaei będzie mógł się łatwo pogubić. Dlatego rekomenduję ten tytuł raczej fanom serii. Aczkolwiek, ze względu na to, że tytuł nie jest długi, a fabuła ciekawa, całkiem miłą przygodą mogą przeżyć także pozostali gracze, nawet mimo wad gameplay’u.


Zalety:

  • Disgaea!
  • Humor
  • Kilkanaście różnych zakończeń
  • Sporo nawiązań do innych odsłon z serii

Wady:

  • Skierowana raczej do fanów serii
  • Początkowo nużący gameplay

Fabuła: 7
Audio: 9
Grafika: 9
Gameplay: 5

OGÓLNA: 7/10



Producent: Nippon Ichi Software
Wydawca: NIS America
Data wydania: 17 listopada 2010 r.
Dystrybucja: fizyczna (tylko JPN i NA) i cyfrowa
Waga: 156 MB
Cena:  42 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *