La-Mulana EX

Dzisiaj recenzji jako takiej nie będzie. Poniższemu tekstowi jest bliżej do „pierwszych wrażeń” z uwagi na to, że gra szybko mnie pokonała…

Ponieważ planuję nie przedłużać już Plusa (kończy się jakoś w styczniu 2017 r.), postanowiłem zrobić przegląd gier, które nie mają u nas recenzji. Z wszystkich, które zostały, najciekawsza wydawała mi się La-Mulana EX, więc pobrałem ją jako pierwszą. Co prawda pozycje mocno stylizowane na retro (pierwsza wersja została wydana w Japonii w 2015 r.), reklamowane horrendalnym poziomem trudności i bardzo dużym naciskiem na eksploracje nie są moim domyślnym wyborem, ale postanowiłem zaryzykować. Podczas pierwszego odpalenia przywitało mnie intro opowiadające historię tytułowej bogini Mulany. Później poznałem swojego bohatera, który trafił do ruin świątyni pradawnej bogini, aby odkryć jej sekret oraz odnaleźć ojca. Pierwsze kroki musiałem skierować do przeróżnych namiotów w pobliskiej wiosce, by zorientować się, na czym stoję. Kilka z nich okazało się być sklepikami, w których od razu mogłem coś zakupić, szkoda tylko, że byłem goły. Po rozmowie z szefem wioski i otrzymaniu od niego specjalnego programu e-mailowego mogłem swobodnie działać. Swobodnie to adekwatne określenie, bo jak zapewniali sami twórcy, cały świat jest od razu dostępny. Gra posiada jeden wielki system ruin, które zostały podzielone na sektory. Można poruszać się po nich wedle własnej woli i za pomocą skrótów (oczywiście, aby je odblokować, najpierw trzeba porobić kilka rzeczy, jak rozwiązać łamigłówki czy pokonać wielkich bossów). Ale to akurat opieram na ogólnych założeniach gier, bo sam długo w tym świecie nie przetrwałem… To, co mnie przytłoczyło już po około dwóch-trzech godzinach z grą, to poziom trudności, który częściowo był efektem zastosowania starożytnych już mechanik. Przede wszystkim najbardziej dołowało mnie to, że każdy powrót do poprzedniej planszy wiązał się z respwanem przeciwników. Czyli, za każdym razem, musiałem na nowo chłostać biczem węże, ptaki czy inne szkielety i robactwo. Do tego wszystkiego ruchy archeologa były dość toporne. Jakiś czas temu oglądałem, jak Colin Moriarty gra w Castelwanię III i pokuszę się o stwierdzenie, że La-Mulana ma bardzo podobny tryb upierdliwości przeciwników i ruchów. Archeologa prowadzi się trochę sprawniej, ale wciąż widać, że trzeba tak samo dobrego wyczucia czasu na uporanie się przeciwnikami. Tak czy inaczej, dla mnie to było za wiele. Lubię trochę bardziej wymagające gry, ale też nie lubię przesady. Walki to jednak tylko część rozgrywki. Jak już wspomniałem, w grze znajdują się ogromne podziemia do zwiedzenia. W ich eksploracji nie tylko trzeba wykazać się zręcznością, ale też cierpliwością, pomyślunkiem oraz dobrą pamięcią. Wszystko dlatego, że wszędzie znajdują się szkielety do sprawdzenia, tabliczki z przeróżnymi wskazówkami oraz nie takie proste zagadki, które często będą wymagały dopiero co wspominanych znalezisk (to z wyczytanych informacji o grze!). Dodatkową pomocą w tym wszystkim posłużą programy komputerowe, np. do dekodowania tabliczek, oraz różnego rodzaje bronie (pistolet, rzutki itd.). Jeśli chodzi o grafikę, muszę przyznać, że jest bardzo ładna – cechuje ją duża szczegółowość i klimatyczność, szczególnie jak na pikselową produkcję á la retro. Muzyka również odpowiednio wpisuje się w koncepcję całości i przyjemnie jej się słuchało.

LM1

Chociaż z La-Mulaną EX nie spędziłem zbyt dużo czasu, wywarła na mnie spore wrażenie. Poza tym, co nieczęsto się zdarza, szybko zmusiła mnie do włączenia jakiegoś gameplay’u (nie mogłem otworzyć pierwszej skrzyni, a przy okazji okazało się, że coś przypominającego totemy można niszczyć dla kasy…). Mając jeszcze na uwadze duży świat oraz ogrom różnorodnych przeciwników, sporą dozę trudnych platformowych elementów i zagadki, poczułem, że wszystkie pozytywne recenzje, które produkcja zebrała, jak najbardziej będą słuszne. Trochę żałuję, że La-Mulana okazała się zbyt wymagająca dla mnie (respawny przeciwników, poruszanie się, rzadkie sejwy), bo inaczej mógłbym wsiąknąć w nią na dobre. Ale za to osoby, które szukają trudnej gry nawiązującej dla klasyków 2D z wysokim poziomem trudności oraz głęboką eksploracją, na pewno się w niej odnajdą i będą zadowolone, nawet za cenę premierową.


Producent: Nigoro, Pygmy Studio
Wydawca: Rising Star Games
Data wydania: 4 marca 2015 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 251 MB
Cena: 63 PLN

Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 60 PLN.

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. Brzana pisze:

    Taka podrasowana do granic możliwości Montezuma 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *