Utawarerumono: Mask of Truth

Utawarerumono: Mask of Deception dostarczyło nam świetną fabułę i taki sobie gameplay. Mask of Truth niewiele zmienia w obu kwestiach, więc nadal warto się z nią zapoznać.

Właściwie na tym mógłbym skończyć „recenzję”, ale dla zasady trochę jeszcze popiszę. Na początek ważne odniesie do poprzedniego tekstu. Napisałem w nim, że znajomość pierwszej gry Utawarerumono, ewentualnie jej adaptacji w postaci anime, nie jest wymagane do cieszenia się fabułą. Okazuje się, że MoT w znacznej mierze wraca do korzeni, więc warto nadrobić braki, jeśli je macie. Sam obejrzałem tylko anime i myślę, że to wystarczy. Ciekawostką jest jednak to, że w dniu pisania tej recki (07.11.17) w Famitsu pojawiła się informacja, że Aquaplus tworzy remake pierwszej gry! Pozostaje więc liczyć, że Atlus sprowadzi ją na Zachód i będziemy się cieszyć całą trylogią po angielsku na PSV.

A teraz… SPOLIERY!

Uta MoT 1

MoD skończyło się bardzo dramatycznie. Po pojedynku z Vuraiem umierający Osthor wymusił na Haku kontynuację swojej walki o bezpieczeństwo księżniczki i zapewnienie mieszkańcom Yamato bezpieczeństwa. Przypartemu do muru Haku nie pozostało nic innego, jak zgodzić się z przyjacielem. Sęk w tym, że jedynym sposobem na to było wcielenie się w niego i zabicie siebie… Porzucił więc swoje imię, nałożył maskę Osthora, założył jego ubrania i stał się nim. W uwiarygodnieniu tej zamiany ciał pomogła Nekone. Wiadomości o śmierci Haku najgorzej przyjęła Kuon, co powiodło ją z powrotem do rodzinnego Tuskuru, i nie była to przyjemna droga…

KONIEC SPOILERÓW!

Uta MoT 5

To intensywne zakończenie pierwszej części opowieści odbiło swoje piętno na kontynuacji.  Poprzednio historia w znacznej mierze była dość luźna, anawet gdy na pierwszy plan wychodziły poważniejsze wątki. Tym razem jest inaczej, ogólny ton przez większość czasu jest poważny, a luźniejszej, humorystycznej nie ma aż tyle, co poprzednio. Przekłada się to na mniejszą liczbę dodatkowym małych eventów oddzielających nas od głównego wątku fabularnego. Pojawia się za to więcej trudnych emocji spowodowanych ciężką sytuacją bohaterów i sporo motywów wojennych. Jak już wspomniałem na samym początku, poruszane są też istotne wątki nakreślone w oryginalnym Uta. Zmiana tempa i klimatu wyszła grze na dobre, ponieważ nabrała bardziej dorosłego charakteru. Miłą odmianą są przeskoki do innych postaci, czyli nie „poprowadzimy” samego protagonisty. Oś fabuły, jej rozwój, zwroty akcji i wszystkie pozostałe elementy są interesujące i śledzi się je z przyjemnością, a mniejsza liczba wstawek humorystycznych lepiej działa jako narzędzie do rozładowania poważniejszego tonu. Zawodzi tylko zakończenie, a konkretnie wstawki po napisach, które pokazują nam dalsze losy postaci po ostatniej walce.

Uta MoT 3

Zmiany w prowadzeniu fabuły są dość wyraźne, ale wciąż wypadają bardzo dobrze. Z kolei część tRPG gry jest właściwie taka sama i przez to niewiele lepsza.  Z czasem do drużyny dojdą cztery grywalne postaci. Ataki tych już znanych są takie same, podobnie sposób ich rozwoju. Główną nowością jest zadawanie ciosów w co-opie, gdy nadarzy się ku temu okazja. Twórcy próbowali też trochę eksperymentować z planszami, lecz tylko jedna walka z Mikazuchim okazała się prawdziwym wyzwaniem. Reszta przechodzi całkiem gładko (no dobra, poza ostatnią walką), nawet gdy nie podejmujemy się dodatkowych treningów. Nowością jest za to dodanie dwóch nowych form treningów, które od teraz towarzyszą powtarzaniu już odbytych potyczek. Pierwsza to sparingi, które są toczone przez dwie drużyny złożone z członków naszej ekipy. Druga to „Próby Munechiki”, czyli pokonywanie postawionych przed nami zadań, jak wygranie w iluś tam turach itp. Po skończeniu gry będziemy też mieli dostęp do znanego już treningu w śnie.

Uta MoT 4

O AV nie ma się co rozpisywać. Audio, tak samo jak poprzednio, jest wysokiej jakości i to samo dotyczy grafik 2D. W kwestii 3D warto jednak wspomnieć, że pojawiły się małe ulepszenia. Przekłada się to przede wszystkim na modele postaci i filmików z atakami specjalnymi – teraz wyglądają trochę lepiej. Cóż więc innego zostaje, oprócz polecania tej gry? Chyba nic. Jeśli już graliście w MoD, wiecie, że MoT jest obowiązkowa ze względu na kontynuację fabuły, i na tym polu zdecydowanie nie zawodzi. W kwestii gameplayu jest może troszkę lepiej? Na pewno ostatnia walka nie musiała być taka długa, i tak właściwie bardziej irytuje niż cieszy. Natomiast jeśli jeszcze nie znacie MoD, a weszliście do recki drugiej części, żeby się upewnić, że po czymś fajnym nie czeka na Was jakaś lipa, możecie odetchnąć z ulgą i zamawiać obie gry.


Fabuła: 9,5
Grafika: 6,5
Audio: 9
Gameplay: 5,5

Ocena ogólna: 7,5/10


Grę do recenzji dostarczył nam sklep


Producent: Aquaplus
Wydawca: Atlus
Data wydania: 5 września 2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna (tylko NA)
Waga: 3,2 GB
Funkcje crossowe: -save z PS4
Cena: 169 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *