Ratchet & Clank 3: Up Your Arsenal

W ile produkcji z danej marki, licząc główną serię i spin offy, może pograć jedna osoba? W przypadku marki Ratchet & Clank najwyraźniej w 12 plus remaster jedynki. Jak na razie mnie było dane oblecieć trzy pierwsze i mam wrażenie, że już poczułem przesyt, ewentualnie twórcy się nie postarali.

Na początek fabuła. Jest lepiej niż w dwójce, to na pewno. Poprzednio napisałem, że scenarzyści znaleźli byle jaki pretekst, byle tylko mieć coś do popychania rozgrywki. W przypadku trzeciej części historia ma już więcej sensu. Ponownie zaczynamy od sceny na kanapie, lecz tym razem coś się w życiu bohaterów zadziało po ostatnim uratowaniu galaktyki. Sęk w tym, że na pewno nie było to po myśli Ratcheta, bo to Clanka oświetlają reflektory. Co prawda obaj występują w filmach, lecz nie kto inny jak robocik został gwiazdą kina dzięki roli odpowiednika Jamesa Bonda, natomiast Lombax jest jedynie szoferem. Na szczęście dla żółtego łowcy przygód świat jest znowu w niebezpieczeństwie. Jedną z planet najechali agresywni kosmici, więc Ratchet od razu rusza jej na ratunek. Potem standardowo dowiadujemy się, co było przyczyną, że znowu trzeba ratować galaktykę itd. Śledzi się to jednak przyjemnie, padają zabawne teksty, a Kapitan Qwark znowu sieje zamieszanie.

W kwestii rozgrywki dostajemy dobrze znany miks platformówki 3D ze strzelanką, chociaż… w tym przypadku jednak więcej strzelanki. Poza standardowym oblatywaniem kolejnych lokacji na kolejnych planetach tym razem dostajemy też trzy misje podzielone na pięć zadań, w których musimy przebić się przez wroga bądź obronić swoją pozycję, co w znaczniej mierze wpłynęło na zmniejszenie liczby zabawy platformowej. Oczywiście istotną kwestią w takich zadaniach jest arsenał. Tym razem nowości nie zauważyłem, dostajemy więc mieszankę co ciekawszych broni z poprzednich części, więc wiadomo, czego się spodziewać. Ponownie też warto mieć sejwa z wcześniejszych odsłon. Tym razem w głównym sklepiku da nam to 10% zniżki na cały asortyment, natomiast u handlarza z czarnego rynku otrzymamy gratis spluwę plującą lawą. Za zbierane tytanowe śruby nadal można kupić kilka ulepszeń do posiadanych broni. Także i w tej części dostępne będą cztery pancerze, przy czym ostatni kosztuje znowu bańkę. Z kolei części do naszego statku mają już tylko charakter ozdobny.

Nie ma też zbytnio nowości w urozmaicaniu gameplayu. Z nowych minigierek teraz będziemy musieli hakować niektóre drzwi zabawą w „zestrzel czerwone punkciki, złap zielone” oraz kilka razy pogadamy z wrogą rasą, naśladując jej język w czymś w rodzaju gry rytmicznej. Obie potrafią być upierdliwe. Prowadzenie pojazdów też już było, lecz tutaj pojawiają się dwa nowe. Pierwszy to boogie, który ma przyczepione działko. Najpierw nieudolnie steruje nim małpa, potem sami z niego strzelamy i tylko do przodku. Autko prowadzi się strasznie dziko. Druga maszyna do statek latający, ale nie nasz kosmiczny ścigacz. Osoba, która wymyśliła, że podczas lotu jego wysokość mamy regulować kwadratem i iksem powinna dostać kopa. Co jeszcze… Do śrub doszedł nowy typ znajdziek – trofea reprezentujące postaci z gry, które zostały porozrzucane tam i ówdzie na różnych planszach. Ciekawostką za to, nawet przyjemną, jest pięcioczęściowa gierka z Qwarkiem w roli głównej. Będziemy prowadzić go po lokacjach 2D w typowym platformówkowym stylu. Dzięki niej poznamy kilka faktów ważnych dla historii, zdobędziemy pięć śrub oraz trochę śrubek.

Dla odmiany od dwójki widać postęp graficzny. Gra wygląda trochę lepiej, co zdecydowanie działa na plus. Standardowo pojawiły się też nowe lokacje i nowe typu przeciwników, a przynajmniej z wyglądu, bo trudno nie zauważyć wzorowania się na poprzednich. Za to trzecia część działa o wiele płynniej i nie miała ani jednego crasha! Spadek animacji wystąpił tylko dwa razy, jeden poważny przy walce dużym Clankiem, drugi przy użyciu snajperki. Audio ponownie jest OK, a bug z przycinającym się dźwiękiem pojawił się tylko raz i szybko zniknął.

Trzecia odsłona przygód Ratcheta i Clanka to już typowa powtórka z rozrywki, lecz z wystarczająco dobrą fabułą, jak na taką pozycję. Większa ilość strzelania nie przeszkadza, bo seria nas do tego przyzwyczaiła, a mniejsza liczba elementów platformowych powoduje mniej głupich zgonów (chociaż w jednym miejscu myślałem, że mnie szlag trafi, bo Ratchet nie reagował wystarczająco szybko ze skokiem). Minigierki, jak minigierki, były i są upierdliwe, ale nie przeszkadzają zbytnio, za to prowadzenie wspominanych wcześniej pojazdów nie sprawia żadnej przyjemności. To wszystko jednak pikuś w porównaniu z przekozaczonym ostatnim bossem. Jak dwóch poprzednich finałowych przeciwników pokonałem bez RYNO, ale z trochę bardziej różnorodnym arsenałem, tak w przypadku tej części nie ma co do niego podchodzić bez większej liczby broni, łącznie z tą najpotężniejszą. Walka jest kilkuetapowa i potrzeba w cholerę amunicji i mocnych spluw, żeby ją zakończyć. Po kilku podejściach stwierdziłem, że to chrzanię, nie mam ani chęci, ani czasu, żeby farmić śrubki i levelować bronie.


Grafika: 7,5
Dźwięk: 7
Fabuła: 7
Gameplay: 6,5

Ogólna: 6,5/10


Producent: Insomniac, Mass Media
Wydawca: Sony Computer Entertainment
Data wydania: 2 lipca 2014 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 1,4 GB
Funkcje crossowe: -buy z PS3
Cena: 42 PLN (pojedynczo) lub 99 PLN za trylogię

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. bagienny pisze:

    Postawili bardziej na co-op niż na scenariusz. Ale to znak czasów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *