Disgaea 5 Complete

Disgaea… Seria gier, z której każda pozycja daje setki godzin zabawy. Piątka nie jest wyjątkiem i zarazem jest pierwszą odsłoną tego sRPG-a na Switchu.

Serię łączy świat, w którym odbywają się przygody bohaterów. Jest nim piekło zamieszkane przez demony (swoją drogą, obok też istnieją świat ludzi i aniołów) i każda część gry ma swój pakiet postaci, choć czasem dochodzi do powrotów. W tym przypadku nikt z wcześniejszych gier nie wraca, a nawet gdyby było inaczej, w Disgaee można grać, nie znając innych części. W piątce główną osią fabuły jest zemsta i ratowanie świata, ale do tego drugiego demony dojrzewają później. Najpierw po prostu chcą zniszczyć głównego złego, bo jednemu rozwalił dom, innej zabił rodziców, a kolejna miała być za niego wydana, ale nie chciała. Galeria sześciorga właścicieli tych różnych powodów tworzy przede wszystkim zestaw wybuchowej mieszanki humorystycznej. Jeśli już graliście w produkcje z tej serii, wiecie, czego się spodziewać i ponownie się nie zawiedziecie. Jeśli to będzie Wasza pierwsza gra z disowymi demonami, przygotujcie się na stałą dawkę dowcipów w dialogach, gagi, zabawne projekty przeciwników i nawet same ataki! Sama historia została napisana według standardowego planu takich historii, czyli spotykają się pierwsze postaci, zaczynają wspólnie walczyć, dochodzą nowe wątki i postaci, aż w końcu po serii wzlotów i upadków stają naprzeciw adwersarza i, to nawet nie będzie to spoiler, widzimy szczęśliwe zakończenie. Jednak śledzi się to wszytko z ciągłym zainteresowaniem, bo i postaci zostały ciekawie napisane, i dialogi są przyjemne, no i oczywiście ten humor!

Pod względem głównych zasad rozgrywki też nie ma zmian, czyli bawimy się według zasad taktycznych japońskich erpegów. Co misja lądujemy na planszy o innej budowie, czyli w ramach danego świata każda z pięciu map ma własną topografię. Przeszkody na nich są przeróżne: od wyżyn, przez wąskie przejścia, po trujące wodę aż po dodatkowe cechy szczególne krain, jak wypadnięcie z drogi zabija czy pod koniec każdej tury pojawia się nowy przeciwnik. Oczywiście wrogowie też są różnorodnie dobrani i często tak, że wykorzystują przewagę terenu, chociażby łucznicy umieszczeni są w wyższych partiach czy jednostki atakujące obszarowo, gdy mamy wąskie przejście do pokonania. Do tego dochodzą jeszcze dodatkowe warunki w postaci specjalnych kolorowych pól dających np. 50% boostu czy zabraniające podnoszenia. Takie pola jednak często możemy dezaktywować, ale wiąże się z dojściem do specjalnej piramidki na drugim końcu planszy. Jak więc widzicie, nie sposób się nudzić podczas każdej walki, bo zawsze jakieś nowe utrudnienie się znajdzie.

Do walki za każdym razem możemy wystawić do 10 postaci. I naprawdę nie ma się co ograniczać, no chyba że chce się sobie mocno utrudnić grę. Drużynę warto mieć różnorodną, czyli powinna zawierać walczących wręcz, magów, koniecznie leczący suport itd. Warunki na planszach wymagają ciągłego przemyślanego manewrowania jednostkami i nie wystarczy po prostu cisnąć przed siebie, żeby wygrać, więc kluczowe są dobre zakresy ruchu czy leczenia. Doświadczenie zdobywają wszyscy wystawieni do walki, ale tylko dopóki żyją i biorą aktywny udział. W związku z tym w pewnym momencie można się złapać na tym, że z dwie, trzy postaci mają niższy level niż pozostałe i trzeba im dać nadgonić. Poza samym levelowaniem mamy dostęp do masy broni, pancerzy i akcesoriów, które podbudują możliwości naszych jednostek. Jednak z racji tego, że walczących mamy wielu, kasy zawsze będzie brakować na pełne, świeże wyposarzenie, co też w pewny sposób wpłynie na trudność.

To, co jeszcze wyróżnia Disgaeę, to kupa pobocznych opcji zabawy. Standardowo mamy dostęp do questów, ale znajdzie się też świat przedmiotów, gdzie również będziemy staczać walki. Ma w cholerę pięter, przeróżnych przeciwników, co jakiś czas niespodzianki w postaci przepakowanego jak na nasze możliwości nagłego bossa itp., a wszystko po to, by podnosić poziom przedmiotów. W ogóle przedmioty możemy też rozbijać na części (tej opcji nie zrozumiałem…), a po skończeniu fabuły nawet bawić się w alchemię. Ponieważ toczymy wojnę, bierzemy jeńców, których potem możemy torturować, aby przeszli na naszą stronę lub dali specjalne eliksiry. Możemy też poddawać różne sprawy pod głosowanie w senacie. Jest nawet specjalna planszówka do pojedynczego rozwoju postaci. I jeszcze kilka innych opcji się znajdzie, czy to pod rozwój postaci, tworzenie nowych czy pod zbieranie przedmiotów. Żeby było ciekawiej, wersja na Switcha zawiera w sobie wszystkie DLC, jakie zostały wydane na innych platformach. Tak więc od razu mamy dostęp do kilku scenariuszy, które dodadzą postaci z poprzednich gier (dlatego na screenach zobaczycie Laharla i Etnę z dwójki) czy przedmioty.

Pod względem graficznym jest świetnie. Rysowane postaci i przeciwnicy w wersji chibi wyglądają interesująco i są różnorodni. Ich większe wersje również sprawiają bardzo dobre wrażenie, a ataki specjalne są dosłownie i w przenośni kosmiczne. Na plus wypada również spora różnorodność krain, w których toczymy walki. Jeśli chodzi o wybór między grą w trybie ręcznym lub w docku, nie ma to znaczenia pod względem jakości obrazu. W obu przypadkach jest świetnie i decydować będzie tylko wygoda. Ogromną zaletą gry jest też oprawa dźwiękowa. Przede wszystkim zwraca uwagę genialny japoński dubbing, ale również i utwory nie pozostają daleko w tyle. Kompozytorzy zrobili kompletny miszmasz gatunkowy i sprawdza się to świetnie w tej pozycji. Również nie ma efektów dźwiękowych, które by denerwowały, gdy są powtarzalne, lub zwracały uwagą na siebie tym, że nie pasują.

Jak na ilość zawartości, którą ta gra oferuje, recenzja jest dość skrótowa. Po prostu szersze rozpisanie zajęłoby za dużo miejsca, a przyjemnie odkrywa się kolejne rzeczy osobiście. Sam jednak podczas przechodzenia skupiłem się na fabule i zajęła mi ona 50 godzin. Przy czym muszę zaznaczyć, że poszedłem trochę na skróty, bo na początek dobrałem sobie dwie bardziej rozwinięte postaci i darmową bańkę z DLC. Ale jak widzicie po czasie gry, wcale nie oznaczało to, że przeleciałem przez nią ekspresem, nawet podbicie zdobywanego ekspa w sklepie z czitami nie zadziałało jak magiczny środek (chociaż też nie przesadzałem z tym). Produkcja jest po prostu tak przygotowana, żeby dała wyzwanie każdemu, a jak duże, to już właśnie można sobie samemu ustalić. I mimo że próbowałem sprawę uprościć, to wciąż pojawiały się trudniejsze walki, czy to z powodu bossa, czy bardziej wymagającego układu planszy. Tak więc, jeśli szukacie tRPG-a na Słicza, Dis5 jest idealnym wyborem pod względem rozgrywki. Jeśli się zastanawiacie, czy jest dla Was, a nie mieliście do czynienia z tym gatunkiem, może Was przytłoczyć (ja tak miałem z czwórką), ale spokojnie da się opanować zawartość tej gry. Wszystko to podbija przezabawna fabuła i bardzo przyjemna oprawa AV. Daję jednak niemal pełną dychę, bo jednak ilość opcji w tej grze przyprawia o zawrót głowy i nawet gdyby się chciało, to ciężko byłoby zapanować nad tym wszystkim, a po fabule dochodzą jeszcze nowe możliwości! Setki godzin jak nic by poszły…


Ocena: 9,5/10


Grę do recenzji dostarczył nam sklepplay-asia-banner-szeroki


Producent: Nippon Ichi Software
Wydawca: NIS America
Data wydania: 26 maja 2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 6,4 GB
Cena dla Switcha: 240 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *