Hakuoki: Edo Blossoms

Hakuoki to niemalże flagowa marka Idea Factory i wciąż jedno z najbardziej rozpoznawalnych otome, nic zatem dziwnego, że wydawca postanowił wydać odświeżoną wersję na PSV i PS4. Odświeżoną w sposób zapewniający podwojenie zawartości oraz… przy okazji rozdzielenie całej historii na dwie części. Edo Blossoms przedstawia bezpośrednią kontynuację wydarzeń z Kyoto Winds, zawierając w sobie zakończenie całej historii o Shinsengumi.

W skórę bohaterki trafiamy tuż po wydarzeniach bitwy pod Toba-Fushimi. Osłabione siły Shinsengumi, organizacji samurajów, która jako jedna z ostatnich broni szogunatu, mimo istotnych braków w uzbrojeniach oraz strat wciąż walczy z imperialistami. Na tle wydarzeń wojennych rozgrywają się również inne wątki, takie jak sprawa wampirycznych stworzeń zwanych Furiami czy „problemy rodzinne” (mało powiedziane…) w rodzie Yukimura. Dla ludzi, którzy postanowili ominąć pierwszą część, powstał streszczający dotychczasowe wydarzenia prolog, więc łatwo jest się odnaleźć, a dzięki temu, że jesteśmy wrzuceni w sam środek wydarzeń, akcja od razu nabiera tempa, co sprawia, że ciężko się nudzić. Sama historia związana z wojną bushin, powolnym upadkiem feudalnej Japonii i transformacją obyczajową naprawdę wciąga, a polanie jej sosem fantastycznym nie ujmuje jej powagi. Z racji tego, że to już finalna część całej historii, wszystkie wątki zostały elegancko domknięte, a sama końcówka jest całkiem satysfakcjonująca i nie zostawiła gracza z uczuciem niedosytu. Niestety nie wszystko jest w pełni udane. Czasami rozwiązanie akcji pozostawiało niesmak ze względu na, moim zdaniem, kiepską kreację antagonisty i wykorzystanie tanich chwytów, które kompletnie nie pasowały do całościowo wyważonej i dojrzale poprowadzonej fabuły. Na szczęście ta bolączka nie dotyczy wszystkich ścieżek.

Tyle jednak o ogólnym tle fabularnym, bo Hakuoki, jak przystało na prawdziwe otome, stoi postaciami – zwłaszcza tymi męskimi i związanym z nimi wątkami romantycznym. Pod tym względem również jest zaskakująco solidnie. Do wyboru jest dwunastu panów (o połowę więcej niż w oryginalnej grze), co w innej pozycji mogłoby sugerować powierzchowne ich wykreowanie, ale tutaj tego nie doświadczymy. Wiadomo, że jeden czy drugi wpisuje się jakoś w dany „typ”, jednak ich charakter wykracza poza proste, powielane wielokrotnie stereotypy i ma cechy wielowymiarowości. Każdy z kandydatów ma swój stosunek do obecnej sytuacji, własne ideały, cele, marzenia oraz przemyślenia. Mają nawet charakterystyczny „sposób bycia”, co dobrze widać, na przykład, podczas sytuacji, w której uczestniczy kilka postaci; w zależności od perspektywy odbiór samego zdarzenia również się różni. Podczas przechodzenia danej ścieżki można dobrze poznać wybranka, poza tym gra wytwarza wrażenie rzeczywistego budowania relacji z postaciami, a to z kolei wpływa na zaangażowanie w całą fabułę. Jeśli zaś chodzi o protagonistkę… cóż, była obecna. Teoretycznie czasami prowadzi jakieś rozmyślania i dzieli się swoimi truizmami, ale jednak ciężko ją traktować jako coś więcej niż „okienko’”, przez które obserwujemy bieg akcji. Tak samo trudno coś powiedzieć o postaciach drugoplanowych, które czasem się pojawiają, ponieważ, w przeciwieństwie do głównych, nie mają w sobie dosłownie nic ciekawego.

Można by pomyśleć, że przy takiej ilości ścieżek (12, z czego większość trwa około 4-5 godzin), w tym części stworzonych wyłącznie na potrzeby remastera, w którymś momencie musi się zacząć robić powtarzalnie. No i tu gra zyskuje kolejnego plusa, bo chociaż pewne wydarzenia się powtarzają, wiele ścieżek oferuje wystarczająco różnorodności i całkowicie odmiennych fragmentów fabuły, co sprawia, że jest po co (oprócz romantycznych scen) sięgać po kolejne wersje. Warto również dlatego, że drogi te pozwalają spojrzeć na rozgrywające się wydarzenia przez zupełnie inny pryzmat. No i, przede wszystkim, po prostu dają dużo nowej treści do zobaczenia. Dla przykładu, ścieżki Saito i Todou, chociaż domyślnie dość pokrywają się ze sobą, to są dwoma kompletnie innymi doświadczeniami. Inni panowie z kolei czasem angażują się w wydarzenia całkiem oddalone od zamieszania wojennego, więc pozwalają poznać okres, w którym toczy się gra w odmienny sposób. Jeśli zaś chodzi o to, czy powstałe na potrzeby remastera dodatkowe treści dorównują poziomem oryginalnym, to myślę, że nie ma się o co martwić. Być może są odrobinę słabsze, może trochę mniej zapamiętywalne, ale choćby taka ścieżka Sanany, w oryginalnym Hakuoki niedostępna, to przeżycie kompletne i kompletnie nieodstające od poziomu pierwotnych.

Pod względem rozgrywki Hakuoki: Edo Blossoms to typowe otome. Zaczynamy od wyboru pana, z którym chcielibyśmy romansować, a następnie poznajemy jego historię, od czasu do czasu mogąc wybrać odpowiedź w konwersacji, która może wpłynąć pozytywnie lub neutralnie na wskaźnik miłości (od jego wysokości zależy, jakie będzie zakończenie danego przejścia). Zazwyczaj wytypowanie odpowiedniej nie sprawia problemów, a nawet jeśli, to quick save’y przychodzą z pomocą. W przypadku postaci, które są wspomnianymi wcześniej Furiami, dochodzi jeszcze wskaźnik „zepsucia”. Nie jest on jednak zbyt groźny lub trudny do poskromienia, chociaż przez jego zbyt wysoki stan można zdecydowanie za szybko ujrzeć ekran Game Over.

Oprawa wizualna to naprawdę wysoka półka. Dopracowane projekty postaci nie rażą przerysowaniem i powtarzalnością oraz nieustannie cieszą oko. Świat utrzymany jest we względnie realistycznej konwencji i podany w przygaszonych, choć głębokich kolorach. Do tego grafikom nie brakuje pełni szczegółów, które dobrze łączą się z dość stonowanymi, ale porządnymi tłami. Również po odkrywanych w trakcie gry ilustracjach widać spore zaangażowanie grafików. Krótko mówiąc, jest na co patrzeć. A czy jest czego słuchać? To zależy od tego, na którą stronę oprawy audio spojrzeć. Jeśli chodzi o japoński dubbing, to zdecydowanie jest w co się wsłuchać. Natomiast ścieżka dźwiękowa pojawia się w tle, ale ani nie ma jakieś większych zasług dla tworzenia klimatu, ani sama w sobie nie prezentuje nic ciekawego. Szczerze mówiąc, gdyby nie voice acting, zdecydowanie wolałabym wyciszyć dźwięk i puścić sobie w tle coś innego.

Krótko mówiąc, Hakuoki: Edo Blossoms (a właściwie cała historia, nie tylko jej druga część) to otome, które mogłoby się spodobać nawet komuś, kto za tym gatunkiem niespecjalnie przepada. Gra nie musi maskować niedostatków fabularnych fanserwisem czy schematami, bo… zwyczajnie ich nie ma. Wielowątkowa, pełna intryg fabuła oraz dobrze skonstruowane postacie to podstawa każdej świetnej visual novel, a Hakuoki ma to wszystko. Nie pozostaje mi zatem nic więcej jak polecić.


Ocena: 8,5/10


Serdecznie dziękujemy Idea Factory Int.
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Otomate, Design Factory
Wydawca: Idea Factory International
Data wydania: 16 marca 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 3,18 GB
Cena: 159 PLN

Możesz również polubić…

Brak odpowiedzi

  1. alf pisze:

    Nareszcie! Tej recenzji wyczekiwałem. Fajnie, że recka napisana przez dziewczynę, bo to one są w dużej mierze targetem tego typu gier 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *