Moe Chronicle

Zdarza się nam, vitowcom, że musimy sięgać po azjatyckie pudełka, żeby mieć grę na fizycznym nośniku po angielsku. Okazjonalnie jednak pojawiają się też pozycje, które są dostępne tylko na Wschodzie, ale w zrozumiałym języku. Jedną z takich gier jest Moe Chronicle, stworzone przez Compile Heart, a wydane, o dziwo, przez azjatycki oddział Sony. Dziś, dzięki pudełkowemu maniactwu Szponiksa, mogę Wam zaprezentować recenzję tej gry i dać znać, czy warto ją zaimportować.

Na początek wyjaśnię, dlaczego gra nie ukazała się i nie ukaże na Zachodzie. Wszystko dlatego, że jest pozycją cyckową, która może robić problemy wydawcy z powodu konieczności cenzurowania niektórych obrazków, zakazu wydawania jej w danych krajach (jak Niemcy czy Australia) oraz wściekłym odzewem grających feministek oraz z drugiej strony zatwardziałych przeciwników jakichkolwiek zmian w oryginalnym materiale. Nic więc dziwnego, że Idea Factory (właściciel Compile Heart) wychodzi z założenia, że żadnej takiej gry ze swojej biblioteki brać do nas nie będzie i najwyraźniej nie ma chętnych, by zrobić to za nich.

Co zabawne, w Moe Chronicle nie chodzi o same roznegliżowane panienki w niemal każdym wieku (jak na Japonię przystało…), one są tylko zobrazowaniem ogólnej osi fabuły, jakim jest pożądanie. Na jego ciężki przypadek cierpi nastolatek Io, główny bohater. Dodatkowym objawem „choroby” są problemy z rozmawianiem z dziewczynami. Ponieważ akcja dzieje się w świecie fantasy, można przymknąć oko na to, że powinien wiedzieć, że to przecież normalne w jego wieku. Tak czy inaczej, zdesperowany chłopak postanawia pozbyć się tej żądzy poprzez wybieganie jej. Po zrobieniu niezbyt długiego dystansu stwierdza, że chyba mu się udało. Gdy wraca do miasta, od burmistrza dowiaduje się, że został wybrany do misji przywrócenia świata do porządku. Wielu mężnych bohaterów z innych miast już próbowało, lecz nikomu do tej pory nie udało się dowiedzieć, co jest przyczyną, nie mówiąc już o uspokojeniu sytuacji, czyli agresji potworzyc wobec ludzi. Chcąc nie chcąc, Io wraz ze swoją przyjaciółką Lilią rusza stawić czoła temu problemowi. W ten oto sposób rozpoczynamy przygodę, której celem jest uspokojenie potworzyć, zbieranie majtek i czytanie masy tekstu z podtekstami, a często i z dosadnymi zdaniami związanymi z seksem. Naturalnie wszystko jest utrzymane w pełni komediowym klimacie ecchi, którego odbiór zależy tylko i wyłącznie od preferencji gracza. Osobiście przeczytałem wszystkie dialogi fabularne, ale te z zajazdu i po łapaniu z potworzyć gdzieś w połowie gry mnie znudziły, więc je przewijałem. Aha, jeśli zastanawiacie się nad jakością przekładu, spokojnie mogę stwierdzić, że cała lokalizacja gry na angielski jest bardzo dobra.

Moe 1

O ile fabuła jest lekka i głupkowata, tak gameplay już jednak wymaga trochę więcej od gracza. Cała rozgrywka została oparta na zasadach rządzących w dungeon crawlerach. W związku z tym trzeba przemierzać lochy (w tym przypadku sześć) z widokiem z pierwszej osoby. Standardowo czekają w nich różne ukryte przejścia, zapadnie, trujące miejsca, teleporty itp. Chodzi się po nich i odkrywa mapy całkiem przyjemnie, oczywiście walcząc w międzyczasie. Standardowo walki też zostały przedstawione w formie pierwszoosobowej. W potyczkach bohatera wyręczą potworzyce, które łapie się na bieżąco. W sumie jest ich pięćdziesiąt i dysponują przeróżnym zdolnościami, ale istotne w ich przypadku są także przypisane im żywioły. Do boju możemy wystawić pięć dziewczyn i ustawić je w dwóch rzędach, przy czym ten drugi będzie zbierał o połowę mniejsze obrażenia, ale też i zadawał dwa razy mniejsze razy, nawet magiczne. Poza typowym atakiem fizycznym i obroną, do dyspozycji mamy też skille, których dziewczyny uczą się z czasem. Ostatnim punktem jest przekazanie żądzy Io, który kumuluje ją dzięki pannom i samemu sobie. Gdy już uzbiera odpowiedni procent, może przekazać ją konkretniej potworzycy, by znacznie podnieść moc następnego ataku. Ale trzeba mieć na uwadze, że żądza jest bardzo niestabilna, przez co czasem Io wybuchnie i będzie musiał się uspokoić, co wykluczy go z walki na kilka rund. Innym zastosowaniem Io jest także używanie przedmiotów, czego same dziewczyny nie potrafią i trzeba przyznać, że nie raz będzie trzeba z nich skorzystać. Same potwory często atakują większymi grupami i potrafią rzucić znienacka kilka niezłych ataków, co mocno odbije się na drużynie. Poza tym twórcy zdecydowali postawić naprawdę mocny nacisk na wykorzystanie żywiołów, więc warto pamiętać, którym w co bić. Dla dodatkowej zachęty na korzystanie z tej opcji przygotowano system combo z dopasowanych ataków żywiołami, co po wygranej walce przekłada się na bonusowe punkty doświadczenia.

Moe 2

W przypadku rozwoju można wpłynąć na kilka rzeczy, choć samo levelowanie ma z góry przypisane podnoszenie konkretnych statystyk. My dokonamy zmian w nich poprzez dobieranie nakrycia głowy, akcesorium na szyję oraz dwóch pierścieni. Poza tym po złapaniu każda z dziewczyn ma swoją przypisaną klasą, a do niej zestaw zdolności aktywnych i pasywnych. Twórcy jednak zdecydowali, że każda z potworzyc będzie dysponowała jeszcze trzema dodatkowymi opcjami, ale pod warunkiem, że dla każdej z nich znajdziemy odpowiednie majtki. Tak więc czeka nas grzebanie w skrzyniach i grindowanie z potworków w sumie 150 par majtek. Niestety minus jest taki, że po zmianie klasy trzeba uczyć panny skilli, co zajmuje sporo czasu. Wróćmy jeszcze do majtek… Klasowe nie oznaczają końca ich farmienia. Nakłonione do współpracy dziewczyny będą przebywały w zajeździe, w którym każda ma swój pokój. Pokoje można ulepszać czterokrotnie, dzięki czemu mieszkanki otrzymają więcej ekspa, gdy nie uczestniczą w walce oraz łatwiej będzie polepszyć z nimi stosunki… ale wiecie, takie emocjonalne. Żeby wymaksować pokoje, potrzeba dwustu par truskawkowych majtków, które są dość rzadkie.

Na koniec opisu gameplay’u rzecz dla niektórych być może najważniejsza, dla innych być może najbardziej zniechęcająca, czyli łapanie potworzyc. Proces dzieli się na dwa etapy, pierwszym jest walka, podczas której należy niszczyć elementy ubioru dziewczyny (od dwóch do nawet sześciu). Gdy się to uda, Otton (towarzyszący nam foczy samiec) napali się maksymalnie, co wywoła część drugą, czyli macanki. W ich trakcie obraca się Vitę pionowo i szuka czułych punktów potworzycy. Pukamy, szczypiemy i pocieramy tak długo, aż pasek zadowolenia się napełni i tadam!, dziewczyna zasila naszą drużynę. Poza samą rekrutacją, pocieranki wykorzystuje się także w zajeździe do podbijania zażyłości. Muszę jednak zaznaczyć, że szybko potrafią zirytować i w niektórych przypadkach musiałem powtarzać walkę nawet pięć razy, żeby odnaleźć wszystkie punkty i zdążyć nabić pasek…

Moe 3

Oprawa wizualna w części 2D jest świetna. Grafiki są kolorowe, projekty postaci *ekhem* intrygujące i bardzo różnorodne. Po prostu widać, że graficy przyłożyli się do swojej działki. Część 3D, czyli przebywanie w labiryntach, już tak nie zachwyca. Klasycznie wręcz ściany labiryntów są posklejane z takich samych elementów dla danej lokalizacji (ale przynajmniej miejscówki są bardzo różnorodne) i takiej sobie jakości tekstur. Zbytnio to nie przeszkadza, bo w pewnym momencie i tak już bardziej patrzy się na mapkę niż na miejsce, po którym się chodzi. Walki znów pokazane są w 2D, a projekty potworków, z którymi walczymy, przezabawne (bo kogo nie rozśmieszy walka z tengą, czyli przyrządem do masturbacji dla facetów?). Efekty wizualne ataków i skilli są proste, ale każdy, kto grał w takie gry, chyba się już do tego przyzwyczaił.
W przypadku audio chylę czoła przed aktorami głosowymi, zrobili kawał świetnej roboty, wszyscy, ale jeden wybija się szczególnie. Jest nim Tomokazu Sugitę grający Ottona, którego możecie kojarzyć z głosu Gintokiego z „Gintamy” czy Ragny z BlazBlue. Po prostu mistrzostwo! W przypadku muzyki wiele powiedzieć nie można – coś tam przygrywa w tle, nawet pasuje, ale emocji nie budzi.

Moe 4

Zacząłem grać w Moe Chronicle z trzech przyczyn. Pierwsza i najważniejsza, jest to ciekawy dodatek do naszego pakietu recenzji. Druga to po prostu dostępność, sam nie planowałem zakupu, ale skoro Szpon już miał, to czemu nie (poza tym zanim on by tę grę ruszył…). Ostatnią jest to, że jakoś polubiłem dungeon crawlery (odkrywanie map daje mi dziwną satysfakcję). Natomiast to, z czym zdecydowanie nie chciałem mieć do czynienia, to macanki. Po Criminal Girls doszedłem do wniosku, że jest to najgorszy pomysł na element gameplay’u, na jaki można wpaść. Po prostu szybko zaczyna się nudzić i irytować. Oczywiście w tym przypadku też miałem te same odczucia, ale za to cała reszta jest w porządku. Fabuła, choć prosta, wystarczy do pchania gracza do kolejnych lochów, a AV jest bardzo przyjemne, jeśli przymknie się oko na wygląd lochów i nijaką muzykę. Same lochy zostały ciekawie zaprojektowane i w każdej lokacji znajdą się inne elementy je urozmaicające. Walki z kolei dają satysfakcję. Po każdym wejściu do nowego miejsca trochę zajmie rozpracowanie wrogów i nabicie odpowiedniego levelu, żeby sobie z nimi szybciej radzić. Ale czasem i to nie pomaga, bo niektóre potworki potrafią zaskoczyć i zawsze trzeba na nie uważać. Rozczarowują natomiast dwie rzeczy – walka z ostatnim bossem jest strasznie prosta, a pójście po „true ending” nic nie zmienia w zakończeniu gry. Pozostałe elementy, jak zbieranie majtków do nowych profesji, wysiadywanie jajek dla przedmiotów oraz ulepszanie pokojów to już rzecz bardziej dla platynowców. Przejście gry zajęło mi jakieś 46 godzin, z czego 32 grałem na normalny poziomie trudności, aż do zwykłego endingu, a pozostałe 14 na „easy” do „true”. Do platyny musiałbym poświęcić jeszcze 30-50, więc z czystym sumieniem spasowałem. Koniec końców Moe mogę polecić fanom gatunku (dla wielbicieli cyckowych gier to pozycja obowiązkowa), bo gra się przyjemnie, choć nic odkrywczego się w niej nie znajduje. Myślę, że nawet te 50 godzin bez platyny może być warte sprowadzenia gry, tym bardziej, jeżeli znajdziecie ją w jakiejś promocji. A jeśli każda zaczęta pozycja oznacza dla Was platynę i grind Wam nie straszny, będziecie się mieli czym bawić.

Moe 5


Plusy:

  • Dużo potworzyć do wyboru
  • Majtki naprawdę sporo zmieniają u nich ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Ciekawie zaprojektowane lochy
  • Walki dają satysfakcję
  • Seiyu Ottona

Minusy:

  • Brak różnic w zakończeniach
  • Dość długie uczenie dziewczyn nowych skilli
  • Walka z ostatnim bossem jest zbyt łatwa
  • Macanki szybko irytują
  • Dialogi, a przynajmniej uch część, większość zmusi do przewijania tekstu

Fabuła: 6
Grafika:
6,8
Dźwięk: 6,5
Gameplay: 7,5

OGÓLNA: 7/10


Producent: Compile Heart
Wydawca: Sony Computer Entertainment Asia
Data wydania: 5 maja 2015 r.
Dystrybucja: fizyczne wydanie azjatyckie ma angielskie napisy
Waga:  brak danych
Cena:  39,99$ (ok 160 PLN) na Play-Asia

Gra jest także dostępna na Nintendo Switch w cenie 80 PLN oraz pod tytułem Moero Chronicle Hyper.

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Dobrze wiedzieć. Jak możesz i wiesz jakie gry mają angielskie napisy importowane ze wschodu to proszę zrób watek na forum. Ułatwi to maniakom Vity szukanie takich tytułów. Zresztą pewnie inni też coś dopiszą 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *