Salt and Sanctuary

Minecraft otrzymał swoją interpretację w 2D w postaci Terrarii, a teraz Dark Souls dostaje swoją. Co prawda trudno o to skojarzenie po pierwszym spojrzeniu na Salt and Sanctuary, ale po zagłębieniu się w rozgrywkę widać, że ekipa Ska Studios naprawdę składa hołd produkcji From Software. Jednak podobieństwa między tymi tytułami wcale nie oznaczają, że Salt and Sanctuary nie ma do zaoferowania nic ciekawego, wręcz przeciwnie.

Gra zaczęła się spokojnie – stworzyłam sobie bohaterkę, licząc na to, że zdoła pokonać wszystkie przyszłe trudności. Jednak nie doceniłam twórców. Postanowili, że już początek rozgrywki ma być intensywny. Zostałam więc wrzucona na zaatakowany statek i błyskawicznie wystawiona na spotkanie z pierwszym bossem. Zaledwie jeden jego cios pozbawił mnie przytomności, potem obudziłam się na wiecznie spowitej mgłą wyspie. Nie widzę żadnych wskazówek dotyczących tego, gdzie jestem. Zostaje mi jedynie iść naprzód.
Narracja skąpi konkretnych informacji na temat świata gry, ale potrafi pobudzić ciekawość, zwłaszcza podczas nielicznych rozmów z NPC-ami. Pojawia się świadomość, że tu może chodzić o coś więcej, niż tylko o przemierzanie kolejnych lokacji. To autentycznie intryguje i mogę się wręcz pokusić o stwierdzenie, że pogłębia klimat gry. Takie dawkowanie wiedzy sprawiło, że poważnie wczułam się w mordowanie wrogów i atmosferę, jaką roztaczają posępne designy lokacji. Dodatkowo, dostępny w menu bestiariusz okazał się równie dobrze przygotowany. Opisy kolejnych potworów nie są tylko średnio potrzebnym dodatkiem, ale elementem, który naprawdę rozwija świat gry.

S&S 1

Jednakże, mimo niezaprzeczalnej roli klimatu, Salt and Sanctuary stoi przede wszystkim rozgrywką, łącząc wycinanie kolejnych bestii z elementami platformowymi i eksploracją. Dzięki odpowiedniemu poziomowi trudności gra unika nużenia nawet przy szeregowych przeciwnikach, ponieważ gracz musi być ciągle skoncentrowany. Wymusza bardziej metodyczne podejście do walki, częste i przemyślane stosowanie uników i bloków oraz szukanie jak najbardziej efektywnego sposobu zadania ciosu – ciężkiego lub lekkiego. Dla jasności zaznaczę, że nie jest diabelnie trudno, ale na tyle ciężko, by można było poczuć wyzwanie i rozpacz osiemnastego podejścia. Jednak rzadko kiedy czuje się przy tym czystą irytację i robi kilkudniowego focha na grę. Szkoda tylko, że zdarzają się fragmenty nierówne, wtedy posuwamy się do przodu zbyt łatwo, co troszkę kłóci się z ideą tej produkcji. Dobrze obrazują to walki z bossami. Kilka z nich zdaje się być jedynie zapychaczami, na które nie starczyło deweloperom pomysłu, natomiast pozostałe są świetnie zrealizowane. Każda ma swoją specyfikę i wymaga odpowiedniego podejścia, strategii, czasem też doboru ekwipunku. Co więcej, nawet przeciwnik, którego ruchy mamy już opanowane, potrafi napsuć sporo krwi i zachować się nieprzewidywalnie. Część pojedynków zapadnie nam w pamięci ze względu na intrygujący, pokręcony design lub ciekawy zamysł. Przykładem niech będzie walka z obiektem nazwanym Tree of Man, czyli metalową konstrukcją podobną kształtem do drzewa, z olbrzymimi, stalowymi „stopami” oraz „gałęziami”, na których wiszą nieumarli. Oprócz projektu wroga sama potyczka z nim jest interesująca – nie da się jej przeżyć bez ciągłego przemieszczania się pomiędzy platformami, które albo się zawalają, albo towarzyszą im miotacze ognia. A to tylko jeden z około 20 bossów.

S&S 2

Salt and Sanctuary zawiera również elementy gier RPG. Pierwszym są klasy, a do wyboru mamy: rycerza, maga, paladyna, złodzieja, łowcę, kapłana oraz… kucharza i żebraka. To, co różnicuje je między sobą, to początkowy ekwipunek oraz inne „miejsce startu” w drzewku umiejętności. Aby rozwinąć swoją postać, będziemy osadzać w drzewku czarne perły zdobywane przy okazji wbijania kolejnych levelów. Oczywiście możemy wybierać sobie zwiększanie kilku dostępnych statystyk lub odblokować dodatkowe rzeczy, takie jak korzystanie z ekwipunku wyższego poziomu czy pozyskanie dodatkowego eliksiru zdrowia podczas pobytu w którymś z sanktuarium.
Wspomniane właśnie sanktuaria to miejsca, w których możemy zapisać stan gry czy zwiększać swój level, używając soli, którą zbieramy z poległych przeciwników. Haczyk tkwi w tym, że jeśli umrzemy, tracimy ją, chyba żee uda nam się wykorzystać jedyną szansę na jej odzyskanie – trzeba zgładzić naszego zabójcę przed ponownym zgonem, inaczej przepadnie na zawsze. Kolejną z funkcji sanktuarium jest możliwość sprowadzenia do niego odpowiednich NPC-ów poprzez wykorzystanie stosownych kamiennych statuetek znajdywanych na planszach. Można przyzwać m.in. przewodnika, kowala, alchemika czy kupca, którzy nie tylko pozwalają skorzystać ze swoich usług, ale też powodują rozmaite efekty działające na całym obszarze, w którym aktualnie się znajdujemy. Jednakże w sanktuariach są tylko cztery miejsca na statuetki, więc nieodpowiedni ich dobór może czasem utrudnić rozgrywkę. Ciekawą rzeczą jest też to, że dane sanktuarium należy do konkretnej „religii”. Każde wyznanie ma charakterystyczne itemy dostępne dla gracza, odnawiane z każdą wizytą w świątyni. Dzięki odpowiedniemu NPC-owi można zwiększać swoje oddanie danej sekcie poprzez wykonywanie różnych zadań, co pozwala wybrać nowe przedmioty „odnawialne” oraz zwiększa ilość dostępnych u kupców produktów.

S&S 3

Kolejnym z ważnych elementów gameplayu jest platforming. Muszę przyznać, że gra całkiem dobrze wykorzystuje możliwości związane z jej dwuwymiarowością. Poza standardowymi, zapadającymi się po paru sekundach platformami są tu też takie, które pojawiają się jedynie co jakiś czas. Dodatkowo w trakcie rozgrywki zyskujemy kolejne umiejętności: odbijanie się od ścian, przedłużenie skoku czy uwidacznianie wcześniej niewidocznych platform. Co jakiś czas zdarza się, że trzeba wykorzystać wszystkie te możliwości, na przykład podczas walki z latającym przeciwnikiem, i wtedy potrafi być gorąco (chociażby od nieustannej irytacji spowodowanej ciągłym spadaniem). Przez większość czasu jednak formuła platformowa jest po prostu ciekawym urozmaiceniem.
Tym, co najbardziej mi się jednak spodobało, jest obfitość materiału do ogrania. Każda lokacja jest dosyć rozbudowana, jest co zwiedzać, a dodatkowo często można odkryć sekretne przejścia, skróty, a nawet dodatkowe plansze oraz opcjonalnych bossów. Pierwsze przejście zajęło mi 40 godzin, ale gdybym odjęła czas, który spędziłam na gubieniu się, umieraniu w najgłupsze możliwe sposoby oraz lamieniu, zostałoby jakieś 25 godzi. Jest to naprawdę porządnym wynik dla podstawy, a do tego dochodzi jeszcze opcja przejścia całości jeszcze raz inną klasą (to wymusza całkiem inny styl grania) lub odpalenie New Game Plus.

S&S 4

Pochylmy się jeszcze nad oprawą audiowizualną, która jest niesamowitym plusem i główną siłą kreującą świetny klimat. Lokacje zazwyczaj utrzymane są w przygaszonej kolorystyce (choć znajdzie się też kilka wyjątków) i każda ma zupełnie inną estetykę. Natomiast napotkane bestie częściowo przywodzą na myśl klasykę fantastycznego panteonu, a częściowo wizje na bad tripie. Na małym ekranie Vity wygląda to naprawdę dobrze i nie widać ewentualnych niedoróbek. Z kolei oprawa dźwiękowa jest z jednej strony świetna, z drugiej zaś odrobinę monotonna. Podczas przemierzania lokacji świetnie sprawdza się cisza, którą zakłócają tylko odgłosy kroków, walki czy odległe jęki. Jednakże, raz na jakiś czas, pojawia się jedna z paru krótkich wstawek muzycznych. Same w sobie są genialne, lecz ich częsta repetycja wkrótce mi je obrzydziła. Podczas walk z bossami również rozbrzmiewa jedynie jeden z dwóch utworów, nie licząc ostatniego pojedynku. Krótko mówiąc, muzyka jest świetna, lecz, niestety, jest jej zbyt mało.

S&S 5

Podsumowując, Salt and Sanctuary to kawał świetnie skrojonej rozgrywki o niesamowitym klimacie zwielokrotnionym dzięki oprawie wizualnej, która zajmie nas przez wiele godzin. Produkcja jest naprawdę dopracowana, a na Vicie gra się szczególnie dobrze. Nie ma też większych  wad, bo ostatecznie ani uboga ścieżka dźwiękowa, ani te parę niedopracowanych walk z bossami nie przeszkadza w trakcie grania. Szkoda tylko, że to jedynie dwuwymiarowa wersja innej gry.


Ocena: 8,5/10


Serdecznie dziękujemy Ska Studios
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Ska Studios
Wydawca: Ska Studios
Data wydania: 15 marca 2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Opcje crossowe: -buy z PS4
Waga: 182 MB
Cena: 75 PLN

Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 75 PLN.

Możesz również polubić…

8 komentarzy

  1. VViczpolskorr pisze:

    Jest w promocji w PS Store, za 33zł. 🙂

  2. Rozbujnix pisze:

    Ale to nie od nich tylko od ska studios

  3. Dawidoffski pisze:

    Choć osobiście nie lubię gier From Software to tym jestem zainteresowany. Jak trafię gdzieś na promo to zapodam. Fajnie by też było, jakby wrzucili to do Plusa w wersjach PS4/Vita. 🙂

  4. pecetowiec pisze:

    Tegoroczny musthave. Razem z Darkest Dungeon ląduje na szczycie listy.

  5. Grałem w ten tytuł u kolegi i muszę przyznać że gra jest na prawdę świetna. Brakowała mi trochę na PS VIta gier aka Dark Souls w podobnym stylu walk, bosów, przechodzenia i grania z towarzyszem. Gorąco polecam ten tytuł, oraz również mi też przyda się w końcu kupić tą grę bo jak napisałem grałem tylko o znajomego 🙂

  6. xaraxpl pisze:

    Jestem zainteresowany tym tytułem .
    Po recenzji jeszcze bardziej się nakręciłem .
    Nie wiecie czy była już w promocji ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *