The HD Adventures of Rotating Octopus Character

Od czasu wypuszczenia Vity na rynek ukazało się na nią wiele portów z innych platform. Oczywiście przodują gry ze smartphonów, lecz pojawiły się także pozycje z konsol stacjonarnych różnych generacji czy nawet z czasów Amigi. Jednak twórcy gier poszli o krok dalej i postanowili odświeżyć niektóre pozycje klasyfikowane jako PSP minis. Jedną z nich jest niedawno wydane The HD Adventures of Rotating Octopus Character.

Przygody kręcącej się ośmiornicy pierwotnie zostały wydane w 2010 roku w formie cyfrowej dla PSP. Pracownicy Dakko Dakko, brytyjskiego studia odpowiedzialnego za stworzenie tej pozycji, postanowili odświeżyć swój debiut na platformie Sony i wydać go tym razem na Vicie. Naturalnie przy okazji wprowadzili wiele usprawnień, które przekładają się na znaczne odświeżenie oprawy audiowizualnej, dodanie trofeów, tabele wyników online i kilka innych związanych z samą rozgrywką, jednak nie dodali żadnych nowych poziomów.

111

Pomarańczowe macki, które okrążają świat

Fabuła gry jest prosta i wyraźnie wytycza nam cel. Otóż pewnego dnia do spokojnego oceanu wpada bomba. Jej potężna eksplozja sprawia, że setki malutkich ośmiornic zostają rozrzucone po przeróżnych zakątkach globu. W związku z tym pozostaje nam tylko jedno – znaleźć i uratować je wszystkie. Aby tego dokonać, zwiedzimy m.in. Londyn, pustynne oazy, park czy Japonię. I chociaż nazwy poszczególnych lokalizacji często na to nie wskazują, to już charakterystyczne cechy tych miejsc, takie jak piramidy, dwupiętrowe autobusy i koty szczęścia, rozwieją wszelkie wątpliwości. Dodatkowo całość została okraszona wieloma zabawnymi nawiązaniami do filmów czy gier itp., które możemy przeczytać na planszach (np. „Octopus Down!”, „Snake? Snake?! Snaaaaaake!”). Dotyczy to także designe’u przeciwników, jak i plansz, co ogólnie tworzy lekki, humorystyczny klimat.

Całość została nam podana w prostej wizualnie formie. Bardzo kolorowy, pikselowy świat nawiązuje do gier retro, które były umiejscowione na małych, zamknięty planszach wypełnionych masą przeszkód. Co więcej, przygrywająca w trakcie rozgrywki muzyka rodem z najprostszych syntezatorów także zachowuje klimat tamtych czasów, podobnie efekty dźwiękowe. Jedno, co można jeszcze dodać, to że gra chodzi płynnie i nie doświadczymy spadków FPS-u czy innych bugów w zakresie wizualno-dźwiękowym.

2

Trudy dzielnej ośmiornicy 

Nasza ośmiornica nie będzie miała łatwego zadania. Jednym z powodów tego stanu rzeczy jest zakres jej ruchów. Do dyspozycji mamy tylko dwa rodzaje akcji – skok i zmianę kierunku poruszania się w lewo lub prawo, więc całą rozgrywkę obsługujemy tylko dwoma przyciskami konsoli. Może to niewiele, ale biorąc pod uwagę fakt, że macki mięczaka cały czas szybko wirują, jesteśmy w ciągłym ruchu i czasami naprawdę trudno utrzymać się w jednym miejscu lub skoczyć w odpowiednim momencie. Jest to o tyle istotne, że przeszkód do pokonania mamy sporo. O ile nieruchome obiekty, jak np. namioty czy mury nie stanowią żadnego wyzwania, tak poruszające się parasole, hipopotamy czy balony potrafią uprzykrzyć życie, zwłaszcza gdy trzeba je przesuwać, aby odsłonić dzieciaki. Jednak to wciąż tylko elementy otoczenia służące do poruszania się. Prawdziwa zabawa zaczyna się, gdy na planszach zaczniemy natrafiać na kolejne zabójcze stworzenia. Każde z nich charakteryzuje się innym sposobem przeszkadzania nam w zebraniu maluchów. Przykładowo: poruszające się węże będą próbowały nas atakować, gdy za bardzo zbliżymy się do nich; czapki policjantów wysyłają serie strzałów w jednym kierunku; ptaki dysponują samonaprowadzającymi dziobami, a płomienie i fezy po prostu kursują po określonym torze. Naturalnie każde zetknięcie się z pociskiem lub wrogiem kończy się zgonem i utratą jednego z żyć. Tych na start każdego poziomu mamy trzy, a z czasem, na wybranych mapkach, możemy je uzupełnić dzięki zbieraniu kropel wody (zebranie dwudziestu doda nam jedną szansę kontynuacji). Niestety taki system ma swoje minusy – w niektórych miejscach będziemy mogli próbować zaliczyć zadanie w nieskończoność, a w innych każda nieudana próba szybko doprowadzi nas do porażki i zmusi do rozpoczęcia etapu od nowa.

Wszystko to czeka na nas w ośmiu światach podzielonych na łącznie 75 plansz. Aby zaliczyć dany świat, będziemy musieli zebrać wszystkie młode na każdej z dziesięciu plansz (ostatni świat ma ich pięć) podczas jednego podejścia, czyli nie tracąc wszystkich żyć. Niby nic trudnego, a jednak, mając na uwadze wszystkie przeszkadzajki, częste wpadki przy skokach i zawracaniu oraz ograniczenie czasowe do 90 sekund na planszę, tak prosto nie jest. Dodatkowo ośmiorniczki, gdy zbierzemy ich już kilka, są co jakiś czas dorzucane, więc musimy kursować w tę i z powrotem po mapce. Niektóre lokacje są banalne, inne potrafią zabić niezłego klina i zmuszą nas do wielokrotnego wznawiania gry. Jeśli się uprzeć bądź gracz jest dobry w zręcznościówkach, tryb podstawowy można odhaczyć w góra kilka godzin. Można także utknąć na którejś planszy, jak np. ja z kotami szczęścia… I to tyle jeśli chodzi o tryb standardowy gry. Poza nim twórcy oddali nam jeszcze do dyspozycji tryb wyzwań. Jest to nic innego, jak zaliczenie każdego z 75 poziomów na jedną z trzech gwiazdek dzięki zebraniu wszystkich malców w wyznaczonym czasie. I tu trzeba przyznać, że Dakko Dakko mocno wyśrubowało poziom trudności – zdobycie złota jest naprawdę trudne. Szczęśliwcy, którym się uda zdobyć imponujące czasy, będą mogli pochwalić się nimi reszcie dzięki tablicy wyników. Jest jednak jeden warunek, aby w ogóle podejść do tej rozgrywki – najpierw trzeba przejść dany świat, żeby uzyskać dostęp do jego plansz. Na tym kończą się możliwości rozgrywki, ale osoby, których gra wciągnie, będą miały jeszcze jedną szansę na wykazanie się, a zapewnią to trofea. O ile część nie powinna sprawić problemów, tak przejście wszystkich światów tylko za pomocą skoków bez możliwości zmiany kierunku proste już nie będzie.

3


Czy warto pomóc?

Quithe: Kręcąca się ośmiornica wkręciła mnie w swój banalny świat. Przez pierwsze etapy dobrze się bawiłem (a właściwie irytowałem głupimi wpadkami) i chciałem grać, aż zbiorę wszystkie maluszki. Jednak trafiłem na koty szczęścia i cały plan poszedł się kochać. No po prostu nie potrafię ich przejść. I tu pojawia się największy problem tej pozycji – chaotyczny poziom trudności. O ile zwykle w grach po prostu narasta, tak tutaj nigdy nie wiadomo, co nas czeka i jak często do skutku trzeba będzie z tego powodu powtarzać dany świat, aby go zaliczyć. Poza tym twórcy nie poszaleli z różnorodnością rozgrywki, więc zbytniego pola do popisu nie mamy. Przechodzenie na czas poziomów mnie nie interesuje, a rzucać konsolą w ścianę podczas prób zdobycia trofeów nie zamierzam. I tak zostaje mi tylko tryb standardowy, w którym się zablokowałem… Ale żeby nie było, za jakiś czas spróbuję ponownie, bo coś w prostocie tej pozycji do mnie trafiło. Jest zabawna, nawet wciąga, w sumie przyjemna dla oka, a muzyka nie denerwuje. Myślę, że te 11 złotych to nie tak dużo, żeby przekonać się, czy pozycja się spodoba. Na pewno wielbiciele zręcznościówek logicznych będą przynajmniej w części zadowoleni.
Moja ocena: 6,5/10


Duch: Uruchamiam grę i pierwsze zaskoczenie. Melodia jakby taka znana, chwila zastanowienia i wracają wspomnienia z grania na wszelkiego rodzaju klonach NES-a. W jakie tytuły, to już nieistotne, ważne natomiast jest to, że już pierwszy kontakt z Ośmiornicą pozwolił mi wrócić pamięcią do lat szczenięcych – tak, za sprawą samej melodyjki. Grafika to retro w czystej postaci, tak samo jak oprawa audio – czy to źle czy dobrze, to już kwestia gustu. Mnie osobiście ten aspekt się spodobał. Po rozpoczęciu zbierania ośmiorniczek i kropelek wody pomyślałem: „co za banał”. Trwałem w takim przekonaniu do momentu, gdy pierwszy raz straciłem wszystkie serduszka i musiałem zaczynać od nowa. Kolejne partie zaczynałem już z należytym respektem dla tej, wydawałoby się, prostej gry.
Jako całość nie błyszczy, nie wyróżnia się niczym specjalnym (poza postacią głównego bohatera), ale bawi i pozwala dosyć przyjemnie spędzić czas.
Moja ocena: 6/10


PSVmaniak: The HD Adventures of Rotating Octopus Character to typowa popierdółka rodem ze smartphonów. Nie uświadczysz tu przepięknej grafiki, głębokiej fabuły czy nastrojowej muzyki. Znajdziesz jednak coś, co przeważa o sukcesie takich gier – czystą grywalność. Cel jest prosty – zbierz wszystkie ośmiornice i nie daj się zabić. Szybko jednak zauważymy, że poziom trudności rośnie z levelu na level. Dzięki temu gra nie tylko stanowi wyzwanie, ale też wciąga. Sterowanie oparte na zaledwie dwóch przyciskach jest bardzo intuicyjne. To naprawdę kawał bardzo grywanego kodu i nie zdziwiłbym się, gdyby gra odniosła sukces jako darmowy tytuł w Android Market. Na Vicie jednak kosztuje 11zł… i tu leży pies pogrzebany. Pomimo wymienionych przeze mnie plusów, nie jestem pewien, czy zakupiłbym tę grę za taką cenę. Dlaczego? Ponieważ, jak już wspomniałem, jest to tylko „typowa popierdółka rodem ze smartphonów”. A takie odpala się w autobusie czy w kolejce do lekarza.  Nie dlatego, że jest to dobra gra, ale dla zabicia czassu. Kiedy autobus podjeżdża pod nasza stację, grę wyłączamy i w domu przesiadamy się na duże produkcje, bo na inne szkoda już nam czasu. Stąd też tylko szósteczka. Jeśli jednak jesteście gotowi zapłacić podaną powyżej sumę, dodajcie do mojej oceny +1.
Moja ocena: 6/10


Plusy:

  • Nostalgiczna oprawa AV
  • Prosta, ale wymagająca rozgrywka
  • Wciąga
  • Potrafi rozbawić

Minusy:

  • Mało trybów gry
  • Chaotyczny poziom trudności
  • Dużo przypadkowych zgonów

Ocena: 6.2/10


Serdecznie dziękujemy Dakko Dakko
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Dakko Dakko
Wydawca: Dakko Dakko
Data wydania:
29.05.2013 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 54 MB
Cena: 12,50 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *