Milo’s Quest

Właściciele powinni pilnować swoje psy, bo psiaki lubią wpakować się w jakieś g…, znaczy, w jakąś kabałę.

Nasz tytułowy pieseł Milo znalazł kość, potem zielona czaszka znalazła jego, a to skończyło się tym, że ratujemy świat; czy coś w den deseń. W każdym razie prowadzimy psiaka, który chodzi sobie w środowisku 2D z kamerą z góry. Nasze zadania polega na pokonaniu dwóch typów przeszkód. Pierwszy to rozwiązywanie nudnych zagadek w postaci przesuwania kamieni na przełączniki, najczęściej aby otworzyć jakieś przejście. Drugą przeszkodą są duchy; ubija się je, biorąc rozpęd i waląc z główki. I w tym momencie ujawnia się najbardziej wkurzający element rej gry, czyli sterowanie. Atakować można tylko w jednym z czterech podstawowych kierunków i skoro jest to wypad do przodu, nie mamy pełni kontroli nad postacią. Głównym problemem jest tu jednak podłoga, która jest podzielona na kwadraty, choć tego nie widać. O ile nasz pies może zatrzymać się na ich łączeniu, tak przeciwnicy nie, co przy szerokości pieseła sprawia, że atak dość często kończy się wpadnięciem na wroga, zamiast udanym zaatakowaniu go. Ewentualnie gra nie wyłapie kolizji podczas wyrwania się do przodu, ale już po zatrzymaniu i cofnięciu się po tej samej linii oczywiście to my oberwiemy od wroga.

Wolę sobie nawet nie przypominać, ile niepotrzebnie straciłem żyć przez ten skopany system. Na szczęście nawet na normalu nie ma większej kary za stratę wszystkich serduszek, tylko ileś tam zebranych kości się traci. Przynajmniej na początku nie wyglądało to na coś, co może być kłopotliwe. Okazało się jednak, że za kości kupuje się dostęp do dodatkowych foremek na serduszka i paski staminy… Może i można by sobie nazbierać tych kości i potem wrócić, unikając niepotrzebnych walk, ale w grze nie ma mapy, a łazić w ciemno po tym labiryncie nie ma sensu. Niestety ten brak mapy w pewnym momencie też może odbić się na pchaniu gry do przodu, bo przy chodzeniu na czuje ktoś się w końcu zgubi. Co jeszcze… Aha, ten podział na kwadraty pokazuje się też przy popychaniu kamieni i blokowaniu się psa przy, wydawałoby się, omijalnych narożnikach (ciągle trzeba korygować tor ruchu…). A czy wspomniałem o tym, że skopaną zagadkę można zresetować tylko przez wyjście z aktualnej planszy? No więc tak trzeba zrobić, co oczywiście przywróci też uprzednio ubite duchy…

Milo’s Quest jest grą bardzo nie przemyślaną, choć stara się mydlić oczy dostosowaniem trudności (trzy stopnie) i wyborem zadań (walka, zagadki czy oba). W rzeczywistości jednak niedomaga w technicznych podstawach (np. trafianie atakiem), męczy brakiem banalnych udogodnień typu mapa i nudzi gameplayem (monotonne zagadki i takie same walki). Nie polecam.


Ocena: 4/10


Serdecznie dziękujemy Ratalaika Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: lightUP
Wydawca: Ratalaika Games
Data wydania: 29 stycznia 2020 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Funkcje crossowe: -buy z PS4
Waga: 27 MB
Cena: 21 PLN

Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 20 PLN.


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *