Save the Ninja Clan

Pracownicy Willz wpadli na całkiem dobry pomysł – stworzyć grę naszpikowaną sekretami, tajemnicami i wyzwaniami. Pozycję, w której do granic upakowaliby wartką akcję, szybką przygodę i jakiś prosty scenariusz. Wszystko to się udało – otrzymaliśmy produkcję o naprawdę sporym potencjale. Szkoda tylko, że jest ona niegrywalna…

Save the Ninja Clan to prosta w wyglądzie i mechanice platformówka, w której wcielamy się w grupę mściwych ninja pragnących chronić swój klan. Jakiś bezczelny typ porwał naszych przyjaciół, więc teraz trójka bohaterów musi ich uratować. Oczywiście jednocześnie gramy jednym, jednak w każdej chwili możemy przełączyć się na innego. Mamy do dyspozycji czarnego, zielonego bądź czerwonego, a każdy z tych wojowników cienia posiada unikalną zdolność – pierwszy potrafi wyżej skakać, drugi może szybciej biegać, a ostatni posiada zdolność wtapiania się w tłum. Z tymi bardzo „oryginalnymi” zdolnościami musimy przedrzeć się przez szereg naszpikowanych do granic możliwości pułapkami poziomów. Oczywiście, jak to w platformerach, będziemy musieli skakać po różnych wzniesieniach, przeskakiwać ogromne przepaście, ale także uciekać przed rakietami, piłami tarczowymi czy kolcami. Nie zabrakło też przeciwników z potężnym arsenałem broni. Aby nieco utrudnić zabawę, posiadamy tylko jedno życie, po utracie którego zaczynamy poziom od początku. Na szczęście levele nie są zbyt długie, ale ich poziom trudności do najłatwiejszych nie należy – niejednokrotnie musimy wykonywać tu jakiś parkour, żeby w ogóle przetrwać. A i tak koniec końców się poślizgniemy czy trafi w nas odstający kolec, którego chyba nawet twórcy by nie zauważyli.

Drugim sednem rozgrywki jest zabawa w, jak to twórcy nazwali, Game Managera. Tutaj, oprócz sukcesywnego zaliczania poziomów w standardowy sposób, będziemy odkrywać OGROM sekretów i tajemnic. Naszpikowano ich naprawdę dużo – na każdym poziomie znajdziemy coś (lub kilka cosiów), co nas zaskoczy – jakieś niewidzialne platformy, nagłą zmianę sterowania czy załamanie percepcji. Pod tym kątem dzieje się naprawdę wiele i jest to chyba najważniejszy element Save the Ninja Clan.

Niestety, nie ma róży bez kolców, a te w tym przypadku zarosły już nawet sam kwiat. Produkcja jest niegrywalna – stwierdzenie bolesne, dosadne, ale prawdziwe. Próbowałem zaliczać kolejne poziomy, męcząc się ze spadkiem klatek na sekundę nawet do jednej (zera?), ale poddałem się gdzieś po dziesiątym poziomie. O ile same spadki animacji można jeszcze zdzierżyć, o tyle już ich poślizgi niekoniecznie. Nie dość, że gra „laguje”, to jeszcze te spadki animacji się spóźniają, czego skutkiem jest teleportowanie się gdzieś na drugi (!) koniec mapy (nie trzeba nawet wciskać klawiszy ruchu). I nie, nie ułatwia to zaliczania poziomów – wręcz przeciwnie.

Warto też wspomnieć o kierunku, w jakim poszli graficy Willz. Produkcję można nazwać bardzo minimalistyczną, niemal rodem online’owych platformówek sprzed kilku lat. Nie ma w tym jednak nic strasznego – pozycja swoim  klimatem potrafi zaciekawić, a fanatykom przypomnieć starsze czasy. Oprawa dźwiękowa jest standardowa – ot, jakiś utwór przygrywający w tle i dźwięki zgonów. Pod tym kątem, wbrew pozorom, jest całkiem dobrze.

Save the Ninja Clan miał ogromny potencjał – rozbudowany, długi platformer naszpikowany szybką akcją, wysokim poziomem trudności i ogromem tajemnic do odkrycia. Szkoda tylko, że optymalizacja stoi na poziomie Day D Tower Rush czy Disney Infinity 2.0. Gdyby nie to, było nieźle. W obecnej formie produkcja jest jednak niegrywalna i nie jestem w stanie jej polecić za więcej, niż złotówkę. I to tylko wówczas, gdyby Wam została w portfelu po innych zakupach.


Plusy:

  • Ciekawy pomysł
  • Ogrom sekretów i tajemnic
  • Rozbudowane poziomy

Minusy:

  • Tragiczna (!) optymalizacja

OCENA: 2/10


Serdecznie dziękujemy Sometimes You
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Willz
Wydawca: Sometimes You
Data wydania: 6.10.2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 100 MB
Cena: 15 PLN

Gra jest także dostępna na Nintendo Switch w cenie 20 PLN.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *