Psychedelica of the Black Butterfly

Być może nigdy nie poznałeś prawdy, lecz odnajdziesz ją tutaj…

BPsychedelica of the Black utterfly jest pierwszą grą z serii, która zdaje się składać z dwóch części. Ta druga, Psychedelia of the Ashen Hawk, wyszła na Zachodzie zaraz po poprzedniczce. Długie, frapujące tytuły i niesamowite grafiki sprawiły, że z niecierpliwością wyczekiwałam, aż będę mogła w nie zagrać. Na początek, oczywiście, zajmiemy się jedynką.

Recenzję (oryginalnie po angielsku) napisała H.R. Crabtree

Już animacja początkowa idealnie wprowadza w ton produkcji, a uzyskuje to, pokazując jaskrawy, witrażowy motyw z domieszką mroku i krwi. Natychmiast poczułam, że ta gra może różnić się od większości otome i być może nawet przybierze formę pełnoprawnego visual novel. I po części tak jest. Black Butterfly skupia się bardziej na narracji i związkach wewnątrz grupy niż na gonieniu za romansem, choć nie pomija go. Motyw początkowy jest jednak dość standardowy. Po przeleceniu przez czarną przestrzeń trafiamy do nieznanego świata, oczywiście bez wspomnień, jak do tego doszło i kim jesteśmy. Jednak poznajemy inne osoby, które spotkał ten sam los, i już wspólnie próbujemy przetrwać oraz odkryć prawdę.

I choć taka zapowiedź może sprawiać wrażenie prostolinijnej historii pełnej klisz, zresztą taki też jest początek gry, to później spotyka nas miła niespodzianka. Wpływa na to rozwój opowieści, dialogi postaci i nieustanny rozwój postaci. Poza tym, pomimo zaznaczonego już wstępnego wrażenia poważniejszego tonu, zaskoczyło mnie, że twórcy podjęli się zgłębienia mroczniejszych motywów w postaci poczucia winy, żalu, straconego dzieciństwa czy blizn emocjonalnych. Niestety to podejście nie idzie w parze z rozwojem fabuły jako takiej, co po części może być spowodowane dość typowym settingiem – zostajemy uwięzieni w tajemniczej posiadłości wraz z pięcioma innymi osobami i na początku wszyscy nie posiadają własnej tożsamości. Poza tym właściciel posiadłości zmusza nas do znalezienia brakujących części kalejdoskopu i daje obietnicę szansy na ucieczkę z tego miejsca, jeśli nam się to uda. Przeszkodą w swobodnych poszukiwaniach okazują się dziwne, zabójcze potwory, które panoszą się po korytarzach. Podczas pierwszego spotkania z nimi udaje nam się znaleźć schronienie. To właśnie w tym ciemnym, małym i pustym pomieszczeniu wszyscy decydują się przyjąć jedno z imion wypisanych nad drzwiami. Nam przypada Baniyuri.

Skro przy bohaterce jesteśmy, niestety muszę stwierdzić, że to typowa protagonistka otome. Beniyuri jest damą w wiecznych opałach, która nieustępliwość pokazuje tylko wtedy, gdy chodzi o szczęście innych. Częściej jednak pakuje się w kłopoty przez własną głupotę lub wymaga pomocy z racji słabości fizycznej. Nie jest to dla mnie żadna zaleta, ale przypuszczam, że nagminne występowanie tego motywu jest efektem różnic kultowych, choć wciąż nie zmienia to mojego zdania o tych delikatnych kobietkach w takich grach. W związku z tym na początku miałam obawy, czy nie zepsuje ona historii, ale na szczęście okazało się, że jest w niej trochę więcej głębi. Ostatecznie więc przeciągnęła mnie na swoją stronę, choć zapewne głównie dzięki jej towarzyszom.

Jeśli chodzi o towarzy Beniyuri, to bez wątpienia mogę stwierdzić, że prawdziwa siła tej gry leży właśnie w nich. Do niektórych ciągnęło mnie bardziej niż do innych, ale wpłynął na to scenariusz, którego płynność sprawiała, że chciałam dowiedzieć się więcej. Tu zaznaczę, że otome mają tendencję do podawania nam chłopaków na tacy, czyli wybieramy jednego, nie patrząc na preferencje czy do nas pasuje i w rezultacie zostajemy wrzuceni w nienaturalne sytuacje, które gubią ważkość, nie mówiąc już o psuciu ogólnego doświadczenia. Black Butterfly podchodzi do tego w bardziej wyrafinowany sposób, który można porównać do pełnego posiłku składającego się z dokładnie przemyślanych dań. Przede wszystkim każdy towarzysz ma konkretną osobowość, o której protagonistka ma dość konkretne zdanie. Jeśli dziewczyna nie będzie wydawała się zainteresowana danym bohaterem w kolejnych ścieżkach, końcowy rezultat wątku danego towarzysza nie będzie taki satysfakcjonujący, co odzwierciedli odczucia dziewczyny. Takie podejście sprawia, że wszyscy bohaterowie stają się bardziej kompletni i szczerzy, co wzmacnia opowieść i budujące się w jej trakcie więzi. Połączenie tego z łatwym grindowaniem zakończeń sprawiło, że naprawdę chciało mi się zobaczyć je wszystkie, a nie tylko odhaczyć.

Zestaw mechanik użytych w tej grze wydaje mi się najlepszy spośród wszystkich ogranych przeze mnie VN, co zdecydowanie ułatwia poszukiwanie wszystkich zakończeń czy zdobywanie platyny. Dzięki czytelnemu diagramowi można łatwo przeskakiwać pomiędzy różnymi częściami historii, gdy są już odblokowane. W grze występuje też standardowe szybkie przewijanie tekstu, ale nie ma opcji pominięcia go. To drugie nie jest jednak problemem, ponieważ diagram i save’y są wystarczająco szybkie do nawigowania drogi. Zresztą sejwy zawierają w sobie kawałki tekstów, które ułatwiają identyfikację miejsca i odgałęzienia. Z zadowoleniem odkryłam też funkcję przewijania do tyłu, co jest dla mnie nowością, dzięki czemu można cofnąć się do pożądanego miejsca bez wchodzenia do menu. Jest to bardzo przydatne, gdy się na chwilę odpłynie, co wcale nie jest takie rzadkie przy czytaniu VN-ek.

Wracając jeszcze do diagramu, znajdziemy w nim „krótkie odcinki”, które zawierają wycinki pamięci Beniyuri i jej towarzyszy – uzupełniają one fabułę i dodają dodatkowego kontekstu, aby utrzymać nasze zaangażowanie. Odcinki odblokowują się wraz z postępami w grze, choć nie są w pełni powiązane z etapami głównej fabuły. Próba ogląda ich w chwili, gdy się pojawiały, często mnie konfudowała, więc później po prostu czekałam na większy rozwój wypadków i dopiero do nich wracałam, co ułatwiło zapoznawanie się z nimi.

W produkcji występuje też mini gra w postaci polowania na motyle i jest całkiem fajna. Przy okazji służy za świetną odskocznię od długiego czytania. Osobiście jestem wielbicielką takich rozwiązań, szczególnie gdy jest w tym też dodatkowy cel. W tym przypadku musimy zestrzelić jak najwięcej motyli, zanim odlecą (teraz, gdy to napisałam, widzę, że brzmi to dość ponuro…). Zabawa przypomina arkadową strzelankę, w której walczymy o punkty. Tutaj te zdobyte punkty wykorzystamy do odblokowywania jeszcze większej liczby krótkich odcinków, gdy już będą dostępne. Sama gierka pojawia się co jakiś czas w trakcie fabuły, ale można też do niej wejść z menu, gdyby zabrakło nam punktów lub trzeba było zdobyć ich więcej dla trofeum.

Podczas grania w otome zwykle napotykałam na różne problemy z tekstem i tu nie jest inaczej. Na szczęście są dość rzadkie i nieduże, ale wciąż czasem okazują się frustrujące. Najbardziej kłopotliwe było powtórzenie się ramki z tym samym tekstem w miejscu, gdzie z pewnością być nie powinna. Na szczęście ciąg dialogowy zwykle załatwia wszelkie niedomówienia, ale pojawiają się miejsca problematyczne, szczególnie podczas długich i skomplikowanych monologów, i bez znajomości japońskiego nie można nic zrozumieć.

Styl graficzny jest bez wątpienia cudowny, a już szczególnie w specjalnych CG. Zdecydowanie podbija uczucia miłości i bólu, które są nierozłączną częścią historii. Statyczne tła przypominają obrazy wykonane akwarelą i czasem pojawiają się na nich efekty typu deszcz czy mgła, aby urozmaicić scenerię, gdy jest to potrzebne. Klimat buduje też ciekawa praca kamery i ruchy wykonywane przez bohaterów, co sprawia, że bardziej czujemy te miejsca i osobowości. Sam tekst nie oddałby tego.  Podobnie jest z muzyką w Black Butterfly. Cudownie łączy się ze scenami w trakcie całej gry i podbija melancholię danego miejsca. Na utwory składają się głównie fortepian i instrumenty smyczkowe, wywołując uczycie komfortu oraz wprowadzając w trochę emocjonalny stan umysłu.

Pora na podsumowanie Black Butterfly. Gra nie przełamuje formuły otome, ale zdecydowanie też nie w pełni do niej pasuje. Odejście od typowego podejścia „wybierz sobie chłopaka” otworzyło drogę do pełniejszej historii ze znacznie większą liczbą niuansów. Poza tym zaczyna nam zależeć na bohaterach i kibicujemy im w ich walce o przełamanie udręczonej przeszłości. Sprawiają też, że cieszymy się razem z nimi i czujemy ich ból, gdy ponoszą porażkę. Każda dodatkowa ścieżka daje radość z odkrywania nowych, unikalnych doświadczeń z partnerami. Jestem więc bardzo zadowolona z czasu, który spędziłam z tą grą i już wyczekuję rozpoczęcia drugiej części. 


Ocena: 8/10


Producent: Otomate
Wydawca: Aksys Games
Data wydania: 27 kwietnia 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 1,6 GB
Cena: 179 PLN

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. alf pisze:

    Konkretna recenzja konkretnego tytułu z serii Summer of Mystery! Bardzo dziękuję!
    Czekam na recki pozostałych 2-óch gier z tej serii 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *