Gem Smashers

Wielu powiedziałoby, że Gem Smashers do niczego się nie nadaje i nie uruchomiliby tego, nawet gdyby dawali do Plusa. A ja (ponownie) zaskoczę wszystkich i napiszę, że na recenzowaną tu produkcję czekałem z wypiekami na twarzy od pierwszych zapowiedzi. Nie dane mi było niestety nabyć ją w dniu premiery, a dopiero przy pierwszej obniżce, ale koniec końców mogę ją dla Was zrecenzować.

Próżno tu szukać zawiłej i intrygującej fabuły. Ot, trafiamy na alternatywną wersję naszej planety, która padła ofiarą złego naukowca IMBU. Przeciwnik odebrał nam całą energię, a mieszkańców uwięził w kolorowych kryształach. Trzem protagonistom, a są to Bam, Bau oraz Bom, udało się uwolnić i rozpocząć trudną misję, jaką jest niesienie pomocy przyjaciołom i rozprawienie się z głównym antagonistą.

Cała rozgrywka opiera się na sterowaniu jednym z trzech bohaterów i odbijaniu się od skał, rozbijaniu ich, zbieraniu porozrzucanych i poukrywanych przedmiotów oraz, przede wszystkim, uratowaniu przyjaciół na ponad stu krótkich poziomach. Oczywiście w teorii wydaje się to stosunkowo proste, jednak jeśli dodać przeciwników oraz konieczność zmiany kolorów w celu uratowania przyjaciół z barwnych kryształów, rozgrywka staje się całkiem złożona. Dodatkowym utrudnieniem jest bardzo małe pole manewru (niewielkie plansze) oraz uciekający czas.

Po uratowaniu wszystkich stworków z planszy, będziemy mogli przejść przez drzwi i dostać się na kolejny poziom. Do poprzednich w każdej chwili możemy wrócić, pokonując swój własny rekord poprzez szybsze zaliczenie wyzwania czy zebraniu większej ilości przedmiotów dodających punkty. Osobiście jednak nie czułem potrzeby masterowania poziomów czy wracania do już ukończonych. Sama gra nie daje żadnych dodatkowych profitów za to, więc i motywacja jest niewielka.

Niestety, o ile sama rozgrywka daje całkiem sporo frajdy, o tyle pod kątem audiowizualnym gra raczej nas nie zaskoczy. Po jednej stronie szali mamy poszarpane tekstury i brzydkie oraz powtarzalne plansze, po drugiej kreskówkową grafikę. Lewą część szali przechyli co najwyżej przeciętne udźwiękowienie, a prawą bogata kolorystyka. Po wyrównaniu wszystkiego okazuje się, że mamy do czynienia z przeciętną oprawą audiowizualną, która pomimo walki, nie wychodzi z bitwy zwycięsko. Trzeba jednak mieć na uwadze, że oryginalna produkcja pojawiła się w 2003 roku na GBA, a tu mamy do czynienia z remake’iem.

Gem Smashers najchętniej nazwałbym arkanoidem na sterydach. Ta niezbyt imponująca wizualnie, ale całkiem wciągająca gameplayowo produkcja o sporej ilości poziomów potrafi zająć kreatywnie  nasz czas przez dwa, może trzy wieczory. Osobiście poleciłbym ją wszystkim fanom niebanalnych zręcznościówek, ale dopiero gdy cena zejdzie do 9-12 złotych. Przy siedemnastu złotych (pierwsza obniżka) gra może nie spełniać wszystkich oczekiwań, a premierowe 33 złote to już mocno przesadzona kwota.


OCENA: 6/10


Producent: Frame Studios
Wydawca: Funbox Media
Data wydania: 24 lutego 2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 230 MB
Cena: 33 PLN

Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 80 PLN.


Tekst powstał dzięki naszej współpracy z Play-Asia! Dzięki Waszym zamówieniom zrobionym tam przez wejście przez nasz reflink (w banerze poniżej) oraz/lub z użyciem naszego kuponu zniżkowego będziemy w stanie zrecenzować jeszcze większą liczbę gier.

play-asia-bannerplay-asia_mypsvita

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *