Pixel Junk Monsters 2

Coraz więcej gier otrzymuje na słiczu kontynuacje produkcji, które pierwotnie pojawiły się na Vicie. Tym razem padło na Pixel Junk Monsters 2.

W pierwszą część nie grałem, ponieważ czeka gdzieś na kupce wstydu, aż znajdę czas, dlatego po ograniu kontynuacji sięgnąłem do tekstu Szpona, aby wyłapać innowacje. Twórcy nie zaszaleli na pewno z tłem fabularnym, ponieważ znowu naszym jedynym celem będzie ochrona Chibisów. Jaka jest motywacja przeciwników? Tego niestety się nie dowiemy, mimo to musimy ich wyeliminować.

Opór stawiamy standardowo jak na gatunek tower defense, czyli poprzez budowę wież, które będą atakować nieprzyjaciół. Niestandardowy jest jednak sposób ich lokowania, ponieważ zmusza nas do dostania się w konkretne miejsce naszym bohaterem. W przeciwieństwie do jedynki zastosowano tutaj zróżnicowane uwarunkowanie terenu, dlatego dostanie się w konkretne miejsce może wymusić na nas długą wędrówkę, co w produkcjach wymuszających szybkie reakcje jest dość uciążliwe.

Kolejnym istotnym uwarunkowaniem jest zastanie rośnięcie w danym miejscu drzew bądź krzaków, bo tylko wtedy możemy przerobić je na fortyfikację. Dodatkową trudnością jest wyczucie, czy budując budynek, zniknie jedno drzewo, czy więcej, blokując dalszy rozwój w danym miejscu. Odczuwalne jest to zwłaszcza na mapach z mniejszą ilością zieleni.

Przejdźmy jednak do najważniejszej rzeczy, czyli samych budynków. Zostały one podzielone na trzy kategorię – uniwersalne, przeciwpiechotne i przeciwlotnicze, a w każdej kategorii kilka możliwości, przy czym ich liczba zwiększa się wraz z postępem w grze. Po odblokowaniu nowych, możemy powtarzać już raz odbyte misje wraz z nowymi fortyfikacjami. A będzie to nieraz wymagane, ponieważ kawałek tęczy otrzymamy tylko i wyłącznie, gdy przejdziemy misję perfekcyjnie. Osobiście uważam to za największą głupotę, gdyż same misje trwają dość długo, a wielokrotnie zdarzało mi się stracić Chibisa w ostatniej fali, a bez tęcz nie odblokujemy kolejnych zadań.

Budowanie wież będzie też ograniczone posiadaną przez nas gotówką, którą zdobędziemy, pokonując przeciwników. Niestety musimy ją zebrać osobiście, latając Tikimanem po planszy, inaczej znika. Kolejnym utrudnieniem jest jej kałczukowatość, więc dodatkowo część z niej potrafi pospadać w różne urwiska, pozbawiając nas dochodów. Raz na jakiś czas zamiast monet wypadnie kryształ. Są one potrzebne do zakupu niektórych budynków lub ich ulepszania, bo ta druga czynność jest możliwa tylko poprzez wykonanie tańca obok budynku lub przez wykańczanie przeciwników, co w obu przypadkach trwa dość długo.

Zostały jeszcze takie rzeczy, jak chociażby pułapki. Nasz stworek może znaleźć różne owoce, które stawiamy na drodze przeciwników, oraz może staczać na nich kuliste skały. Obie rzeczy są jednak dość trudne do wykorzystania w taki sposób, jaki chcemy, więc ostatecznie są bardziej dodatkiem niż konkretnym elementem strategii.

Do oprawy audiowizualnej nie można mieć zastrzeżeń, ponieważ zarówno oprawa audio, jak i graficzna są zadowalające. Pokuszono się nawet o dodanie widoku zza pleców bohatera, jednak nie wiem, co miało to nam dać, ponieważ ten tryb jest niepraktyczny. Największą wadą jest jednak dostępny zoom, w którym nie da się ustawić widoku na całą mapę na raz. Jest to bardzo uciążliwe, gdyż przeciwnicy potrafią wyłonić się z różnych części planszy.

Pixel Junk Monsters 2 to tak naprawdę gra średnia, która z jednej strony wprowadza sporo nowości względem jedynki, z drugiej są one zbyteczne, jak tryb z widokiem zza pleców bohatera. Najbardziej mnie jednak irytowało wymuszanie na graczu idealnego przejścia, aby móc odblokować dalsze etapy. Jest to po prostu zabieg głupi, który jeszcze bardziej mnie do siebie zniechęcił.


Ocena: 5/10


Serdecznie dziękujemy Spike Chunsoft
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Q-Games
Wydawca: Spike Chunsoft
Data wydania: 30 maja 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 2,67 GB
Cena: 60 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *