Habroxia

Jeśli brakowało Wam shoot’em upa na Vicie, to pojawiła się nowość w postaci gry pod tytułem Habroxia.

Fabuły w niej nie znajdziemy, chociaż produkcja oferuje tryb o nazwie „Story Mode”. Składa się on z piętnastu leveli, z czego trzy są przeznaczone do walki z bossami. Przypuszczam, że ten ciąg kilkunastu zadań oraz ostatni, w sumie zaskakujący przeciwnik, mają tworzyć umowną historię. Tak czy inaczej siadamy za stery kosmicznego myśliwca i w większości przypadków musimy tylko dotrwać do końca planszy. Najczęściej też na ich końcu znajdują się minibossowie, a na dwóch levelach trzeba zebrać dryfujących austronautów. Do dyspozycji, z czasem, zostają nam oddane jeszcze trzy tryby. Pierwszy to „Inwazja”, w której odpieramy kolejne, nalatujące na nas z góry fale przeciwników. Mamy tam na początku mniej życia niż normalnie oraz słabszą broń. Następny tryb to „Na ratunek” – lecimy w nim w prawo i zbieramy dryfujących rozbitków, tak długo, jak starczy nam życia. W tym przypadku też mamy mało życia, ale trochę mocniejszą broń. Ostatnia forma zabawy to „Dziewica z tarczą”, czyli jesteśmy delikatnym stateczkiem, który ma słabą broń i czasem tarczę do włączenia – można uznać ten tryb za odpowiednik survivalu.

O ile ktoś nie ma zacięcia do pooprawiania swoich wyników, to z grą można spędzić do dwóch godzin. Głównym powodem tego jest niezbyt wymagający poziom trudności. W kampanii widać pewien postęp narastających utrudnień, ale ponieważ plansze są krótkie, to nawet te sporadyczne powtórzenia wynikające ze zgonów nie wpływają zbytnio na czas z Habroxią. Ewentualnie można sobie utrudnić rozgrywkę, omijając różne power-upy oraz nie ulepszać statku o mocniejszy atak czy dodatkowe rakiety, ale wtedy przechodzenie gry będzie bardziej przypominało tor przeszkód. Pozostałe trzy tryby mają narastający, choć wolno, poziom trudności, ale trofea wpadają dość szybko, więc u gracza musi zaskoczyć już wspomniane zacięcie. Być może, gdyby nasz stateczek latał szybciej i tak też przesuwała się plansza, to cała rozgrywka nabrałaby dynamiki, a wtedy chęć ponowienia walki byłaby  większa. Niestety produkcja cierpi na swego rodzaju ślamazarność, co  nie idzie w parze z tym gatunkiem.

Ten niedługi czas, który spędziłem z Habroxią, był jako tako przyjemny. Gra mnie specjalnie nie wciągnęła, ale też nie odrzuciła czy znudziła na tyle, abym chciał z niej zrezygnować. Przeszedłem więc kampanię, zajrzałem do pozostałych trybów i tyle. Czy warto za to dać 29 złotych? Tak, o ile macie większy głód na shmupa i lubicie polepszać swoje wyniki. W pozostałych przypadkach lepiej poczekać na jakieś promo.

PS. Muzyka w tej grze jest tak denna, że aż zastanawia mnie, ile osób, które kupią kolekcjonerkę, zdecyduje się puścić OST-a z płyty… Wydawca spokojnie mógłby odpuścić to CD i nie marnować zasobów na coś, co brzmi na uderzanie palcem w dwa, trzy klawisze na syntezatorze.


Ocena: 5,5/10


Serdecznie dziękujemy eastasiasoft
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Lillymo Games
Wydawca: Lillymo Games
Data wydania: 25 września 2019 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Funkcje crossowe: -buy z PS4
Waga: 37 MB
Cena: 29 PLN

Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 32 PLN

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. alf pisze:

    Jest: “Jeśli brakowało Wam shoot’em upa na Vicia”
    Powinno być: “Jeśli brakowało Wam shoot’em upa na Vicie”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *