Metropolis: Lux Obscura

A wydawało mi się, że Sony nie pozwala na gołe cycki w grach dostępnych na PlayStation… Widocznie może troszkę pokazówki jest OK, tyle że „troszkę” to niedomówienie.

Ale znowu nie wyskakują z bluzek, staników itd. nagminnie. Nie, tak jakoś pięć razy i na chwilę, chyba też przy scenie seksu były (zabawne rozciąganie i ściąganie kadru). Zacząłem od tych cycków, bo jak japońskim produkcjom można zarzucić epatowanie nimi, tak Metropolis w całości jedzie na tematyce dla dorosłych, począwszy od ponętnych kobiet, na krwawej jatce kończąc. Uzasadnieniem fabularnym ma być główny bohater, który właśnie wyszedł z więzienia. Miasto, w którym mieszka, oferuje głównie zostanie kryminalistą, więc i tak skończył nasz Jon Lockhart. Cóż więc innego mu zostaje, niż wrócić do dawnych robót po wyjściu z więzienia i przy okazji spróbować znaleźć dawno utraconą ukochaną? No właśnie, nic. Fabuły w tej grze nie ma dużo, ot można by ją zmieścić w jednym komiksowym zeszycie, i to łącznie z wszystkimi ścieżkami, które prowadzą do czterech zakończeń. Aby je uzyskać, w danych momentach musimy dokonać odpowiednich wyborów, np. najpierw wziąć kokę, a potem dać ją uratowanej striptizerce. Czuć w tym wszystkim troszkę „Sin City” i filmów skupiających się na półświatku, ale trudno mówić o czymś, co ma znaczenie. Ot takie tam czytadło, aby jakoś sprzedać prosty gameplay. Bardziej niż fabuła wyróżnia się komiksowa forma podania treści, ponieważ jest całkiem dobrze narysowana, ale też znowu znajdzie się trochę mankamentów, jak np. nietrzymanie jednolitości twarzy jednej postaci. Lepiej wypada muzyka, która pasuje do tych mroczniejszych klimatów. Dubbing też jest w porządku, choć lepiej wypadają męskie głosy, kobiece są, hmm, generyczne.

W sumie… po napisaniu powyższego akapitu o fabule i oprawie jednak lepiej pasuje stwierdzenie, że gameplay został do nich po prostu dodany. Głównie dlatego, że to tylko zabawa w dobieranie do przynajmniej trzech takich samych obrazków. W tym tytule jednak nie próbujemy pozbyć się wszystkich elementów z planszy, a przeciwnika. Raz będzie to jeden gnojek, innym razem dwóch policjantów, jeden po drugim. Dobierane z ikonek trójki przede wszystkim zabiorą wrogowi kilka punktów życia, ale możemy tez naładować złość dla lepszych efektów czy trochę się uzdrowić. W zależności od walki mamy od jednej do czterech tur, by potem zaatakował przeciwnik, i znów przyszła nasza kolej. Na początku zabawa jest wymagająca, bo nie mamy jeszcze żadnych stałych buffów, a więc i obrona jest licha, i atak, w związku z czym jakoś nawet cztery pierwsze bójki mogą wymagać i pięciu podejść. Potem, nawet przy kilku atakujących, jest już znacznie prościej, bo np. co jakiś czas odnowi się zdrowie czy znikną wszystkie ikonki policji.

Gra jest krótka, zajmie może trzy godziny przy próbie zdobycia wszystkich czterech zakończeń (mogą wpaść po dwa na jedno podejście). Produkcja na pewno wybija się pomysłem na dostarczenie nam czegoś w dojrzalszych klimatach, ale znowu nie wychodzi poza oklepane gadki ludzi ulicy o tym, jakie to przejebane mają życie i muszą być kryminalistami, i typowe dla takiego typu „kina” laski. Tak więc nie dajcie się zwieść marketingowym zachwytom nad fabułą. Podobnie jest z gameplayem, tyle że go nie można wykorzystać jako haczyk na konsolowego gracza. Na szczęście w praktyce jest wystraczająco w porządku, żeby utrzymać nas do końca gry i dać jakąś satysfakcję, a konkretnie, gdy wygramy, będąc w trudnej sytuacji. Przypominam jednak, że gra cierpi na brak zbalansowania trudności. I na koniec AV – to jest najlepsza część tej gry. Standardowa cena to 42 PLN i w tej kwocie nie polecę Metro nikomu (już lepiej wygląda słiczowe 32 PLN). Ale jeśli gra trafi do promocji, najlepiej 50% i więcej, to czemu nie, chwilę zajmie.


Ocena: 6,5/10


Serdecznie dziękujemy Sometimes You
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Ktulhu Solutions
Wydawca: Sometimes You
Data wydania: 4 kwietnia 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 626 MB
Cena: 42 PLN

Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 32 PLN.

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *