Zero Time Dilemma
Zero Time Dilemma jest już trzecią i zarazem ostatnią częścią serii Zero Escape. Za jej powstanie odpowiada Kotaro Uchikoshi, znany wcześniej w Japonii z cyklu Infinity. Podobnie jak jego poprzedni projekt, tak i gry Zero Escape – 999: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors i Virtue’s Last Reward – zostały bardzo pozytywnie przyjęte przez recenzentów i graczy. Ciekawostką jest jednak to, że obie pozycje cieszyły się o wiele większą popularnością na Zachodzie niż w Kraju Kwitnącej Wiśni. Wstępne wyniki sprzedaży Zero Time Dilemma w Japonii i notoryczny brak pudełek tej gry w amerykańskich sklepach potwierdza utarty przez poprzedniczki schemat. Do sprawdzenia pozostaje więc już tylko jedna kwestia, czy najnowsza pozycja w serii dorównuje dwóm pozostałym.
Recenzję napisali: Polydeuces i Roller
Omawiany tytuł opowiada historię dziewięciu osób uwięzionych w podziemnym obiekcie, którzy zostają zmuszeni do przystąpienia do śmiertelnej gry zwanej „Decision Game”. W odróżnieniu od poprzednich części tym razem mamy trzech protagonistów – strażaka Carlosa, tajemniczego chłopca z wielkim hełmem i pielęgniarkę Dianę. Pierwszą osobą, którą spotykają po przebudzeniu, jest zamaskowany mężczyzna, samozwańczy Zero, który jest organizatorem gry. Zasady jego zabawy, jak sam wyjaśnia, są proste – aby ją ukończyć, musi umrzeć przynajmniej sześć osób, ponieważ tylko wtedy możliwe jest otworzenie drzwi pozwalających na ucieczkę. Ponadto każda z postaci nosi specjalny zegarek, którego nie da się zdjąć. Pełni on dwa zadania – pokazuje godzinę i co dziewięćdziesiąt minut wstrzykuje w uczestników środek wywołujący utratę pamięci. Oprócz utraty pamięci Decision Game będzie utrudniać podejmowanie moralnych decyzji, które zdecydują o życiu bohaterów. Zadania nie ułatwi też wiele pokojów wypełnionych urozmaiconymi zagadkami. W takich warunkach graczom przyjdzie znaleźć odpowiedź na dwa pytania: „Kim jest Zero?” i „Jaki jest cel Decision Game?”.
Gameplay dzieli się na dwie części: przygodową i logiczną. Będzie to pewnie niemałe zaskoczenie dla starych wyjadaczy serii, w końcu dwie poprzednie gry z serii Zero Escape były przedstawicielkami gatunku visual-novel. Pomysł może wydawać się kontrowersyjny, ale ma swoje zalety. Pierwsza, jaka przychodzi na myśl, to znaczne poszerzenie fizycznych możliwości ekspresji emocji, czy to w postaci gestykulacji czy mimiki. Ponieważ część przygodowa ZTD przypomina produkcje studia Telltale, powinniście już zobrazować sobie, jak to teraz wygląda. W kwestii przygodowego gameplay’u twórcy przygotowali wybór bohatera/ki przed każdą oddzielną linią czasu. Po wybraniu postaci i konkretnego wydarzenia zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń. Obserwujemy w nim poczynania wybranego protagonisty i jego drużyny, a od czasu do czasu podejmujemy jakąś decyzję. Tutaj, w odróżnieniu od gier Telltale, wybory mają rzeczywisty wpływ na dalszą fabułę. Jak już wspominano, czekające na nas decyzje nie są z tych błahych, od nich będzie zależeć, czy inny uczestnik „Decision Game” zginie czy przeżyje. Każdy z bohaterów ma do opowiedzenia własną historię, mniej lub bardziej bogatą, osobiste problemy i powody dołączenia do misji w Nevadzie.
Druga część rozgrywki to znane wszystkim fanom serii „Escape Roomy”. Po zamknięciu w pokoju musimy wydostać się z niego poprzez rozwiązanie szeregu zagadek przygotowanych przez Zero. Łamigłówki do łatwych nie należą – wymagają podstawowej znajomości matematyki, fizyki czy chemii. Niestety, mimo że nie są one najłatwiejsze, wciąż są mniej wymagające i mniej ciekawe od zagadek z poprzednich części. Mimo to wciąż odczuwa się satysfakcję po ich rozwiązaniu.
Nowa forma opowiadania historii wiąże się z nowymi rozwiązaniami graficznymi. Mimo tego, że modele 3D pojawiły się już w Virtue’s Last Reward, twórcy w najnowszej części poszli o krok dalej i zaserwowali nam prezentację w stylu gier Telltale. Przekłada się to na dynamiczną kamerę oraz pełne modele postaci w stylu cel-shadingowym. Czy to dobra zmiana? I tak i nie. Z jednej strony otrzymujemy dość szczegółowe modele postaci, a wspomniana wcześniej kamera pozwala na wizualizację wielu scen w lepszy sposób. Niestety tak dobrze nie wypadły już animacje, ponieważ są one bardzo sztywne. Ruchy ust postaci nigdy nie synchronizują się z dubbingiem (bez względu na to, czy wybierzemy japoński, czy angielski). Postacie wykonują jedynie podstawowe czynności i gesty. Jeśli dzieje się coś bardziej „zaawansowanego”, jak na przykład upadek bohaterów na ziemię po podaniu środku nasennego, to kamera… po prostu odwraca się w inną stronę (np. na sufit), aby uniknąć pokazywania tychże animacji. Na całe szczęście nie wpływa to na odbiór fabuły i immersję. Muzykę, tak jak w przypadku obu poprzednich części, skomponował Shinji Hosoe. W przeciwieństwie do warstwy graficznej, w tej kwestii zmieniło się najmniej. Większość utworów to remixy znanych fanom kawałków z poprzednich części. Oczywiście pojawiło się kilka zupełnie nowych melodii, jednakże są one mniejszością w soundtracku gry. Oryginalne głosy wypadają świetnie i pasują do każdej postaci, nadając im charakteru. Angielska wersja językowa jest nienajgorsza, lecz nie dorównuje japońskiemu odpowiednikowi. Jej niezaprzeczalnym plusem jednak jest fakt, że możemy wyłączyć opcjonalne napisy w sekcjach fabularnych i jedynie słuchać dialogów, co daje odpocząć oczom od ciągłego czytania.
Opinie
Polydeuces
Zero Time Dilemma to kawał porządnej historii, pełnej zawiłości i zagadek. Fabuła cały czas trzyma w napięciu, więc przez całą grę nie miałem ani razu poczucia znużenia rozgrywką. Dobrym posunięciem było podzielenie historii na mniejsze fragmenty. Dzięki takiemu zabiegowi nie musimy przerywać gry w samym środku historii, możemy na spokojnie ukończyć jeden z fragmentów, a kolejny zacząć już przy następnym odpaleniu konsoli. Muzyka pasuje do klimatu gry, a głosy postaci brzmią dobrze. Z grafiką jest już niestety gorzej, jednak to nie ona liczy się w tej pozycji najbardziej. Grę najlepiej ograć po zaliczeniu dwóch poprzednich części, jednakże nowi gracze również będą się dobrze bawili, chociaż będą mieli problem ze zrozumieniem części pojęć, nie wspominając już o nawiązaniach do poprzednich odsłon serii.
Fabuła: 9/10
Audio: 8/10
Video: 6/10
Gameplay: 9/10
Ocena ogólna: 8/10
Roller
Pokładałem duże nadzieje w najnowszej części Zero Escape, lecz, niestety, po zobaczeniu napisów końcowych czułem lekki niedosyt i rozczarowanie. Historia opowiedziana w Zero Time Dilemma nie jest zła, ale zdecydowanie zostawia zbyt wiele pytań i nierozwiązanych intryg. Nie miałbym nic przeciwko takiemu rozwiązaniu, gdyby tylko ta część nie była zakończeniem serii. Same zwroty fabularne, co prawda sprytne, nie zaskakiwały tak samo, jak te z poprzednich części. Pomimo tych wad przedstawiona fabuła wciąga do samego końca i nie pozwala oderwać się od konsoli. Poziom trudności zagadek jest dobrze wyważony – niezbyt trudne, ale też nie banalne (szkoda tylko, że jest ich stosunkowo mało). Obawiałem się przejścia z visual novelowego stylu na bardziej filmowy, ale, jak się potem okazało, niepotrzebnie, gdyż poza zgrzytami z animacją wyszło to całkiem nieźle. Muzyka skomponowana przez Shinjiego Hosoe nie zawodzi, lecz zdecydowanie pojawiło się zbyt wiele remixów w stosunku do nowych ścieżek. Czy Zero Time Dilemma jest grą wartą polecenia? Pomimo swoich wad dla fanów serii jest to nadal tytuł obowiązkowy, graczom niezaznajomionym z Zero Escape polecałbym raczej sięgnąć najpierw po wcześniejsze gry.
Fabuła: 7/10
Audio: 8/10
Video: 6/10
Gameplay: 8/10
Ocena ogólna: 7/10
Plusy:
- Soundtrack
- Zagadki
- Fabuła…
Minusy:
- …która ma pewne niedociągnięcia
- Animacje postaci
Grafika: 6
Dźwięk: 8
Fabuła: 8
Gameplay: 8.5
Ogólna ocena: 7.5/10
Producent: Spike Chunsoft
Wydawca: Aksys Games
Data wydania: 28.06.2016 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna (tylko US)
Waga: 979 MB
Cena: 169 PLN
Grę przeszedłem, platyna jest, ale niedosyt został. Po genialnej dwójce spodziewałem się więcej. Niektóre zwroty akcji dobijają… Postacie mało rozwinięte, wszystko hermetycznie zamknięte, a wyjaśnienie, kim jest Zero, sprawiło, że Vita prawie poleciała przez okno… to nawet nie było zabawne…
Jedyne co dobrego wyszło z ZTD to memy.
Przyczepić się trzeba do masy rzeczy: naciągany na maksa, kosmiczny plottwist, wywalone za okno obietnice zapowiadane po VLR dotyczące wyjaśnienia masy wątkow, zaledwie ślizniecie się po historii nowych bohaterów, masakryczne sterowanie (często kursor nie ‘klika’ w zaznaczone miejsce), fatalna oprawa, powielenie muzyki ze starych gier i momentami prostackie wręcz zagadki. Zabrakło magii w interakcji bohaterów, najciekawsze postaci zazwyczaj są martwe a cała gra sprawia wrażenie wydanej na szybko bo brakło funduszy i trzeba było łatać jak się da. Spokojnie można było by wykręcić z 30% do fabuły i nie rozwlekać niczego przy tym. Teraz zostaje czekać na Zero 4
Zero Escape 4 nie będzie, Kotaro Uchikoshi potwierdził, że ZTD to ostatnia część serii.
Po rewelacjach z końcówki gry i zarysowanych motywach Zero bym nie przesądzał z zakończeniem na 3 częściach. Jakby trylogia miała być definitywnym zakończeniem sagi to wątki zostały by zakończone.
Furtka została otwarta – Uchi poczuje pieniądz to zrobi sequel. Na razie trzeba poczekać na zapowiadany FAQ.
Mam podobne odczucia do ciebie (co napisałem w moim podsumowaniu). Co do 4 części to nie byłbym taki pewny, na pudełku gra reklamuje się jako “conclusion to the zero escape series”. Pewnie zrobią FAQ jak w przypadku 999 i VLR gdzie Kotaro wyjaśni kilka rzeczy i tyle.
Uro, poziom historii jest gorszy na pewno od 999, w mojej opinii mniej więcej na poziomie VLR. Jedynym mankamentem jest to, że sporo rzeczy zostało nierozwiązanych.
Jeśli chodzi o fabułę to tutaj akurat plusuje 999 w stosunku do VLR. Historia jest przede wszystkim, w pewnym umownym zakresie, prawdopodobna. VLR wybiega znacznie bardziej w fantastykę. W 999 z kolei ostatnia zagadka mnie trochę zawiodła. Fabularnie jest genialna, ale dla znających mechanikę “gry” – tutaj nazwa własna, jest na bardzo niskim poziomie.
A w Europejskim pss to cudo dostanę czy sprowadzać lepiej?
Tak, znajdziesz:
https://store.playstation.com/#!/pl-pl/gry/zero-escape-zero-time-dilemma/cid=EP1024-PCSB00942_00-ZEROESCAPE000000
Przyznam się otwarcie, że jeszcze nie miałem okazji zapoznać się z ZTD. Poprzednie części dostarczyły mi niezapomnianych wspomnień. Liczyłem, że z recenzji dowiem się jak prezentuje się poziom historii w odniesieniu do 999 i VLR. Niestety ta zagadka pozostaje bez odpowiedzi 😉
Masz na myśli bezpośrednie nawiązania czy jakość ogólną?
Zastanawiałem się nad ogólną jakością i wtórnością czy świeżością. Mechanikę znam i w tej materii chyba niewiele się zmieniło. Grałem niestety najpierw w VLR, a dopiero potem w 999 i tutaj odczułem pewną schematyczność. W moim przypadku na niekorzyść 999, ale zdaję sobie sprawę, że nie jest to prawidłowa chronologia i mylne odczucie. Zastanawiałem się czy ZTD powiela schematy. Przyznam, że MyPSV jest jedynym portalem, na którym czytam obecnie recenzje 😛 Dlatego czułem się lekko zawiedziony, że nie otrzymałem odpowiedzi na pytania, których szukałem 😉
To zależy gdzie ta schematyczność w 999 cię dopadała. Przy zagadkach? Przy fabule? Przy wyborach i ścieżkach? ZTD w strukturze niczym się prawie nie różni od poprzednich części czyli fabuła, zagadka, fabuła/wybór itd i tak w kółko. Trochę świeżości dodaje tu posiatkowany flowchart, który daje trochę więcej swobody na początku. Sa tu typowe zagrania z VLR czyli aby przejść dalej musisz poznać odpowiedź z jakiegoś innego fragmentu. W skrócie – ZTD to nadal Zero Escape i skoro cię dopadała schematyczność wcześniej to tu też może.
Miałem na myśli raczej to, że pewne rozwiązana pojawiają się w obu grach. Nie chodzi o mechanikę, a sam pomysł na zagadki. Abyśmy mieli jasność, obie części uważam za wybitne 😛
999>VLR>ZTD w mojej opinii, więcej na ten temat to już spoilery 😉
A, i wspomniałem pod koniec, ze twisty też najmniej zaskakujące ze wszystkich ZE.