My Name is Mayo
Pewnie każdy zauważył, że na naszej konsoli przenośnej pojawia się już mniej popierdółek ze smartfonów. O ile w ciągu pierwszych trzech lat od premiery, w PS Store zadebiutowało kilkadziesiąt mniej i bardziej rozbudowanych gierek z komórek, o tyle teraz jeśli twórcy decydują się na port to robią to raczej z bardziej ambitnymi projektami, które już swoje zarobiły. Czasami jednak w sklepie pojawi się jakaś totalna popierdółka, jak choćby My Name is Mayo.
Recenzowana pozycja już od pierwszych zapowiedzi informowała nas, że do czynienia mamy z grą polegającą na klikaniu w słoik majonezu. I nie są to żarty, bo tak właśnie wygląda rozgrywka – za pomocą gałki poruszamy ikoną ręki, a iksem klikamy w przedmiot znajdujący się w centralnym położeniu. Wraz z postępem odblokowywać będziemy bardzo krótkie, kilkuzdaniowe scenariusze oraz nowe kostiumy, w które przebierze się nasz bohater. W garderobie znajdziemy bikini, przebranie banana, sera czy ketchupu. Nie ma tego jakoś bardzo dużo, ale sama rozgrywka trwa niecałą godzinę, więc ilość przebrań można określić mianem wystarczającej.
Oprawa wizualna jest raczej minimalistyczna. Poza naszym bohaterem, kilkoma kostiumami i spadającymi kotami (po przebraniu się w odpowiedni strój) nie znajdziemy tu raczej nic więcej. Czasami nasz Majonez trzyma jakąś gitarę czy bombę, ale tło cały czas pozostaje jednolite. Co więcej, podczas zabawy przygrywa nam jeden bardzo krótki kawałek, który po kilku sekundach się zapętla.
Nie mam pomysłu co jeszcze mogę napisać o grze, w której nic się nie dzieje, a naszym jedynym celem jest kliknięcie w słoik majonezu jakieś dziesięć tysięcy razy (sic!). Już przy Aabs Animals („interaktywne tapety”) mogłem się bardziej rozpisać, wspominając chociażby o organizacjach, na które twórcy oddawali część zarobionych pieniędzy. W przypadku My Name is Mayo nic mi do głowy nie przychodzi, więc przejdę od razu do krótkiego podsumowania. Twórcy nie oszukują nas, że po zakupie otrzymamy rozbudowaną produkcję ze znakomitym scenariuszem pełnym zwrotów akcji i mrożących krew w żyłach dialogów. Nie, od razu mówią, że jedynym celem gry jest klikanie w słoik majonezu, a „scenariuszem” są krótkie, często bezsensowne zdania, typu „A group of crows is called a murder”. Gdybym miał w jednym zdaniu podsumować recenzowaną produkcję, nazwałbym ją w pełni minimalistyczną – mamy tu minimalistyczną grafikę, udźwiękowienie, gameplay, a nawet czas gry wynoszący 40 do 60 minut. Nie pozostaje mi więc nic innego jak wystawić jej minimalistyczną ocenę. Gra została wydana na chwilę obecną w Ameryce Północnej i wyceniona na 99 centów (ok. 4 PLN). Posiada też platynowe trofeum, które zapewne sprawi, że gra sprzeda się całkiem nieźle (kliknąć 10 tysięcy razy dla platynowego pucharka… niektórzy poświęciliby nawet milion kliknięć, byle go zdobyć). Osobiście uważam, że produkcja nigdy nie powinna powstać lub być dystrybuowana za darmo, bowiem dosłownie nic sobą nie reprezentuje (gdyby chociaż wcisnąć jakieś krótkie i logiczne cutscenki…), a sieciowe rankingi wyświetlające liczbę kliknięć raczej nikogo nie zachęcą do marnowania czasu.
Zalety:
- Wystarczająca ilość kostiumów
- Sieciowe rankingi
- Cena?
Wady:
- Jedna wielka definicja minimalizmu
- Nieudany humor, bardzo krótki czas gry
- Platynowe trofeum (tylko dlatego, żeby gra się sprzedała)
OCENA: 1.5/10
Serdecznie dziękujemy Green Lava Studios
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry
Producent: Green Lava Studios
Wydawca: Green Lava Studios
Data wydania: 8 listopada 2016 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 35 MB
Cena: 0.99 USD (około 4 PLN)
Najnowsze komentarze