Gal*Gun: Double Peace
Do rozpoczęcia Gal*Guna przymierzałem się dobre trzy miesiące. Dlaczego tak długo? Po pierwsze, inne tytuły do ogrania, po drugie, brak chęci na ten konkretny tytuł. Gdy w końcu zdecydowałem się po niego sięgnąć, miałem mieszane uczucia. Czy jest to produkcja warta uwagi?
Japońskie gry przyzwyczaiły nas do absurdalnych historii, ale mimo to ciągle potrafią nas zaskoczyć. Nie inaczej jest i tym razem. I choć zaczyna się dość zwyczajnie – wcielamy się w postać młodego licealisty Houdaia, który rozpoczął drugi rok nauki w szkole. Zostaje on jednak postrzelony strzałą Kupida o znacznie zwiększonej mocy, co powoduje, że wszystkie pobliskie dziewczyny chcą go posiąść tak bardzo, jak ja Personę 5. Urok nie omija większości żeńskiej części szkoły, a z życiowego nieudacznika bohater staje się najbardziej rozchwytywaną osobą w liceum. Sprawczyni wypadku, Ekoro, przekazuje nam niezbyt ciekawe wieści: albo znajdziemy do zachodu słońca swoją drugą połówkę, albo już nigdy nie zaznamy miłości. Sprawa wydaje się beznadziejna, dopóki nie spotykamy Shinobu i Mayi, naszych przyjaciółek z dzieciństwa.
Podczas swojej wędrówki w poszukiwaniu tej jedynej nasz protagonista spotka również Kuronę, demonicę starającą się jak najbardziej pokrzyżować plany naszemu bohaterowi. Używa ona własnej mocy, powodując, że niektóre z dziewczyn zaczną traktować nas bardziej sadomasochistycznie. Warto wspomnieć o dialogach, które są jednym z największych plusów produkcji – w odpowiednich chwilach zachowują powagę tylko po to, aby za moment zaszczycić gracza jakimś dowcipem lub gagiem.
Wydawcom należy się szacunek za sprowadzenia tego tytułu na Zachód – szczególnie za to, że został on opublikowany bez żadnych zmian. Przejdźmy zatem do gameplayu, jednej z istotniejszych części produkcji, który niestety nie jest idealny. Mamy tu do czynienia z gatunkiem znanym przede wszystkim z automatów: strzelanką na szynach. Ci, którzy mieli z nim styczność, zapewne wiedzą, że jest to ten typ gry potrafi wciągać. Niestety, mimo szerokiej gamy ścieżek, dostępnych zakończeń i nieliniowości, rozgrywka nie przyciąga tak, jak automatowe odpowiedniki. Houdai posiada broń strzelającą feromonami powodującą u dziewczyn euforię. Leży tutaj celowanie, które jest niezwykle irytujące, ponieważ aby nasz strzał poskutkował, należy trafić cel w odpowiednią partię ciała. Możemy też użyć prawego triggera, aby przybliżać ekran i odkrywać ukryte przedmioty, wiążące się z pobocznymi questami. Klikając trójkąt, wejdziemy w Doki DokiMode, przypominający łapanie potworzyc w MoeChronicle. Naszym zadaniem jest pocieranie czułych punktów bohaterek za pomocą ekranu dotykowego do momentu, gdy wskaźnik zadowolenia osiągnie szczyt. Zostanie wtedy wyzwolona potężna fala euforii, która udzieli się również innym znajdującym się na planszy dziewczynom.
Podczas rozgrywki trzeba pamiętać o rozwijaniu statystyk naszego protagonisty. Samą grę zaczynamy również od wybrania „klasy” bohatera: mamy ich aż osiem, więc jest w czym wybierać. Wybrana klasa wpłynie na rozwój Houdaia, tak więc gdy wybierzemy „HentaiFiend”, wszystkie nasze statystki będą na poziomie zerowym, pomijając sprośność, która będzie na poziomie setnym, a w przypadku „Nothing Special” wszystkie będą na poziomie dwudziestym piątym. Posiadanie konkretnej cechy na odpowiednio wysokim poziomie odblokuje nową kwestię dialogową, ta z kolei poprowadzi nas do nowego zakończenia.
Gameplay nie jest idealny i przydałoby się go poprawić w paru miejscach, ale czy gra posiada jeszcze inne wady? Niestety tak. Pierwszą z nich jest czas ładowania samego tytułu – podczas odpalania możemy spokojnie zostawić Vitę i pójść zaparzyć herbatę. Na szczęście nie robimy tego często, jednak ekrany ładowania pomiędzy lokacjami również nie należą do najkrótszych. Drugą z wad jest niski framerate, występujący praktycznie na każdej planszy, oscylujący w granicach 25 FPS, potrafiący spaść jeszcze niżej podczas przybliżania albo gdy na ekranie pojawi się więcej bohaterek. Na całe szczęście po pewnym czasie można się do niego przyzwyczaić.
Animacje postaci same w sobie są płynne, modelom 3D nie można również niczego zarzucić. Tła nie powalają zróżnicowaniem, ale i tak twórcy postarali się wycisnąć z Vity ostatnie poty. Ścieżka dźwiękowa jest energiczna i wesoła, idealnie wpasowująca się w klimat gry. Tytuł posiada również japoński dubbing, który jakościowo stoi na poziomie wspomnianej już wcześniej Senran Kagura.
Gal*Gun: Double Peace oferuje sporo frajdy, aczkolwiek nie jest to produkcja bez wad. Rozgrywka jest powtarzalna i potrafi nudzić, równoważą to jednak dobre jakościowo dialogi i nieliniowość. Jeżeli jesteś otwarty na nowe doświadczenia i nie pogardzisz odrobiną japońskiego szaleństwa, możesz śmiało skusić się na ten tytuł. Tylko pamiętaj, aby używać słuchawek i zamknąć drzwi 😉
Fabuła: 9/10
Gameplay: 6/10
Muzyka:6/10
Grafika: 6/10
Ogólna: 7/10
Producent: Inti Creates
Wydawca: PQube
Data wydania: 22.07.2016 r.
Dystrybucja: fizyczna i cyfrowa
Waga: 1.3 GB
Cena: 159 PLN
Najnowsze komentarze