Ys Origin
Setna solowa recka… Na tę okazję należało wybrać jakiś ciekawszy tytuł, chociaż mogłem też pójść w drugą stronę, czyli opisać jakieś badziewie. Jednak, ponieważ miałem pod ręką Ys Origin, mogę Wam z tej okazji zaproponować produkcję wartą uwagi!
Na wypadek, gdybyście nie wiedzieli, jaka była kolejność wydawania produkcji z serii Ys, od razu wspomnę, że Origin powstało w 2006 roku, czyli 19 lat po pierwszej części. Ale, jak tytuł wskazuje, opowiada historię o tym, jak to wszystko się zaczęło. Akcja rozgrywa się w kraju Ys, który od jakiegoś czasu ma problem z napadającymi na niego demonami. Jednak teraz doszło do ogromnej inwazji, która nie dość, że pochłonęła ogromną liczbę ofiar, to jeszcze zmusiła boginie czuwające nad krajem do wzniesienia w powietrze fortecy, aby uchronić pozostałych przy życiu ludzi. Sytuacja była już w miarę stabilna, tęgie głowy obmyślały, jak poradzić sobie z kataklizmem, lecz nagle okazało się, że zniknęły obie boginie. Co więcej, w fortecy nie było też czarnej perły, która jest źródłem magii. Szybko więc zorganizowano drużynę, która wyruszyła na ziemię, aby odnaleźć zguby.
Spośród całej wysłanej grupy na początku możemy wybrać jedną z dwóch postaci. Pierwszą jest Yunica, która włada toporem, drugą Hugo, który używa magii. Przejście gry każdą z tych postaci będzie różnić się w kilku aspektach. W przypadku fabuły, chociaż główna ścieżka jest ta sama, przeczytamy inne dialogi i spotkamy inne postaci. Przełoży się to również na kilka innych walk oraz sposoby ma przejście danych partii gry. Istotną różnicą jest także styl walki obojga bohaterów. Yunica walczy w bardzo bliskim dystansie, więc trzeba bardziej uważać. Hugo z kolei atakuje ze średniego dystansu, poza tym może używać tarczy. Wspólną cechą dla obojga są znalezienie w trakcie gry trzech skilli, którym przypisane zostały odpowiednie żywioły: wiatr, błyskawice i ogień. Poza samym wpływem na walkę przydadzą się też do szukania ścieżek i rozwiązywania zagadek. Na tej parze jednak nie kończą się grywalne postaci. Po przejściu gry Yunicą i Hugo będziemy mogli pobawić się też trzecią, ale więcej o niej dowiecie się z samej gry, gdy po nią sięgniecie.
Akcja toczy się w 25-cio piętowej wieży, która jest podzielona na kilka sektorów. W każdym z nich znajdziemy różne typu przeciwników i, oczywiście, im wyżej zajdziemy, tym bardziej upierdliwi się staną. Zmierzymy się ze zwykłymi biegającymi patałachami, szybkimi gnomami czy demonicznymi czarodziejami, którzy rzucają ataki dalekiego zasięgu. Poza tym na niektóre maszkary będzie działała tylko magia, na inne tylko dany skill itd. Czasem sprawią nam większe problemy, ale to głównie w chwili wejścia do nowej sekcji, gdy natrafiamy na świeże typy lub mocniejsze wersje już znanych. Za to prawdziwym wyzwaniem są bossiowe, a już szczególnie, gdy gra się Yunicą. Czasem walki z nimi przypomina bullet hell, zdecydowanie za każdym razem jest w nich spora doza zręcznościówki, a dodatkowo ich ataki są silne, złożone i na każdego trzeba znaleźć sposób, który często nie jest oczywisty. Pod tym względem twórcy wykazali się wręcz mistrzostwem! Lecz, jak przystało na RPG-a, nie tkwimy w martwym punkcie swojej siły. Wraz z pokonywaniem przeciwników rośnie nam level, co przekłada się na zwiększenie podstawowych statystyk. Możemy też rozwijać moc skilli, znajdując po cztery kamienie szlachetne dla każdego z ich typów, oraz wkładać pancerz i buty. Broń także ulega ulepszeniu, do czego będą potrzebne specjalny magiczny metal. Wszystko to zostało poukrywane w skrzyniach, czasem coś da nam śmieszny demoniczny zwierzaczek, ewentualnie któraż napotkana postać. A biegać za tym wszystkim jest po czy, bo piętra wieży są całkiem rozległe. Na dodatek nie brakuje na nich wielu platformówkowych przeszkód i prostych zagadek. Chociaż… zdarzą się dwa, trzy miejsca, w których można się zaciąć.
Grafika w wersji na Vitę jest bardzo przyjemna dla oczu. Piętra wieży są różnorodne, efekty specjalne ciekawe, interesujące są również projekty 2D postaci. Ciekawą kwestią natomiast jest to, że prowadzona przez nas postać oraz większość przeciwników jest dość mała. Jednak w zupełności nie przeszkadza to w czytelności akcji. Przykładowo, podczas gry Yuniką, która walczy z bliska, bez problemu można się odpowiednio blisko ustawić, żeby zadać cios, ale nie wchodzić przy tym w przeciwnika. Bardzo efektowni są bossowie, chociaż animacje ich pojawiania się w niektórych przypadkach potrafią przelecieć w bardzo niskim fps-ie. Na szczęście nie dotyczy to walk, one działają gładziutko. Z kolei muzyka jest nierówna. Niektóre utwory podczas rozgrywki potrafią być trochę drażniące, ponieważ zostały skomponowane trochę bardziej pod stare produkcje. O wiele lepiej wypadają za to kawałki orkiestrowe często dodawane do wstawek czy walk z bossami. Efekty dźwiękowe są jak najbardziej w porządku, a dubbingu nie ma, lecz nie odczuwa się jego braku.
Ys Origin zasila grono najlepszych produkcji na PSV. Największą zaletą są pojedynki z bossami, które już na normalu nieźle przetestują zręczność i cierpliwość gracza, zwłaszcza podczas zabawy Yunicą. Samo latanie po wieży, tłuczenie mobków, szukanie skarbów i pokonywanie przeszkód platformowych wcale się nie nudzi. Fabuła jest wystarczająco interesująca i na plus trzeba zaliczyć całkiem spore rozbieżności przy prowadzeniu każdej z postaci, chociaż Hugo wydaje się zbyt przekokszony. Poza tym sam fakt dodania trzech różnorodnych grywalnych postaci jest dobrą motywacją do przejścia gry każdą z nich. A gdyby komuś było mało, będzie mógł się jeszcze pobawić w „Time Attack”, w którym ponownie podejdziemy do każdego bossa i każdego z nich po kolei, i to nie tylko trojgiem już wspomnianych bohaterów. Jeśli jeszcze mieliście wątpliwości, bierzcie śmiało nawet za pełną cenę, czy to w wersji cyfrowej, czy fizycznej z azjatyckiej dystrybucji.
Ocena: 9/10
Producent: Falcom, DotEmu
Wydawca: DotEmu
Data wydania: 30 maja 2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa, fizyczna
Waga: 1.3 GB
Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 80 PLN.
Najnowsze komentarze