Yōdanji

Rogaliki to już właściwie oddzielny gatunek gier, aniżeli tylko element rozgrywki. Przez wiele lat rozwinęły się tak bardzo, że trudno je porównywać z prekursorami, jednak Yōdanji wraca do tradycyjnego podejścia do tematu.

Produkcja nie posiada fabuły jako takiej, ponieważ została stworzona z myślą, że będzie dodatkiem do przerwy na kawę. Twórcy bardziej skupili się na klimacie, wykorzystując jako bazę japońską mitologię. Stworzenia z niej wzięte dadzą nam dwadzieścia typów jednostek i każdym z nich możemy rozegrać potyczkę. Naturalnie na początku nie mamy  dostępu do wszystkich, zaczniemy od trzech, a resztę odblokujemy, przechodząc grę.

Nasze zadanie jest dość banalne  za pomocą wybranego stworka musimy odnaleźć trzy zwoje w losowo generowanych labiryntach, a następnie w odpowiednim miejscu użyć ich, aby przyzwać bossa. Tak brzmi scenariusz idealnego przejścia, jednak takie proste to to nie będzie. Na drodze ku celu staną inne istoty, które będą próbowały nam przeszkodzić. Walki z nimi rozgrywane są turowo, a system przypomina tRPG-i. Oprócz zwykłego ataku będziemy mogli też używać magii pochłaniającej manę. Zanim jednak ją wykorzystamy, najpierw trzeba podlevelować, co robimy poprzez pochłanianie porozrzucanych niebieskich dusz. Za każdy poziom dostajemy jeden punkt umiejętności, dzięki czemu kolejno odblokujemy cztery zaklęcia, a następnie ulepszymy je do trzech razy.

Życie i manę możemy zregenerować, po prostu chodząc, ale zajmuje to trochę czasu. I tu przychodzą na ratunek porozrzucane tu i ówdzie pożywienie i trunki, które służą do regeneracji. Oprócz uleczenia mogą też chwilowo wpłynąć chwilowo na nasze statystyki, zwiększając obronę czy atak, a także dając nam niewidzialność. Z jedzeniem wiąże się jeszcze jedno, tym razem ciekawe rozwiązanie. Jeśli nie będziemy go karmić, umrze z głodu! Z drugiej strony, jeśli będzie jadł za często, zapcha się, i nie pochłonie już nic, nawet jeśli będzie potrzebował uleczenia. Co zabawne, za pokarm mogą posłużyć także szczątki wrogów.

Możemy nosić ze sobą do pięciu rzeczy. Początkowo sloty zapełnimy pokarmem, ale później będziemy musieli dać priorytet zwojom (przypominam, że są trzy) oraz talizmanom dodającym buffy na stałe. Te ostatnie potrafią być dość potężne. Przykładowo, jeden pokazuje położenie wszystkich przeciwników, drugi rani wroga, gdy on nas atakuje, i tak dalej.

Yōdanji jest kolejnym przedstawicielem pikselowych indyków. Trudno więc napisać o grafice coś więcej niż to, że mimo pójścia w jak najdawniejsze czasy wszelkie elementy są czytelne  pajęczyna wygląda jak pajęczyna, kości jak kości, itd. W tle przygrywa dość przyjemny soundtrack, dopełniając oprawę wizualną.

Nie będę ukrywał, że po kilku partyjkach z pierwszego dnia odbiłem się od Yōdanji i nie miałem ochoty do niego wracać. Jednak przy drugim podejściu i poznaniu mechanik rozgrywki produkcja całkowicie zmieniła swoje oblicze, sprawiając, że spędziłem przy niej kilka godzin. Założenie krótkich partyjek świetnie się sprawdziło, dzięki czemu nie czujemy frustracji, gdy nasza postać ginie i musimy wszystko rozpocząć od nowa, a dzieje się to dość często. Biorąc do tego pod uwagę, że produkcja kosztuje 20 złotych, mogę ją śmiało polecić jako wypełniacz czasu.


Ocena: 7/10


Serdecznie dziękujemy Kemco
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Kemco
Wydawca: Kemco
Data wydania: 7 grudnia 2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 95 MB
Cena dla Switcha: 20 PLN

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. bagienny pisze:

    Fajny rougelike i w dodaktu zabawny. ATSD Twoja nazwa w feedzie jak zobaczyłem rogalik pomyślałem, że piszesz o pieczywie tylko o jakiejś grze o gotowaniu ;]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *