VA-11 HALL-A: Cyberpunk Bartender Action

Czas na potężną opowieść w cyberpunkowym świecie. Nie będzie hakowania (przynajmniej nie osobiście), zabijania korporacyjnych szpiegów, tropienia androidów ani wielkich Pytań o Człowieczeństwo. Wbrew propagandzie twórców, waifu  też nie będzie. To co w takim razie w ogóle jest w tej grze? Zdecydowanie więcej, niż można by się spodziewać.

Pomysł na fabułę opiera się o to, że wcielamy się w pracującą w barze Jill (pod żadnym pozorem Julianne) i… zasadniczo na tym się kończy. Codziennie trzeba wstać do pracy, pomiksować drinki, wysłuchać każdego, komu zechce się uzewnętrznić, oraz spotkać z kilkoma stałymi klientami. W międzyczasie można wyjść na przerwę, potem może kupić jakiś bibelot w sklepie, ale trzeba przy tym pamięć, że przydałoby się jeszcze mieć pieniądze na zapłacenie przyszłego czynszu. Tylko tyle i aż tyle, bowiem twórcy wycisnęli z tych prostych założeń absolutne maksimum.

Przede wszystkim do baru często przychodzą niemalże najciekawsze indywidua z Glitch City – miasta, w którym dzieje się akcja. W końcu niecodziennie ma się szansę porozmawiać z Jednym z Pięciu Żyjących Mózgów w Słoju, który przy okazji jest niezwykle szarmanckim dżentelmenem, prawda? Abstrahując jednak od naprawdę dziwnych, przypadkowych spotkań, dzięki rozmowom z klientami poznajemy życie w cyberpunkowym świecie z najróżniejszych stron. Raz dzięki dziennikarzowi z internetowego szmatławca, raz najemnikowi, innym razem znowu członkini Białych Rycerzy, czyli tamtejszej policji. Przekrój klas społecznych i zawodów jest niemały, a że w mieście zawsze coś się dzieje (przy zachowaniu progu realizmu), zyskujemy różne spojrzenia na to samo wydarzenie. Zresztą, rozmowy nie pełnią wyłącznie funkcji informacyjnej w odniesieniu do świata przedstawionego – tak jak w rzeczywistości (i wielu popkulturowych kliszach) ludzie przychodzą się napić, by ponarzekać, by pofilozofować, krótko mówiąc, w jakiś sposób naświetlają obecne tam problemy. I chociaż akcja dzieje się w przyszłości, wiele z nich można odnieść do czasów dzisiejszych. Warto tu zaznaczyć, że gra zazwyczaj utrzymuje lekki ton, ale nie boi się „po drodze” zahaczać o naprawdę ważne tematy. Nie robi z nich żadnej pompatycznej pogadanki oraz nie próbuje nimi balansować części humorystycznej – są po prostu częścią życia, stąd ich naturalna obecność, a gdy już się pojawią, potrafią zostawić ślad w głowie.

Tutaj mogę od razu wspomnieć o kolejnej zalecie scenariusza – naprawdę zapisuje się w pamięci. Może i składa się głównie z mniej lub bardziej poważnych rozmów z bywalcami baru oraz  drobnego tła obyczajowego dla Jill (o tym nie będę mówić zbyt dużo, gdyż intryga bardziej rozwija się dopiero po paru godzinach klikania i czytania i niesie ze sobą naprawdę spory ładunek emocjonalny), jednak dzięki świetnie rozpisanym postaciom oraz błyskotliwym dialogom wiele historii zostaje z nami. Dodatkowo na widok niektórych tekstów ręce automatycznie ustawiały się tak, by jak najszybciej je zeskrinować. Przede wszystkim – tu proszę o oklaski – jest to visual novel, a postaci, choć flirtują ze stereotypami, nie wpisują się w nie w żaden sposób. Podejrzewam, że ma w tym swoją zasługę sama specyfika gry, bo zamiast przedstawiać porywającą fabułę pełną akcji, skupia się na relacjach, co pozwala pogłębić charakter bohaterów. Ponadto mają w sobie trochę przerysowania, uwydatnienia typowych dla nich cech, co pozwala wprowadzić wysokich lotów humor sytuacyjny, ale nie popada to w przesadę, czy wręcz karykaturalizację. Dzięki temu postaci nie wypadają płasko, nawet te, których rola jest  w dużej mierze humorystyczna.

Warty osobnego akapitu jest fakt, że główna bohaterka ma charakter. Nawet więcej, jest dość silną kobietą, bywa cięta i skłonna do sarkazmu. Ponadto ma przeszłość i rodzinę! No dobra, może przesadzam, bo chwalenie za rzeczy, które powinny być standardem, to niespecjalnie słuszna droga recenzowania. Niemniej jednak przyszło mi wejść w skórę postaci naprawdę wyrazistej, która jest jedną z nas i zdecydowanie można ją polubić.

Rozpisałam się o scenariuszu, więc warto byłoby wspomnieć co nieco o rozgrywce. Ale sekundę, jakiej rozgrywce? Otóż trzon gameplayu (o ile można tak powiedzieć w przypadku gry opartej na klikaniu i czytaniu) opiera się na miksowaniu drinków. Czasem klienci mówią bezpośrednio, jaki napój chcą, czasem przedstawiają tylko ogólne wytyczne, jeszcze innym razem zamawiają w sposób całkowicie zagadkowy. Sama czynność miksowania nie należy do specjalnie pasjonujących – trzeba zwyczajnie znaleźć przepis, włożyć odpowiednią ilość składników do shakera i zmieszać to lub zblendować, ewentualnie dodać jeszcze lodu. Zabawa zaczyna się, gdy do wykonania  jest drink opcjonalnie alkoholowy – wtedy, przy odpowiedniej ilości etanolu, można swoich gości rozpić (co nie zawsze dobrze się kończy). Zresztą, przy odpowiedniej obsłudze (jeśli zaserwujemy dobry drink gdy, na przykład, jedna z klientek poprosi o „coś na pocieszenie”) możemy osiągnąć inne zakończenie. Tak, dobrze przeczytaliście, od przyrządzania drinków (oraz płacenia rachunków) zależy finał opowieści.

„Finał” to jednak zbyt duże słowo. Przez większość czasu nie mamy żadnego wpływu na przebieg rozmów, a każde z sześciu możliwych do odblokowania zakończeń to generalnie jedynie dodatkowe kilka minut po napisach końcowych. Z chęcią zobaczyłabym je wszystkie, bo gra mnie pochłonęła, ale brakuje opcji przewijania tekstu,  co jest sporym niedociągnięciem logistycznym. O ile podwójne przejście może jeszcze być zabawne, tak czytanie tych samych tekstów po raz szósty byłoby już męczące. Podejrzewam, że nawet sprytne wykorzystanie save’ów nie pomogłoby na uczucie zmęczenia materiału.

Teraz czas na kilka słów o oprawie wizualnej, albo raczej na hymn pochwalny na cześć tejże. Va-11 Hall-A ze swoim pixel-artowym, odrobinę mangowym stylem łączącym futurystyczne wynalazki ze stylistyką retro przywołuje na myśl estetykę klasycznego cyberpunku, a przy tym wyróżnia się na rynku visual novel. Świetny jest też sam character design – pasuje do osobowości danej postaci, podkreślając jej cechy, ale jednocześnie nie jest przesadzony. Zresztą, w obrębie oprawy wizualnej da się znaleźć wiele drobnych, a ubogacających całokształt smaczków, co skutkuje estetyką na wysokim poziomie.

Jeśli chodzi o soundtrack, nic tylko bić brawo i załączyć dwugodzinny album z kawałkami skomponowanymi na potrzebę tej gry przez Garoada. Zamysł był prosty – zamiast narzucać podkład muzyczny pod konkretne sytuacje, twórcy dali graczom opcję wybrania sobie, czego chcą słuchać. Tak więc na początku pracy i po przerwie pojawia się możliwość ułożenia złożonej z dwunastu utworów playlisty, która będzie następnie odtwarzana przez szafę grającą w barze. Warstwa muzyczna jest dość spójna, obejmuje stylową, opartą na syntezatorowych brzmieniach elektronikę w stylu new retro wave, jednak wśród dostępnych kawałków można znaleźć zarówno te bardziej wyciszone, melancholijne, jak i bardziej przebojowe, niektóre czerpiące z dubu, a niektóre z EBM. Krótko mówiąc, zdecydowanie jest czego słuchać podczas grania, a słuchawki są rekomendowane.

Podsumowując, Va-11 Hall-A to gra na pierwszy rzut oka niepozorna, a w praktyce jest jednym z ciekawszych, zabawniejszych i pochłaniających doświadczeń. Przyziemna historia osadzona w cyberpunkowym świecie niesie ze sobą więcej emocji niż wiele epickich opowieści o ratowaniu świata. Dzięki barwnym, głębokim kreacjom postaci oraz dużej dozie humoru twórcom udało się stworzyć zapamiętywalną, wciągającą fabułę nieraz zahaczającą o poważniejsze wątki. Dała mi tym wszystkim mnóstwo nieskrępowanej radości, więc dostaje ode mnie – bez żadnych zahamowań – dziewiątkę!


Ocena: 9/10


Serdecznie dziękujemy Wolfgame
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Sukeban Games
Wydawca: Wolfgame
Data wydania: 20 kwietnia 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna (od Limited Run Games)
Waga: 287 MB
Cena: 63 PLN

Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 53,99 PLN.

Możesz również polubić…

Brak odpowiedzi

  1. Anonim pisze:

    Are we allowed to bring soft drinks

  2. alf pisze:

    Ooo dzieki za link! Nawet cena przyzwoita.

  3. alf pisze:

    Wysoka nota. Szkoda, że fizyczną wersję wypuszcza Limited Run Games. Oznacza to, że pewnie wszystkie sztuki już dawno wykupione :/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *