State of Mind

Na niemieckie studio Daedalic Entertainment pierwszy raz trafiłem poprzez Deponię – bardzo przyjemny point’n’click, którego świat pochłonął mnie na całego. Po zgłębieniu się w ich inne produkcje, trafiłem na takie tytuły, jak The Whispered World czy Edna & Harvey, a one potwierdziły, że jeśli chodzi o przygodówki, to ich gry można brać w ciemno.

I tak dochodzimy do State of Mind, czyli najnowszego dziecka studia, będącego z jednej strony kolejnym reprezentantem przygodówek, z drugiej wyjściem ze strefy komfortu. Przede wszystkim różnicę widać w stylizacji. Nie jest to już dwuwymiarowa oprawa w rysunkowym stylu, tym razem produkcja jest w pełnym 3D, pozwalając graczowi na dowolność w podziwianiu świata. Oczywiście dotyczy to także postaci, które zostały uformowane z polygonów, jednak z zachowaniem ludzkich proporcji i z odwzorowanymi ruchami. Właśnie dobra ich realizacja sprawia, że dość szybko przyzwyczajamy się do kantów. Zresztą pomaga przy tym także audio. W pełni zdubbingowane dialogi dodają postaciom charakteru, natomiast audio idealnie buduje wymagany nastrój.

Tak stworzony świat zaprezentuje nam rok 2048. Właśnie w takiej rzeczywistości będziemy śledzić losy dwójki bohaterów. Początkowo trudno będzie szukać powiązań między Richardem Nolanem a Adamem Newmanem, ponieważ pomimo kilku podobieństw wiodą całkowicie odmienne życie. Gdy u pierwszego wszystko pomału się sypie, drugi przeżywa falę sukcesów. Ich losy zaczynają się krzyżować, gdy od tego pierwszego wraz z synem odchodzi żona, a bohater postanawia ich odnaleźć.

Trudno cokolwiek więcej napisać, nie narażając na spoilery, ponieważ wszystkie wątki mają wpływ na fabułę. Wśród nich trafimy na takie tematy, jak transhumanizm czy rola robotów w życiu człowieka, ale to tylko część, a lista jest naprawdę długa. Scenarzysta spisał się, dając nam naprawdę dopracowaną historię. Nie mamy również do końca sprecyzowane, co jest dobre, a co złe, wszystko oscyluje w okół szarości, pozostawiając graczowi dowolność w formułowaniu własnego poglądu. Jednak przez to całość jest liniowa, dopiero pod koniec gry dokonujemy wybóru, który wpłynie na zastane zakończenie.

Liniowa fabuła odbiła się na gameplayu, ponieważ mimo trzymania pada w ręku, State of Mind bardziej wspominam jako interaktywny film, w którym rola gracza ogranicza się do przemieszczenia bohaterem. To wrażenie zostało jeszcze spotęgowane odgórnym oznaczeniem wszystkich elementów, przy czym wymagające naszej akcji są dodatkowo wyróżnione. Aby jednak rola gracza nie sprowadzała się do naciskania przycisków w danym miejscu, dostaliśmy kilka minigierek. Ich poziom jest niestety niski. Dla przykładu hakowanie systemu odbywa się poprzez wychylenie gałki w dobrym kierunku i przytrzymanie trzy sekundy…

Po przejściu State of Mind mam wrażenie, jakby ludzie z Daedalic Entertainment dostali tak dobry scenariusz, że szkoda im było z niego zrezygnować, ale nie wiedzieli, jak przerobić go na grę. To spowodowało otrzymanie produkcji dającej jeszcze mniej do robienia graczowi, niż tytuły Telltale Games. Właśnie dlatego daję dwie oceny. Jako interaktywny film daję 8/10, natomiast jako gra tylko 6/10. Na pewno jest to ciekawa produkcja dla osób lubiących się w klimatach futurystycznych, ponieważ daje graczowi swobodę w ocenieniu postępowania bohaterów i zdecydowaniu, jak zakończy się historia, jednak dla chcących “pograć” wybrałbym coś innego.


Ocena: 7/10


Serdecznie dziękujemy Daedalic Entertainment
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Daedalic Entertainment
Wydawca: Daedalic Entertainment
Data wydania: 15 sierpnia 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: MB
Cena:  PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *