7’scarlet

Okunezato jest miasteczkiem tkwiącym w przeszłości, unurzanym w tajemnicy, smutku i samotności. W nim też rok temu zaginął brak Ichiki. Pewnego dnia dziewczyna dostaje szansę, by pojawić się w tym miejscu. Zwiedzenie go zaoferował jej przyjaciel, a to rodzi szansę na zbadanie ostygłych już tropów i być może w końcu poznanie prawdy.

Recenzję (oryginalnie po angielsku) napisała H.R. Crabtree

Wstęp został przedstawiony za pomocą serii enigmatycznych filmików. Są one nakręcone w realu i przedstawione w manierze znalezionych materiałów. Pokazują krótkie, sugestywne, bezimienne interakcje. Sposób przestawienia tego filmiku bardzo nakręcił mnie na to, co może zostać mi zaoferowane. Niestety twórcy mnie zawiedli, ponieważ nie dostałam takiego mroku i głębi, na jakie wskazywał ten wstęp.

Samą Ichikę poznajemy na uniwersyteckiej stołówce. Akurat buja w obłokach, a wyciąga ją z tego stanu przyjaciel z dzieciństwa Hino. Dla dziewczyny takie odpływanie jest czymś powszechnym i nawet często zdarza się jej to robić w potencjalnie niebezpiecznych warunkach. Chłopak z kolei obrał sobie za cel ochronę Ichiki, co także przekłada się na wyciąganie jej z takich stanów, w końcu bujanie w obłokach w ciągu dnia nie jest zbyt bezpieczne. Zresztą, bohaterka jest kapryśna i wyobcowana, ale wydaje się, że po prostu wpada w takie stany, a nie są rzeczywistą i przyjmowaną z dumą częścią charakteru. Poza tym nie pamięta dużej części swojego dzieciństwa, co od dawna nie daje jej spokoju. Jedno, co wyraźnie przebija się z tego okresu, to jej brat, Hanate, i głęboka miłość, jaką go darzyła.

Po „obudzeniu” Ichiki Hino oświadcza jej, że wybiera się do staroświeckiego miasteczka Okunezato. Jest to tak tajemnicze miejsce, że nawet powstała strona internetowa mu poświęcona. Jej admin w końcu postanowił zrobić spotkanie, aby rozwiązać tamtejszą tajemnicę. To sprawia, że Ichika postanawia opowiedzieć o swoim bracie, który rok temu zaginął w Okunezato. Śledztwo nie doprowadziło do żadnych odkryć, więc dziewczyna dochodzi do wniosku, że to może być szansa na odkrycie jakichś informacji o losie brata.

Po przybyciu do miasteczka próbujemy zameldować się w hotelu Fuurinkan. Jednak z powodu różnych zdarzeń i odbywającego się spotkania, wszystkie pokoje są zajęte. Jednak znajduje się dla nas miejsce, ale jako pracownicy hotelu. Potem zaczynamy poznawać pozostałych bohaterów gry. Pierwszy jest Yua, nowy kolega z pracy, który kocha gry wideo i robienie odniesień do nich, gdy tylko nadarzy się sposobność. Yuki też pracuje w hotelu, mimo że wciąż uczy się w gimnazjum. Jest inteligentny, i jak wielu mu podobnych chce jak najszybciej stać się dorosły, a ta robota ma mu w tym pomóc, dlatego też wykonuje każdą możliwą pracę w tym bookowanie gości i zarządza. Właśnie ta postać najbardziej mi się spodobała i mogłam się odnieść do tego miotania się przy próbie wejścia w dorosłość, gdy dorośli wokół zdajś się tego nie doceniać i pomagać w tym.
W przypadku gości hotelu  tylko dwóch nie jest powiązanych z klubem Supernatural. Pierwszym jest tajemniczy pisarz, Chikage Kurasama, którego zrzędliwy charakter spowija mrokiem każde pomieszczenie, do którego wejdzie. Drugim jest fotograf Kagura Tsukuyomi.

Chociaż mamy do wyboru kilku romantycznych kandydatów, tak, dość szybko okazuje się, że reprezentują schematy. Hino Kagutsuchi, przyjaciel z dzieciństwa, oczywiście coś do nas czuje. Jest lekko kapryśnym typem, którym kierują emocje. Sosuke to neurotyk, a więc i geniusz, który ma problem z nawiązaniem bliskości; naturalnie ma też skrywaną delikatną stronę. Toa jest bardzo niezręczny i nieśmiały. Przyciąga nas do siebie tym, że zawsze towarzyszy mu armia kotów. Jest też Isora, typ, który lubię najmniej. To facet, który przejmuje się trochę za bardzo i jest trochę zbyt niepewny siebie, co sprawia, że zachowuje się jak obsesyjny dziwak. Wisienką na torcie jest i głównym celem podboju jest Yuzuki Murakuma. Jest rzadko widzianym właścicielem hotelu i źródłem niezadowolenia pracowników swojego przybytku. W ogóle wydaje się, że nie robi niemal nic w Fuurinkanie, dzięki czemu Yuki ma jak się uczyć. Za to jego rzadkie pojawienia się wiążą się z lakoniczną, ale surową krytyką pierwszej napotkanej osoby. Jego odstręczające zachowanie sprawiło, że mnie zaciekawił i z większą zagorzałością przedzierałam się przez opowieść, by dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

Trzymanie się stereotypów niekoniecznie jest czymś zły, może nawet stanowić swego rodzaju opokę. Jednak tutaj wiele postaci trochę odchodzi od wytycznych i niesamowicie mi się to podobało. Przede wszystkim zmianę tę widać u Hino. Choć historie innych postaci podobały mi się bardziej, tak na pewno najwięcej wysiłku twórcy wsadzili w osobowość właśnie tego chłopaka. Z pozoru dostajemy typowego sportowca: jest w świetnej formie, nie jest pewny swojej inteligencji oraz podpada pod koncepcję rycerskości. Jednak pod tą całą męskością jest ktoś, kogo mogę opisać jedynie jako hardkorowego otaku. Oglądanie, jak odwala mu, gdy widzie maskotkę Okunezato – Pandę Okune – i wydaje niedorzeczne ilości pieniędzy na maskotki i inne błyskotki z nią związane, są moimi ulubionymi sekwencjami tej gry. To właśnie ścieżkę Hino ukończyłam jako pierwszą dzięki jego aurze szczerej powagi. Potem czułam się winna, że muszę go odrzucać.

7’scarlet nie jest tak łatwe w nawigacji, jak inne VN uprzednio wydane przez Aksys, ponieważ nie dostajemy mapy dróg czy wyboru scenariuszów od razu z poziomu gry. Przechodzenie do pożądanych części historii trzeba robić głównie za pomocą save’ów. Ewentualnie możemy zrobić „nową” grę i następnie wybrać jeden z kilku scenariuszy (około cztery na osobę). Sama skorzystałam z tego dopiero wtedy, gdy konkretne okoliczności w danej drodze tego wymagały. Przy metodzie save’ów plus jest taki, że zawierają w sobie ostatni dialog lub wybór oraz zdjęcie osoby, na której ścieżce jesteśmy. Dzięki temu nawigacja jest dość prosta, tak samo identyfikacja punktów zapisu. Możemy też włączyć oznaczenie wybrania poprawnej odpowiedzi, która zwiększy poziom uczucia postaci. Jak bardzo jest to efektywne, niestety nie mogę stwierdzić, ponieważ po pierwszym przejściu zdecydowałam się zrobić większość reszty z poradnikiem. Jednak, teoretycznie, wydaje się to pomocne, gdy chce się osobiście wszystko oblecieć lub jak najrzadziej korzystać z poradnika. Zaznaczę jednak, że napotkałam opinie, że można nie dostać żadnego zakończenia, więc lepiej uważać.

Początkowa oprawa wizualna była dość myląca, ponieważ wstęp składał się z filmowych ujęć natury, a następnie weszły środowiska pokazane w 3D.  Jednak po 15 minutach pokazały się już statyczne, rysowane obrazy. Kolejne pół godziny upewniło mnie w tym, że reszta gry nie będzie taka jak początek. Mimo tego zamieszania grafika była przyjemna. Czasem domyślną jakość podciągały efekty świetlne dodane do rysunków.  Natomiast sam ogólny akwarelowy styl rysowania tworzył atmosferę delikatnego mroku. Jeśli chodzi o animację postaci, podczas dialogów jej nie uświadczymy, ale za to bardzo często zmienia się im wyraz twarzy, co jest bardzo miłym dodatkiem.

Muzyka jest w porządku, choć sprawia wrażenie stworzonej tylko dla podkreślenia atmosfery, bo w ogóle nie zapada w pamięci. Jeżeli zabieg był celowy, to twórcy osiągnęli w nim mistrzostwo. Muszę jednak zaznaczyć, że utwory zawsze pasowały do sytuacji i ani razu nie psuły sceny. Za to byłam zawiedziona, że nie pojawił się ani jeden kawałek, nawet w prawdziwym zakończeniu, znanego wykonawcy A-TO, który był często wspominany. Oczekiwania pewnie częściowo pojawiły się z powodu napisów z twórcami – jestem przekonana, że go tam widziałam. Wydaje mi się, że mogło nie dojść do tego na wypadek, gdyby utwór miał się nie spodobać. Ale znowu, z drugiej strony, przecież nie powinno być tak trudno przewidzieć, co odbiorcy takiej gry chcieliby usłyszeć.

Niestety w kwestii związków nie miałam zbytniej satysfakcji z zakończenia gry. O ile część gry związana z tajemnicą zostaje w pełni rozstrzygnięta, tak rozwój Ichiki zostawia trochę do życzenia. Mam wręcz wrażenie, że 7’scarlet składa się z dwóch różnych produkcji upchniętych w jedną. W pierwszej połowie otrzymujemy sprawne otome, które skupia się na związkach. W drugiej części otwierają się opcje „romansowe” z postaciami, które wiedzą dużo o mieście oraz sytuacji, w której się znaleźliśmy. W związku z tym druga część idzie bardziej w kierunku kryminalnego visual novel. I właśnie to skupienie się na tajemnicy bardzo mi podeszło i miałam wrażenie, że ramy otome ją ograniczają. Zastanawiałam się wręcz, czy oba motywy lepiej by sobie poradziły w osobnych grach. Połączone wchodzą sobie w drogę, sprawiając, że żadna nie jest dość satysfakcjonująca. Poza tym miałam dodatkowe oczekiwania, ponieważ w pracach brał udział producent Deadly Premonition (i współzałożyciel Toyboksu), Tomio Kanazawa. Poza tym pierwszy trailer zawierał w sobie filmowe ujęcia ze wstępu.

Oczekiwania mogą stać się zbyt wybujałe i w tym przypadku padłam ofiarą tego. I wcale to nie oznacza, że w 7’scarlet nie warto zagrać, wręcz przeciwnie – sądzę, że warto. Chociaż czasem brakuje spójności w ścieżkach konkretnych postaci, to produkcja oferuje unikalne koncepcje dla kryminalnych VN-ek bardzo mi się one podobały. Gdy teraz bardziej o tym myślę, dochodzę do wniosku, że mój zawód jest spowodowany tym, że widziałam w elementach tej gry większy potencjał, niż twórcom udało się wyciagnąć. Mam nadzieję, że następne gry tej ekipy będą już pozbawione takich niedociągnięć, a tym samym będą jeszcze lepsze. Wracając jednak do 7’scarlet – jeżeli nie przesadzicie z oczekiwaniami, czyli po prostu będziecie chcieli zagrać w niezobowiązujące otome z małą dawką tajemnicy morderstwa w miasteczku, to przygotujcie ulubiony kocyk i herbatkę, i bawcie się dobrze.


Ocena: 7/10


Producent: Otomate, Toybox
Wydawca: Aksys Games
Data wydania: 21 lipca 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 1,76 GB
Cena: 179 PLN

Możesz również polubić…

6 komentarzy

  1. alf pisze:

    Mam wrażenie, że odkąd przerobiliście serwis na myhandhelds.pl mamy tutaj zalew recenzji. Fajnie, że VNki z Summer of Mystery są zrecenzowane. O to chodziło. Bardzo dziękuję!

    • Quithe pisze:

      Tak, codziennie jest coś nowego teraz, ale wcześniej też dość zasuwaliśmy, tak 5-7 tekstów w tygodniu było. No, za wyjątkiem lipca, ten miesiąc był słaby, nawet przed wyłączeniem strony xD

      Co do VN-ek ogólnie, to ogrywam już Punchline (przezabawne jest). Zostaje już tylko Code:Realize i będziemy mieli komplet wydanych.

      • alf pisze:

        Masz już Punchline ?!!! W takim razie czekam na recenzję! Moja sztuka już do mnie jedzie (pre-order). W sumie zamówiłem troche w ciemno, w nadziei że to bardzo dobry tytuł. Zasugerowałem się dość dobrą notą w Famitsu (bodajże 32/40 co uważam za dobre).

        • Quithe pisze:

          PQube udało się dostać kody przed premierą, stąd tak 🙂

          Co do gry, jestem w 4 rozdziale i nadal mnie bawi, więc jest dobrze. Generalnie, jeśli ktoś lubi porąbany humor, to będzie zadowolony 😀

          • alf pisze:

            Brzmi świetnie! O ile mnie pamięć nie myli, to w tej produkcji maczał palce twórca serii Zero Escape, więc mam nadzieję, że oprócz sporej dawki humoru są tam też łamigłówki do rozwikłania 🙂

          • Quithe pisze:

            W pewnym sensie 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *