Nefarious

Nie jest łatwo być złoczyńcą. Trzeba obmyślić super plan zdominowania świata i jeszcze wprowadzić go w życie. No i zawsze znajdzie się jakiś superbohater, który chce uratować świat…

Tak, w Nefarious wcielamy się w takiego właśnie niegodziwca. Jest nim Crow, facet w fioletowym, robocim pancerzu, który pragnie zdominować ludzkość. Pomóc mu ma w tym królewska moc, a konkretnie ekstrakcja jej z kilku osób o błękitnej krwi. Ponieważ nasz antybohater działa według schematów zła, za cel bierze sobie porwanie kilku księżniczek, aby wprowadzić swój pomysł w życie. Przez cały czas trwania gry, jak na ten gatunek, pojawi się całkiem sporo dialogów, które mają mieć zabawny charakter. Przy okazji nawiązują też do kina i, oczywiście, komiksów. Niestety teksty te szybko zaczynają nudzić i przewija się je, aby móc lecieć dalej. Powodem tego przede wszystkim jest to, że ani księżniczki, ani ich relacje z Crowem nie są ciekawe. Zabawność z kolei jest bardziej umowna niż rzeczywista. Wszystko to sprawia, że dialogi po prostu się ciągną. Plusem jednak jest to, że historia ma swój początek, środek i koniec, a więc nie urywa się od czapy, tworząc konkretną całość. No i sam pomysł wcielenia się w złoczyńcę jest ciekawy.

Gatunkowo mamy do czynienia z platformówką 2D. W jej przypadku zarówno pokonywanie przeszkód, jak i przeciwników, będzie równie ważne. W tej pierwszej kwestii pojawiają się różne platformy do obskoczenia, ale też kolczaste kule do omijania, lasery czy inne lecące w naszą stronę strzały. Przez większość czasu zestawy nie są zbyt skomplikowane, ale potrafią być też trudniejsze z powodu ciasnego upakowania przeszkód, np. laser + ruchoma półka + kolczaste kule. Czasem dochodzą jeszcze do tego przeciwnicy, choć w ich przypadku częściej będziemy mogli ich najpierw pokonać, a potem dopiero skakać dalej. Samych wrogów jest całkiem sporo i dzielą się na różne typy – jedne są bardziej wytrzymałe, inne szybsze lub latające. Pokonywać ich można na dwa sposoby. Pierwszy to atak pięścią, a drugi rzucanie granatów, w czym pomoże celownik. Gdyby zdarzyło nam się zginąć, a zdarzy na pewno, to pojawimy się w jednym z aktywowanych check pointów, co jest dużym plusem, bo większość plansz jest zbyt długa, by oblatywać je za każdym razem od początku. Poza tym nie ma opcji wyboru trudności, więc twórcy jasno określili trudność konkretnych etapów.

Do przejścia mamy dziesięć plansz, które zajmują od 10-30 minut, w zależności od ich rozkładu i tego, jak nam pójdzie. A, jak już wspomniałem, pójść może różnie, bo, jak ogólnie gra trudna nie jest, tak ma kilka bardziej wymagających, a czasem wręcz przesadzonych miejsc. Aby trochę ułatwić nam zadanie, twórcy zdecydowali się dodać system ulepszeń. W związku z tym za zdobytą podczas przechodzenia walutę możemy kupić dodatkowe pola zdrowia i granaty. Do tego dochodzą jeszcze dodatkowe zdolności pięści, jak np. wydłużenie jej, czy ulepszenie granatów. Jednak, poza zadbaniem o większą pojemność życia i materiałów wybuchowych, wszystko tak właściwie nie jest potrzebne, by grę przejść. Gdyby jednak po skończeniu ktoś chciał się jeszcze pobawić, to wtedy mogą się przydać, bo na każdej z plansz można znaleźć jeszcze trzy korony oraz płytę winylową. Korony raczej nic nie dają, przynajmniej mnie nic nie rzuciło się w oczy, natomiast płyty pozwolą ustawić utwór z danej planszy w naszej bazie. Na koniec, dla dodatkowej satysfakcji, zostaje próba zdobycia lepszych ocen za przejście plansz. Wpłyną na nie: liczba zgonów, czas oraz wyszukanie płyt i koron.

W przypadku oprawy wizualnej dostaliśmy narysowaną grafikę 2D, która poszła w styl kreskówkowy. W sumie przez cały czas miałem wrażenie, że prowadzę złego Mega Mana… Nie można powiedzieć, żeby projekty plansz, postaci czy przeciwników były dobre, nie są też złe… Po prostu są, no, takie sobie – ani nie zachwycają, ani nie odrzucają. Za to niewątpliwie nasz antagonista jest za mały. Niby nie gubi się na tych kolorowych planszach, ale trudno pozbyć się wrażenia, że tak duże areny są w większości puste, a więc i niewykorzystane. Z audio jest podobnie jak z grafiką. Może sobie lecieć w tle, ale niczym nie zachwyca, choć tak dwa, trzy kawałki potrafią w pewnym momencie zacząć irytować, bo konkretnie słychać, kiedy zaczynają się zapętlać i coraz bardziej słychać, że nie są najlepsze.

Nefarious to gra przeciętna, choć z ciekawym pomysłem, bo w końcu ile razy przychodzi nam wcielać się w złoczyńcę, by pokonywać superbohaterów i porywać księżniczki? Niestety twórcy nie byli w stanie w pełni wyeksploatować tego pomysłu. Przede wszystkim szybko zaczynają nużyć dialogi, które już gdzieś w 1/3 gry sprawiają wrażenie przydługich i nieciekawych. W przypadku rozgrywki przez większość czasu jesteśmy utrzymywani w miarę dobrym stanie zaangażowania, bo przeszkody zostały odpowiednio rozłożone. Pojawiają się jednak różne zgrzyty, jak np. nadsterowność, gdy mamy na ramieniu jedną z księżniczek lub po prostu nagle przesadzona liczba przeciwników i przeszkód na raz. A szczęście są te check pointy, więc po kilku próbach w końcu się to przechodzi. Natomiast takie dodatki jak płyty i korony są tylko dla wielbicieli pełnego czyszczenia, bo większego pożytku z nich nie ma. Za 60 złotych nie widzę sensu brać tej gry, ale gdybyście potrzebowali platformówki, a ta będzie w konkretniejszej promocji, to możecie się zastanowić.


OCENA: 5,8/10


Serdecznie dziękujemy Digerati
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: StarBlade
Wydawca: Digerati Distribution
Data wydania: 13 września 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 1,6 GB
Cena: 60 PLN

Możesz również polubić…

3 komentarze

  1. alf pisze:

    Quithe rzucasz tymi recenzjami na lewo i prawo, nie nadążam z czytaniem ^_^

    • Szponix pisze:

      O, będę miał powód, gdy będę się tłumaczył z braku czasu 😀

      • Quithe pisze:

        Że niby i tak slotów nie ma? Ja Ci zrobię miejsce, tylko zacznij robić xD

        alf, teraz padło na mnie, że mam większe moce przerobowe, ale zaraz się skończy, bo długie gry na horyzoncie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *