Rise & Shine

Bardzo lubię rysowaną grafikę i bywa, że gra przyciąga moją uwagę tylko na tej postawie. Tak też było z Rise & Shine, po czym okazało się, że produkcja jest ogólnie ciekawa.

Trafiamy do świata, który w jakiś dziwny sposób wygląda znajomo. Okazuje się, patrząc na niego z naszej perspektywy, że jest on zbudowany na grach komputerowych. Natomiast mieszkańcy tego uniwersum wiedzą, że ich kraina jest grą komputerową, a wręcz ich zlepkiem. Jego nazwa to Gamearth i właśnie toczy się tam wojna. Jednak tym razem wygląda ona znacznie gorzej niż wcześniejsze. W środku tej tragedii znajduje się nasz bohater, młody chłopak Rise. Ratując życie przed atakującym go wrogiem, staje się świadkiem śmierci największego herosa tego świata. W ostatnim tchnieniu ów heros przekazuje młodemu wyjątkowy pistolet, który nie dość, że ma swoje imię – Shine – to jeszcze żyje i mówi. Chcąc nie chcąc, Rise, jako wybrany przez los bohater, wyrusza na misję uratowania Gamearthu.

Strzelanki tego typu zwykle nie oferują zbyt dużo fabuły. W tym przypadku dostajemy konkretną historię okraszoną sporą ilością dialogów. Jak już wspomniałem, mamy zadanie do wykonania i w trakcie wędrówki do celu zobaczymy, jak Rise radzi sobie z nim nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Żeby nie było, twórcy aż tak nie zagłębiali się w psychikę chłopaka, ale konkretnie widać, jak targają nim sprzeczne emocje, zmęczenie, to, co go motywuje itp. Produkcja nie jest jednak tylko poważna, pojawia się też dużo humoru, a odpowiada za niego głównie Shine. Zwykle są to cięte riposty i całkiem chamskie odzywki, ale są utrzymane w zabawnym tonie i najczęściej rzeczywiście bawią. W kwestii dialogów warto również wspomnieć, że pojawiają się w dwóch opcjach. Pierwsza występuje przy konkretniejszych partiach fabularnych, wtedy są dłuższe oraz pojawiają się na specjalnie narysowanych tłach, np. zobaczymy rozmowę matki z synem. Druga opcja pojawia się na ogrywanych planszach i wtedy najczęściej rozmawiają tytułowi bohaterowie, ale pojawiają się też inni rozmówcy. Wszystko to daje zaskakującą „dużą” i dobrą fabułą, jak na tak krótką grę.

W tym przypadku dobrze będzie wcześniej przejść do oprawy AV. Grafika jest w pełni narysowana i jest wręcz bajecznie kolorowa i  detaliczna! Stylem przypomina kreskówki kierowane do starszych, bo nie brakuje w nich dużej ilości krwi i brutalnych scen śmierci (o tym później). Podczas wędrówki przebijemy się przez kilka miejsc o różnym charakterze i każde z nich sprawi, że zechcemy zatrzymać się i popodziwiać kolejne ich sekcje. Istotny wpływ mają na to też przeróżne smaczki nawiązujące do różnych gier; w końcu nadmienione już przebywanie w świecie złożonym z gier musi mieć rzeczywiste odbicie. Na plus zasługują także projekty przeciwników (choć głównie są to maszyny) lecz jest ich niestety dość mało. W kwestii audio wystarczy, że powiem tyle: po prostu siedzi w każdym aspekcie. Do pełni szczęścia brakuje tylko dubbingu. Zwykle nie przeszkadza mi jego brak, ale tutaj, pod ilość dialogów, różnorodne postaci i bardzo ciekawą grafikę aż razi jego nieobecność.

W ramach gameplayu dostajemy twin stick shootera w 2D, przy czym nasz bohater mocno stąpa po ziemi (no chyba że akurat skacze lub w jednej planszy leci statkiem). Do dyspozycji mamy tylko Shine’a, który z czasem zyskuje dodatkowe opcje wystrzałów. Przede wszystkim korzystamy z  dwóch typów naboi: zwykłych oraz naładowanych elektrycznością, więc już możecie się domyślić, jak będą wykorzystywane. Oczywiście domyślnie po postu strzelamy, ale dojdzie też opcja granatnika, aby kule wybuchały oraz kierowania nimi. Z wybuchami więcej tłumaczyć nie trzeba, ale kierowanie warto wyjaśnić. Raz na jakiś czas będziemy musieli aktywować jakiś przełącznik umieszczony gdzieś dalej, i, aby to zrobić, trzeba będzie posłać tam kulę, omijając nią różne przeszkody. Sama walka zasadniczo trudna nie jest, ale i tak będziemy często ginąć. Wszystko dlatego, że im dalej zajdziemy, tym bardziej będą mieszani przeciwnicy, a więc trzeba będzie żonglować i kulami, i typem wystrzałów. Jeśli więc nie jesteśmy dość sprawni w takim manewrowaniu, to część potyczek zajmie kilka podejść. W sumie zadania też nie ułatwia fakt, że do strzelania musimy przejść do trybu celowania, a to mocno spowalnia nasze ruchy i nie możemy wtedy skakać. Przeładowywanie również nie pomaga, ale przynajmniej nie musimy martwić się o braki w amunicji, bo ta jest nieskończona.

W Rise & Shine największym zaskoczeniem była dla mnie fabuła. Naprawdę nie spodziewałem się, że dostanę ciekawą opowieść o dzieciaku, który zostaje wrzucony w środek brutalnej wojny i musi poradzić sobie z nagle narzuconym na niego losem bohatera, który na dodatek ciągle ginie i jest tego świadomy! I, co więcej, wszystko to zostało okraszone bardzo dobrą oprawą AV. Jeśli chodzi o gameplay, jest dobry, choć w kilku miejscach trochę męczy wyśrubowaniem precyzji działań. Jednak największy problem stanowi granie w trybie ręcznym, bo później przy intensywnych walkach szybko zaczynają palce boleć. Tak na dobrą sprawę największą wadą jest długość w stosunku do ceny. Grę można zamknąć w cztery godziny, a nawet mniej, gdy jest się sprawniejszym graczem. I poza szukaniem jakichś niby tarcz dla samego kolekcjonowania oraz przejściu gry raz jeszcze na hardzie, o ile ktoś to lubi, to więcej nie ma co robić. Zróbmy więc tak, gra dostanie ładne osiem na dziesięć, a Wy, jeśli zwróciliście na nią uwagę już wcześniej, to możecie ją nabyć za pełną cenę i wątpię, żebyście żałowali. Natomiast pozostali niech sięgają po nią w promocji, bo po prostu warto.


Ocena: 8/10


Serdecznie dziękujemy  Adult Swim Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Super Mega Team
Wydawca: Adult Swim Games
Data wydania: 27 września 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 1,3 GB
Cena: 60 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *