Kirby’s Adventure (NES)

Trochę mi zajęło wzięcie słiczowego abonamentu do gry online. Skoro już zapłaciłem, a Nintendo daje opcję pogrania w jakieś gierki w ramach tej kwoty, to postanowiłem którąś sprawdzić. Na początek padło na NES-owe Kirby’s Adventure.

Zacznę od tego, że kompletnie nie mam nostalgii względem staroci z systemów Nintendo. Jedyne jego systemy, z którymi przyszło mi przez chwilę obcować, to pierwszy Gameboy i wypożyczony z wypożyczalni kaset wideo SNES. W związku z tym, gdy patrzyłem na listę dostępnych produkcji (stan na luty 2019 r.), kompletnie nie wiedziałem, co ruszyć. W końcu zdecydowałem, że musi być to coś solowego, najlepiej platformówka, bo może dobrze łączyć się z pierwszym użyciem arcade sticka. Wydawałoby się więc, że jakiś Mario będzie dobry, ale nie rusza mnie zbytnio. Ninja Gaiden mnie ciekawi, ale ponoć jest mocno trudny. Patrząc na okładki w apce z grami, rzuciła mi się różowa kulka, więc ją odpaliłem. I była to bardzo dobra decyzja.

Kirby’s Adventure jest drugą grą w serii. Tytułowa przygoda polega na przywróceniu spokojnego snu mieszkańcom Krainy Snów. Zakłócił go zły król Dedede, który połamał na siedem części Gwiezdną Różdżkę, będącą gwarantem dobrego samopoczucia mieszkańców krainy. Kirby, jako odważna różowa kulka, postanawia zmierzyć się z wszystkimi siedmioma bossami, którzy mają kawałki różdżki. Jednak przed każdym takim pojedynkiem musi pokonać sześć plansz pełnych przeróżnych przeszkód. Czy bohaterowi uda się przywrócić porządek w Krainie Snów, to już będzie zależało od Waszych zdolności, szczególnie w niespodziewanej końcowe.

Tak właściwie niewiele spodziewałem się po tej grze, a dostałem wspaniale wciągającą rozgrywkę. Kirby’s Adventure jest klasyczną platformówką, w której do dyspozycji mamy skok (dwie wysokości), lot i wciągnięcie w kluskę przeciwnika. Ta ostatnia opcja przekłada się na dwie możliwości: wyplucie gwiazdki, która zrani przeciwnika, lub absorbcję, co może spowodować uzyskanie specjalnej mocy, jak atak laserem, zamianę w szybką oponę czy przeistoczenie się w UFO. Jestem wręcz w szoku, ile w tej pozycji jest możliwości, w końcu takie platformowe starocie kojarzą mi się z jakimiś prostymi pomysłami. Chylić czoła też muszę przed projektantami poziomów, bo utrzymują w ciągłym stanie gotowości i nieraz sprawiają, że rzuca się bluzgiem. Same elementy platformowe może nie są bardzo wymagające (chyba że pojawiają się kolce), ale w połączeniu z częstymi i różnorodnymi przeciwnikami może być ciężko. Oczywiście wszystko działa na starych zasadach, więc nie ma tu mowy o szybkiej reakcji postaci – po prostu trzeba nauczyć się tej produkcji. Sytuacji nie ułatwia też lot. Gdy analog czy d-pada skierujemy w górę, to Kirby nabierze powietrza i zacznie unosić się w powietrzu. Dopiero naciśnięcie B spowoduje, że wydmucha powietrze i zacznie opadać, a jeśli jest wystarczająco wysoko, to po „lądowaniu” na chwilkę będzie oszołomiony. Nieraz więc przypadkowo uruchomione latanie powodowało najwięcej skuch.

Na szczęście produkcja ma całkiem przyjazny system żyć. Zaczynamy z czterema oraz sześcioma skuchami na każde z nich. W trakcie plansz możemy znaleźć produkty odnawiające skuchy, ale też dodatkowe życia. Gdy już stracimy te życia, dostajemy wybór, czy chcemy kontynuować, czy kończymy grę. Kary za bycie niedorajdą (byłem nieraz i się nie wstydzę!) są dwie. Pierwsza to powrót do wyboru planszy w ostatnio zwiedzanym świecie, a więc musimy przechodzić poziom, w którym zginęliśmy, od początku. Druga zaboli tylko maniaków punktowych, bowiem każda dobra akcja jest punktowana, więc gdy tracimy wszystkie życia, kończy się zbieranie puli punktów i trzeba zacząć od nowa. W grze znajduje się też kilka form dodatkowej zabawy. Pośród nich są na przykład pojedynki rewolwerowców, wciąganie jajek czy stawanie na arenie przeciw napotkanym silniejszym przeciwnikom. Za wszystkie te dodatki możemy uzyskać bonusowe punkty, a nawet życia.

O oprawie AV rozpisywać się nie będę. Powiem tylko, że zarówno grafika, jak i muzyka, to wciąż bardzo ładne elementy, z którymi bardzo przyjemnie się obcuje. Jednak nadmienię, że jeśli będziecie grali w słiczowej apce online’owej, to doświadczycie spowolnień. Z tego, co widziałem w necie, jest to tak zwane „oryginalne doświadczanie NES-owe”. Po prostu Nintendo nie zadbało o to, by gra korzystała z mocy konsoli, na której chodzi. Zasadniczo nie przeszkadza to w zabawie, ale mogą zdarzyć się momenty, że wpłynie to na przetrwanie.

Przy okazji może Was też zainteresować to, że Switch w trybie handheldowym jest po prostu cienki do takich gier… Przede wszystkim boli brak porządnego krzyżaka. Analogiem niby można grać, ale to nie to.  Poza tym konsola bez żadnego gripa jest niewygodna i przy trudniejszych miejscach odczuwałem spory dyskomfort w prawej dłoni. Za to arcade stick, w tym przypadku Mayflash F500, jest genialną opcją! No ale, z nim trzeba siedzieć w domu. Na szczęście Kirby świetnie sprawdza się na krótkie posiedzenia, więc słiczowe problemy nie są aż tak uciążliwe, gdy, na przykład, robi się chwilę przerwy w pracy.

Ponieważ dotarliśmy do podsumowania, ponownie napiszę – Kirby’s Adventure było dla mnie niemałą niespodzianką. Dzięki oprawie produkcja wciąż jest niesamowicie sympatyczna. Przez jakiś czas także podciągałem pod to rozgrywkę, ale ta w dalszych etapach potrafi zajść za skórę, a gdy pojawia się wyzwanie i potrzeba powtarzania całego poziomu, trudno mówić o sympatii, wtedy wchodzimy na wojenną ścieżkę! Poza tym jestem pod wrażeniem, ile ta platformowa gra z 1993 roku mia w sobie mechanik. Na duży plus wypadają też bossowie, minibossowie, różnorodni przeciwnicy i cała masa innych rzeczy. Tak właściwie uwagi mam tylko do tego nieszczęsnego latania, ale to równie dobrze może być mój problem. Na pewno problemem dla mnie był skok na A i w sumie do końca się nie przyzwyczaiłem do niego. Hmm, możliwe więc, że obie kwestie się łączą. Tak czy inaczej polecam Wam zapoznać się z tą częścią Kirby’ego, bo daje masę radości, a także wyzwanie!


Ocena: 8,5/10


Producent: HAL Laboratory
Wydawca: Nintendo
Data wydania: 23 marca 1993 r.
Dystrybucja: cyfrowa

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *