Suikoden (PSOne)

Trochę gier z PSX-a jest dostępnych w PSStore (obecnie około 170),  ale jednej serii graczom bardzo brakowało. Po wyjściu Vity naciski na Konami, aby wrzucało Suikodeny do PSS, jeszcze bardziej się nasiliły. W końcu w 2015 firma się ugięła i w grudniu tegoż roku pojawiły się obie części. Ponieważ produkcje mają bardzo dobre opinie, przy okazji promocji skusiłem się i wziąłem obie. Musiało jednak minąć półtora roku od zakupu, zanim udało mi się odpalić jedynkę. W końcu jednak do tego doszło i było warto.

Grę rozpoczynamy od rozmowy ojca z synem. Czeka ich audiencja u cesarza, ponieważ na północy imperium pojawiły się problemy. Ojciec, Teo McDohl, jako jeden z generałów, zostaje tam wysłany ze swoją armią. Natomiast jego syn, w którego się wcielamy i nadajemy mu imię, zostaje oddelegowany do służby pod jednym z kapitanów. Oczywiście szybko zostajemy wplątani w ciąg wydarzeń, który o 180 stopni obraca nasze życie – ze zwykłego żołnierza służącego cesarstwu przeradzamy się w dowódcę ruchu powstańczego! Jak do tego doszło, jak się to rozwija i jak skończy opisywać już nie będę, ale powiem, że jakość tej opowieści mnie zaskoczyła. Gra nie miała być długa (co to jest około 20h na jRPG-a), więc nie oczekiwałem, że pojawi się konkretna historia. Jednak taka tam jest i śledzi się ją z przyjemnością, ponieważ przedstawia rebelię, która pokazuje dwie strony konfliktu – tych, którzy widzą, jak zmieniło się cesarstwo, oraz tych, których zaślepiło przyzwyczajenie do nowego stanu rzeczy. Jednak nie tylko czynnik ludzki ma w tym wszystkim swój udział,  potężniejsze siły też odgrywają w tej całej sytuacji sporą rolę. Istotną zaletą gry jest też to, że scenarzyści nie bali się uśmiercać ważnych postaci, a także oddać w nasze ręce decyzji o przetrwaniu niektórych osobników. Dialogi, choć czasem trącą schematami i pojawiają się w nich suchary, czyta się przyjemnie, poza tym oddają różnorodność bohaterów, a jest ich wielu. Jak na stosunkowo krótką grę w swoim gatunku i fakt, że została po raz pierwszy wydana w 1995 roku, fabułę jak najbardziej można zaliczyć na plus.

Zarówno fabuła, jak i rozrywka są liniowe, ale trzeba czytać dialogi, żeby wiedzieć, gdzie iść, ponieważ często nie będzie kogo zapytać, co teraz, oraz w menu czy na mapie nie znajdziemy kompletnej żadnej podpowiedzi. Ale, jeśli będzie zwracało się dość uwagi, nie powinno być problemów. Sam tylko raz musiałem sprawdzić w necie mapę, żeby wiedzieć, gdzie iść. Będziemy poruszać się po cesarstwie, które zawiera jakieś 30 lokacji umieszczonych na bardzo pustej mapie. Na szczęście udostępniony świat nie jest duży, bo krążenie po tej lichej przestrzeni czy sporadyczne pływanie statkiem (bez walk) jest dość nużące. Na szczęście ciekawiej prezentują się lokacje. Większość nie zrobi na nas żadnego wrażenia, ale za to zapewniają troszkę eksploracji w celu poszukiwania skrzyń. Z racji tego, że dowodzimy rebelią, nie możemy tylko się przemieszczać, musimy mieć swoją bazę, i taką też otrzymaliśmy. Na początku jest pusta, ale z czasem wypełnimy ją nawet 108 sojusznikami. Zbieranie ich jest bardzo istotne z dwóch powodów – przydadzą się w walce (o tym potem) oraz w bazie, chociażby przez otwarcie sklepu czy sypialni, w której możemy zregenerować siły i zrobić zapis. Na większość takich sojuszników natrafimy po drodze w odwiedzanych miejscach i zwykle wystarczy ich zaprosić do drużyny. Część jednak będzie miała dodatkowe wymagania, aby się przyłączyć, i trzeba będzie do niech wrócić z konkretną osobą w drużynie lub z jakimś przedmiotem.

Jak na jRPG-a przystało, bardzo istotną częścią gry są walki i rozwijanie postaci. Interesujące jest więc tutaj to, że na tak krótki bazowy czas rozgrywki dostajemy aż 108 potencjalnych wojowników. Liczba może przytłaczać, więc uspokoję Was, że tak właściwie wystarczy kręcić się wokół osób, które co jakiś czas narzuca nam scenariusz. Szczególnie jednak miejcie na uwadze Victora i Flicka, bo oni będą niezbędni na końcu (nie jest to spoiler, a pozwoli uniknąć awaryjnego levelowania ich). Sam miałem to szczęście, że skupiłem się na fabule, więc po prostu zawsze brałem tych o najwyższym levelu, a oni akurat wpadali w tę kategorię. Zdarzy się jednak, szczególnie w ostatnich godzinach, że zostaną nam wrzucone postaci o niskim poziomie. Na szczęście twórcy zdecydowali się nas nie katować, więc słabsi dostają niemal cały exp i szybko równają się z resztą. Nie zmienia to jednak faktu, że musimy zadbać o ekwipunek dla nich, a to zawsze kosztuje, a aż tyle kasy w opcji szybszej gry oczywiście nie mamy. Poza ekwipunkiem (broń jest jedna, tylko dodajemy pancerz itp.) oraz levelowaniem istotne są jeszcze runy. Przypisujemy je na bazie znalezionych kryształów, ewentualnie postać już jakąś runę ma. Dają one opcję wykonania ataku specjalnego czy zapewniaj np. dostęp do magii wody. Trzeba jednak mieć na uwadze, że tak właściwie bazujemy na atakach fizycznych, ponieważ nawet jeśli postać ma runę magii, to nie ma innego sposobu odnowienia czarów, niż kimnięcie się. Co ciekawe, nie ma też runy leczącej, więc należy mieć zawsze zapas przedmiotów leczących. Naprawdę warto mieć to na uwadze, bo, jak to w starym systemie często było, lecimy po lochach i rzadko można zrobić zapis (dostępne są w zajazdach i przy sporadycznych niebieskich kulach). Na szczęście poziom trudności jest dość wyważony, więc gdy już połapiemy się, co i jak, rzadko zdarzy się, żebyśmy mieli za niski level na bossa i trzeba było powtarzać dojście do niego oraz walkę.

Ciekawym dodatkiem jest kilka walk sił wojskowych, w których nasza rebeliancka armia ściera się z kolejnymi siłami imperialnymi. Do wyboru mamy trzy formy ataku – szarżę, ataków łukami i magię. Tym samym dysponuje wróg. Musimy więc zgadnąć, jakiego ruchu dokona przeciwnik, bo np. magią możemy wygrać turę, gdy pobiegnie na nasz szarża. Żeby trochę ułatwić nam sprawę, pomiędzy konkretnymi atakami możemy wykorzystać dodatkowe akcje, jak próbę odczytu zamiarów przeciwnika czy wzmocnienie naszej szarży. Jakoś trzy pierwsze walki są dość trudne, bo nie mamy dużych sił i sojuszników do wykorzystania (tu ponownie pojawia się kwestia tych 108 postaci do zebrania). Plus jest taki, że ataki wroga są powtarzalne, więc wystarczy zapisać kolejność ataków i powtórzyć próbę. Potem jest już prościej, bo wraz z większa siłą naszej armii oraz zebranymi postaciami zwiększa się margines błędu (jedną walkę wygrałem, zostając z jedynie 600 żołnierzami…).

Grafika nie zrobi już na nas żadnego wrażenia, choć zostawi po sobie w miarę pozytywne wrażenia. Mapa, jak już wspominałem, jest dość pusta i nudna, a lokacje typu jaskinie niczym nie interesują, za to w np. miastach czy wnętrzach budynków widać, że twórcy bardziej się przyłożyli. Zaskakuje za to duża różnorodność postaci, wrogów też jest sporo. Gra chodzi płynnie, ale jest strasznie ślamazarna, bo szybkie poruszanie się możemy otrzymać tylko przez korzystanie z jednej z run. Niestety na początku, jakoś do czterech pierwszych godzin, pojawiają się dwa dziwne błędy – czasem dialogi przelatują ekspresem oraz w kilku miejscach pojawił się lekki zawias na oknach dialogowych (czy to w próbie przełączenia dialogu, czy wejścia do jakiejś części menu). Na szczęście gra ani razu nie zawisła i nie straciłem żadnego postępu. Co zaskakujące, jedna linia pikseli po lewej i u góry ekranu ma dziwne odbarwienie i tak przez całą grę, obojętnie, czy miesza się w ustawieniach, czy nie. Co do audio, można je zaliczyć do przyjemnych. Na pewno zwracają na siebie uwagę kawałki orkiestrowe, ale pojawiają się też bardziej zawadiackie, jakby z jarmarku średniowiecznego i inne, bardziej dostosowane pod odwiedzane miejsca (od razu wiem, gdy trafiliśmy do imitacji Rosji). Śmieszą jednak niektóre efekty dźwiękowe, jak ryczący słoniem smok czy irytuje, dosłownie, szum wody – są to jednak sporadyczne wpadki.

Jeśli zastanawialiście się, czy wziąć Suikodena, to odpowiedź brzmi „tak”, zwłaszcza, że jest tani. Gra przede wszystkim ma dobrą fabułę, która odpowiednio popycha nas do dalszej eksploracji, a przy tym potrafi nieraz zaskoczyć swoją dorosłością. Drugą dużą zaletą jest czas, jaki spędza się z grą. Po prostu kierując się fabułą, nie omijając pojawiających się walk i rekrutując większość napotkanych postaci, produkcję można zamknąć w około 22 godziny. Słabiej niestety wypadają walki, głównie z racji zamknięcia pola ruchów w tak właściwie dwóch akcjach, bo magii z run używa się sporadycznie, bo nie tak łatwo ją odnowić. Jednak mniej więcej w 2/3 gry pojawia się lekki skok trudności i trochę bardziej trzeba kombinować, co w sumie jest na plus. Interesującym dodatkiem są walki armii, choć pierwsza lekko denerwuje, gdy trzeba ją trzeci raz powtarzać, a nie ma zapisu tuż przed nią, tylko trzeba ponownie zaliczać trochę dłuższą zwykłą walkę. I, na koniec, lekko męczy toporne zarządzanie ekwipunkiem i menu. Gry jest stara, więc pewnie dlatego przymykałem na to oko, ale co jakiś czas coś powodowało wzdychnięcie. Tak więc tak, jeśli Suikoden Was korci, nawet nie czekajcie na promocję i wydajcie te 21 PLN.

PS. Dwójka ponoć korzysta z sejwa jedynki, więc na wszelki wypadek go nie usuwajcie. Natomiast gdy grę skończycie i zobaczycie ekran końcowy, to tak, ten zawias jest celowy, zostaje tylko wyłączyć aplikację.


Ocena: 7/10


Producent: Konami
Wydawca: Konami
Data wydania: : 15 grudnia 1995 r. (JP); w Europie kwiecień 1997 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 321,2 MB
Cena: 21 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *