Senran Kagura: Peach Ball

Banalne zasady flipperów sprawiają, że łatwo się w nie wciągnąć. Czy jednak można bardziej uatrakcyjnić tę zręcznościową pozycję, w której też trzeba mieć trochę szczęścia? Oczywiście że tak, wystarczy dodać do niego kilka atrakcyjnych dziewczyn.

Seria Senran Kagura ma w swoich zasobach wiele atrakcyjnych panien, ale do tej pozycji zostało wybranych sześć. Swego rodzaju gospodarzem jest Haruka, która prowadzi salon gier akradowych. Czasem jednak jej się tam nudzi i w końcu zabrała się za małe chemiczne eksperymenty. Jednym z efektów było stworzenie mikstury, która sprawia, że ludzie, po kontakcie z nią, powoli zamieniają się w zwierzęta. Pech chciał, że płyn znalazła Ryona. Po połowicznej przemianie z pieska rozniosła zarazę też na Asukę, Yumi, Yomi i Murasaki. Nam teraz zostaje uwolnić dziewczyny od „klątwy”, przywracając im wspomnienia i odpowiednio je stymulując. Spoko.

Grać możemy w dwóch trybach. Pierwszy to „Story”, a w nim podział na pięć historii. W każdej z nich wybieramy jedną dziewczynę i poznajemy jej drogę do uwolnienia od pechowej przemiany zarówno siebie, jak i koleżanek. Przed każdą z pięciu gier i po nich będzie nam dane przeczytać, jak dana dziewczyna czuje się jako dane zwierzę, co sprawiło, że powróciła jej pamięć itp. Czasem dialogi te są zabawne, czasem żenujące, czasem nudne, czasem ciekawe – po prostu nie ma tu jednego poziomu jakości. Jeśli lubicie czasem poczytać takie głupotki, to macie szansę na trochę rozrywki. Jeśli wolicie je ominąć, to też zbytnia strata to nie będzie. W drugim przypadku powinniście jednak wiedzieć, że pomiędzy dialogami pojawiają się specjalne grafiki, ale je potem możecie zakupić w sklepie, więc nic Was nie ominie.

W kwestii gameplayu Senran Kagura: Peach Ball to rasowy pinball z dodatkiem minigierek. Niestety do dyspozycji  mamy tylko dwa stoły. Co prawda każdy z nich oferuje różne dodatki, ale już po zaliczeniu 25 gier z fabuły widać, że już chociażby jeden więcej by się przydał. No ale skupmy się na tym, co mamy. Pierwszy – wesołe miasteczko – ma dwie łapki na dole oraz dodatkową po prawej mniej więcej w połowie wysokości. Poza tym oferuje balony do zbijania, diabelski młyn do aktywacji, nabijanie punktów na filiżankach i specjalne wejście za szlabanem. Każda z tych opcji pozwoli albo przewrócić dziewczynę albo udostępni specjalny urok, który sprawi, że zyskamy więcej punktów.  Drugi stół jest w stylu japońskim i na nim przede wszystkim zbieramy monety, które lecą do najbliższych pojemników. Zapełnienie takiego pojemnika włączy specjalną minigrę, np. zbijanie wachlarzy czy odbijanie łapką piłki; wszystko po to, by przewrócić dziewczynę. Poza tym oba stoły mają specjalny basen ze wspomagającym delfinem oraz z boku pojawia się masa różnych misji, na które tak właściwie nie zwraca się uwagi, bo zwykle same się zaliczają.

Na start rozgrywki dostajemy trzy szanse (możemy zdobyć kolejne), w trakcie których musimy nabić jak najwięcej punktów oraz przywrócić dziewczyny do ich normalnych postaci. To drugie odbywa się w trzech etapach. Po nazbieraniu odpowiedniej liczby punktów bohaterka zostaje wessana wewnątrz stołu, a my, z pomocą odpowiedniej minigry, przewracamy ją, by zdobyć potem więcej punktów, a przy okazji też sobie popatrzyć na różne pozy. Nie oszukujmy się, od razu widać, po co powstała ta gra. Po dwóch takich wessaniach trzecie już będzie kończące i atakować piłeczkami już będziemy w trochę inny sposób. Pewnie wyłapiecie ze screenów, o co chodzi, ale a nuż zaskoczycie się sami podczas gry.

Za każde zakończone sukcesem, choć porażką w pewnym stopniu też, podejście dostajemy różne nagrody. Przede wszystkim będzie to wynik punktowy, ale też kasa do wydania w sklepiku na różne akcesoria do zmiany wyglądu przeróżnych elementów gry, a także właśnie odblokowanie ich w sklepie. Opisane powyżej zasady dotyczą zarówno trybu fabuły, jak i swobodnego. Jednak różnica między nimi jest taka, że w historii po ostatnim seksi wyzwaniu gra się kończy, natomiast w swobodnym podejściu gramy tak długo, jak mamy piłki. I to tak właściwie wszystko, jeśli chodzi o gameplayową zawartość Senran Kagura: Peach Ball. Z innych możliwości zostaje już tylko bawienie się w skupowanie wszystkich możliwych dodatków (w cholerę kasy na to trzeba, wątpię, żeby choć połowa graczy miała dość cierpliwości) i ustawianie tych wszystkich przedmiotów na postaciach, tłach stołów itp.

Graficznie jest ładnie i płynnie w każdej opcji grania. Większy ekran ma jednak tę przewagę, ponieważ piłka jest mała, a w trakcie gry potrafi dziać się naprawdę sporo, szczególnie gdy cały stół miga jak powalony i mamy do odbijania trzy piłki. Stylistka jest utrzymana w znanym już z serii charakterze, ale została podbita o różne głupotki nawiązujące do pomysłu na zwierzęce charaktery i pod stoły. Generalnie patrzy się na to wszystko z przyjemnością, choć czasem można dostać oczopląsu. Jeśli chodzi o audio, to zbytnio się nie wybija jakością, ale też nie przeszkadza w żaden sposób, więc spokojnie można grać z oryginalnym podkładem i całą resztą dźwięków.

Podsumowanie Senran Kagura: Peach Ball zacznijmy od tego, że za produkcję w eShopie trzeba dać 160 PLN, ewentualnie można sobie sprowadzić amerykańskie pudełko (premierowo 40 USD). Za tę cenę oczekiwałbym przynajmniej kilku stołów, a nie dwóch w różnych konfiguracjach estetycznych. Fakt, twórcy postarali się o uatrakcyjnienie ich poprzez dodanie im różnych bonusów, nie próżnowali też z wymyślaniem seksownych wyzwań oraz zadaniami przy fabule. Jednak ten brak różnorodności zaczyna się ujawniać, gdy już tryb „Story” mamy za sobą. Zmiana wyglądu różnych elementów oraz żonglowanie dziewczynami to za mało, by dawać pełną kwotę za tę grę. Ale nie zmienia to faktu, że ogólnie zagrać jak najbardziej można, bo przez co najmniej pięć godzin będzie się miało dość frajdy z nabijania punktów i ratowania uzwierzęconych dziewcząt z serii (moją faworytką jest Yomi jako tanuki). Ile jesteście za to skłonni dać, to już musicie sami sobie odpowiedzieć. A, a co do stołów, to nie zdziwiłbym się, gdyby jeszcze jakiś się pojawił w formie płatnego DLC, choć byłoby to dość wredne…

Na koniec ciekawostka. Podczas gry i oglądania tych różnych dziwnych japońskich pomysłów oraz w ogóle sam pomysł na tę pozycję często sprawiał, że zastanawiałem się, co się tu, kurde dzieje. Ale to ja, facet, który ma głupie poczucie humoru. Dało mi to jednak dodatkową frajdę, gdy widziałem, jak partnerka reaguje na to, co się odwala na ekranie oraz koleżanka z pracy, która sama czasem gra w gry, więc podpatruje, co ogrywam. To wszystko to jednak pikuś przy 4,5-letnim siostrzeńcu. Grałem z nim w tego pinballa tak, że on kontrolował jedną łapkę, a ja drugą i kompletnie nie interesowało go, że bohaterki są laskami, ważniejsze było, że są fajnymi zwierzątkami. I nie ważne też było, że jakaś leży w „seksownej pozie”, ważne było to, że po przewróceniu się zamknął się jeden szlaban i nie można przez jakiś czas było wbić piłki do jednego z otworów. Tak więc tak, jak coś, to można grać w to też z dziećmi i nic im w psychikę nie będzie.


Ocena: 6,5/10


Serdecznie dziękujemy Marvelous Europe
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Honey Parade Games
Wydawca: Marvelous Europe (EU), XSEED Games (NA)
Data wydania: 9 lipca 2019 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 5,6 GB
Cena: 160 PLN

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. RAF pisze:

    Gdzie jest ps4 ja się pytam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *