Super Wiloo Demake

Do grupy gier słabych i męczących dołącza Super Wiloo Demake.

Od razu zaznaczę, że będziecie czytać pierwsze wrażenia, więc niektóre rzeczy będą napisane po łebkach. Jedną z nich jest fabuła. Zwykle chociaż trochę pamiętam, o co chodzi w grze czy co tam było w intrze. W tym przypadku kojarzę jedynie, że było dużo małego tekstu, ale kompletnie nie wiem o czym. Patrząc jednak na to, jak toczy się gra, nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. Znaczenie ma za to gameplay, a ten mnie w pewnym momencie tak wkurzył, że rzuciłem Super Wiloo Demake w diabły. Wytrzymałem tylko do pierwszej lokacji w drugim świecie i może to, że była lodowa, o wszystkim przesądziło. Chociaż, żeby nie było, i nuda i szlag mnie trafiały także wcześniej. Zacznijmy od nudy. Gra jest strasznie ślamazarna, bo postać porusza się wolno. Niby można biec na kwadracie, ale dopiero teraz o tym sobie przypomniałem. W trakcie gry notorycznie zapominałem, bo przycisk służy do aktywności zdolności specjalnych z kostiumów, a postać bez nich tak właściwie nic nie potrafi. Zresztą korzystanie z biegu i skoku i tak byłoby niewygodne. Same kostiumy też jakoś specjalnie rozgrywki nie uprzyjemniają, bo tak właściwie tylko jednorożec jest przydatny z racji tego, że strzela z rogu. Co daje pszczoła, nie mam pojęcia. Żółw pływa i tyle. Jest jeszcze kręcący pancernik, ale więcej razy ginąłem, próbując zabijać kręćkiem przeciwników, niż się to udawało – wyczucie czasu tej akcji jest zadziwiająco nieintuicyjne.

Podczas dziesięciu platformowych plansz, które przebiegłem, ani razu nie złapałem dobrego flow, aby gładko przemknąć przez przeszkody. Produkcja sprawia wrażenia tytułu, który niby ma to umożliwiać, ale  jest to mylne wrażenie. Odległości przeszkód i przeciwników są tylko miejscami tak rozłożone, że łapie się płynne parcie do przodu, potem nagle okazuje się, że ta kolejna półka jest jednak za daleko albo przeciwnik jest z typu ruszającego ku tobie. Niby więc można by przejść każdą planszę na spokojnie, ale znowu powraca wrażenie, że jest to nienaturalne, nie mówiąc o tym, że powraca problem ślamazarności, nudy i zdenerwowania. W ostatniej kwestii chodzi o to, że  w produkcji skopana jest mechanika skoków i kolizji. W pierwszym przypadku nieraz zdarzało się, że postać nie skoczyła, mimo że drugie hop powinna jeszcze wykonać. Zdarza się też, że po wylądowaniu nowy pakiet skoków nie jest dostępny wystarczająco szybko. Co zabawne, raz nawet spadłem zamiast zatrzymać się na półce. Jeśli chodzi o system kolizji, mam na myśli ubijanie przeciwników – raz zahaczenie o ich kant neutralizuje ich, raz nie, w związku z tym często ginąłem, bo system działa, jak mu się uwidzi. Ewentualnie wszystko to jest efektem przeciążenia konsoli, bo po ubiciu przeciwnika czy przy pojawieniu się infa o trofeum gra na chwilę zwalnia. Tak więc cholera wie, co dzieje się w międzyczasie. Tak czy inaczej rozgrywka nie jest płynna.

Szlag mnie trafiał przez to wszystko już gdzieś od szóstej-siódmej planszy pierwszego świata, ale apogeum irytacji pojawiło się na pierwszym levelu krainy lodu. Tam ludek ślizga się nawet na powierzchniach, na których nie ma tekstur lodu… Teraz sobie to połączcie ze skopanymi kolizjami i skokami. Do skopanych rzeczy można dodać jeszcze walkę z pierwszym bossem, która była po prostu żałosna. Bez żadnego wysiłku wystarczyło skoczyć jakoś trzy razy na żabę i tyle. Co ciekawe jednak, nie dało się jej przeskoczyć, nawet gdy była oszołomiona, bo na jej połowie twórca ustawił barierę… Tak więc gry tej nie mogę polecić nikomu. Jest słaba technicznie, kiepsko zaprojektowana i szkoda na nią nawet złotówki. W tak kiepskiego platformera nie grałem już dawno i pomijam tu te na chama utrudnione, jak Metagal czy Cybarian.


Serdecznie dziękujemy Ratalaika Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: lightUP
Wydawca: Ratalaika Games
Data wydania: 31 lipca 2019 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Funkcje crossowe: -buy z PS4
Waga: 36 MB
Cena: 21 PLN

Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 20 PLN.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *