FIFA 18

„Piłka jest okrągła, a bramki są dwie” – od czasu tego słynnego cytatu Kazimierza Górskiego niewiele zmieniło się w piłce nożnej. Oczywiście zmieniają się szczegóły – a to inaczej interpretuje się faul na kartkę, zmienia formaty rozgrywek itd. Zdecydowanie bardziej dynamicznie zmienia się seria gier FIFA. Co roku wprowadza nowości, zmienia składy, dokłada nowe tryby gry. Jednak na Switchu FIFA 18 stoi w rozkroku, nie wiedząc, czy ma czerpać z FIFY 18 z dużych konsol, czy jednak z FIFY 14 z konsol poprzedniej generacji. Bazą do switchowego wydania jest silnik graficzny z poprzedniej generacji, przy czym podbito w nim rozdzielczość, jakość tekstur i ogólne wrażenia wizualne. Ale dodano też animacje znane z silnika Ignite, nowe sztuczki i voila. Tylko jak się w tę FIFĘ gra?

Trzeba przyznać, że całkiem przyjemnie. Niektórzy piłkarze mają własne animacje biegu, na dużym ekranie da się ich rozpoznać (na mniejszym już trochę z tym gorzej), czuć różnicę między klasą danych zawodników i czuć „power” w uderzeniach z daleka. Bramkarze rzadko puszczają „szmaty” (niestety po kilkunastu godzinach gry zauważamy powtarzające się animacje bronienia strzałów), obrona ustawia się całkiem nieźle. Za to po ponad 250 godzinach gry dostrzega się dziwne animacje (wygięte nienaturalnie nadgarstki zawodników przy niektórych zbliżeniach), bramkarze potrafią grać bez rękawic, są to jednak szczegóły. Najważniejsze, że gra działa w Full HD (handheld oczywiście 720p) w bajecznych 60 klatkach na sekundę. Wiele osób grających w Fifie rok do roku chętnie wróciłoby do takiego gładkiego gameplay’u, jednak „osiemnastka na Switcha” poszła nie tyle pod nóż, co pod tasak, jeśli chodzi o tryby gry i wizualne bajerki.

Zacznijmy od rzeczy mało istotnych – brak oficjalnych pakietów transmisyjnych, przez co podczas meczów nie witają nas tablice wyników czy przedstawienie składów znane z Premier League czy La Liga. Oprawa meczowa zawsze wygląda tak samo, co kłóci się z tym, co widzimy w TV lub Fifie na dużych konsolach. Tryb kariery menadżera i zawodnika ma korzenie w 2013 roku i od tego czasu zmienił się tylko wygląd okienek. O przygodzie Alexa Huntera można zapomnieć.

Wiadomo, że Ultimate Team w ostatnim czasie jest głównym źródłem dochodów EA. Na Switchu wygląda to tak:

Grałem cały sezon, gdy Ultimate Team w FIFA 18 żył. Żył pod względem wydawania nowych kart oczywiście, na żywego przeciwnika trafiłem bowiem z trzy razy. Przez ponad 200 godzin dorobiłem się całkiem zacnej drużyny. „O, cisnąłeś pewnie ostro w nowy tryb Squad Battles i stąd wziąłeś pieniążki” powiecie zapewne. Otóż nie. Nie ma bowiem w FIFIE 18 na Switchu trybu Squad Battles. Nie ma Ligi Weekendowej. Są tylko wyzwania budowania składów, mecz z drużyną tygodnia, draft online i z botem oraz sezony i turnieje – również z botem lub żywymi przeciwnikami. Całą drużynę zbudowałem, sprzedając i kupując zawodników na rynku oraz otwierając paczki dopiero podczas eventu Futties wrzucającego do paczek najlepsze karty z całego roku. Gracze wersji na Switcha zarabiają mniej i nie dostają paczek „za darmo”, na czym cierpi rynek, na którym praktycznie nie ma kart. Brak możliwości zagrania ze znajomym online, czy to w FUT, czy poza nim, jest ostatecznym ciosem dla sieciowego aspektu tej gry. O rzeczach drobnych, jak brak animacji wychodzenia zawodników zza kart, brak zadań dziennych i tygodniowych (przez co niektórych kart nigdy nie dało się zdobyć) czy brak EAFC Store z litości nie wspomnę. Lista braków jest zdecydowanie dłuższa, szkoda jednak mojego i Waszego czasu na wymienianie ich tutaj.

Brak trybów gry ratuje wspomniany wcześniej „czysty” gameplay. Ponad 25 licencjonowanych lig, pełna polska wersja językowa (polski komentarz należy pobrać z eShopu za darmo) czy wydany pod koniec cyklu „życia” Fify dodatek EURO 2018 wprowadzający stadiony, sam turniej i dodatkowy tryb w Ultimate Team (gdzie nie ma rynku, przez co dobre karty lecą z prawie każdej paczki).

Nie jest to gra dla miłośników FUTa czy gry online – tutaj po prostu jest biednie, niewiele się dzieje, nikt online w to nie gra. Grę warto zakupić dla kanapowej gry – jeśli gramy jeden-dwa mecze tygodniowo z kolegą/koleżanką/synem/ojcem itp. – jest przyjemnie, drużyn dużo, komentarz nas nie znudzi, a koszt nie zabije portfela (na aukcjach grę można złapać za 30-40 zł). Po zgonie trybu Ultimate Team (który naturalnie nastąpił wraz z premierą FIFY 19) dobrze się bawiłem, grając w pracy czy na posiadówkach, dzieląc się joy-conem z przyjaciółmi. Sam ogrywałem w autobusie tryb kariery jednego zawodnika. Jeśli jednak jesteście wielkimi fanami futbolu, każdy smaczek ma dla Was znaczenie i chcecie pograć mobilnie w tryb kariery, zdecydowanie polecam FIFĘ 19. Dlaczego? O tym przeczytacie w osobnym tekście.


Plusy:

  • najlepsza przenośna FIFA w historii
  • miodny gameplay
  • możliwość gry na jednym joyconie
  • licencje i polska wersja

Minusy:

  • bardzo ubogie tryby gry
  • braki względem „dużych” wersji

Ocena: 7/10


Producent: EA Sports
Wydawca: EA polska
Data wydania: 19 września 2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 14,7 GB gra + aktualizacje + komentarz
Cena: 89 PLN

Możesz również polubić…

5 komentarzy

  1. Krowen pisze:

    Tak wyglądałaby recenzja dwudziestki 😉

  2. alf pisze:

    Kumam. Tak czy kwak, czy mamy się spodziewać jakiejś wielkiej rewolucji względem FIFA18 ? Może recka FIFA19 będzie krótka, w stylu “to przecież to samo co FIFA18 tylko z nowymi składami, soundtrackiem i innym menu” xD

  3. Quithe pisze:

    19 pojawi się w następnym tygodniu 🙂 20 może też będzie?

  4. Krowen pisze:

    Fifa 19 czeka na publikację, napisałem tam też co myślę o nadchodzącej 20 na Switcha 😉

  5. alf pisze:

    Pierwsza recka FIFy na Switcha i zaczynacie od starej wersji ?! 😛 Myślałem, że dacie FIFA19, chociaż i ta jest już stara bo za miesiąc zawita FIFA20.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *