Luigi’s Mansion 3

“Znowu drugi. Całe życie ciągle drugi. Nawet jak gdzieś pierwszy byłem, czułem się jak drugi”. Niełatwo żyje się w cieniu popularniejszego rodzeństwa. Gdy Mario nieprzerwanie od ponad trzydziestu lat cieszy się statusem ikony i niezliczoną liczbą gier, jego zielony i nieco wyższy brat bliźniak zdecydowanie rzadziej otrzymuje gry ze swoim imieniem w tytule. W końcu jednak, osiemnaście lat po debiucie pierwszej części jego samodzielnych przygód na GameCube’ie i sześć lat po ich kontynuacji na Nintendo 3DS, Nintendo wydało Luigi’s Mansion 3. Czy zielonemu wąsaczowi udało się w końcu doścignąć brata?

Od czasu do czasu każdy musi rzucić wszystko i wyjechać na wakacje – nawet mieszkańcy Grzybowego Królestwa. Luigi, Mario, Peach, ruchliwy Polterpup oraz grupa Toadów po otrzymaniu zaproszenia przyjeżdżają na odpoczynek do ekskluzywnego hotelu prowadzonego przez Hellen Gravely. Początkowo pobyt wydaje się być wygraną w loterię. Widok z okna zapiera dech w piersiach, kuchnia pęka od łakoci, pokoje są pięknie udekorowane, a na przyjezdnych czeka cała góra prezentów. Szybko okazuje się jednak, że obraz ten to tylko iluzja, hotel jest zamieszkały przez duchy, a zaproszenie to tylko podstęp Króla Boo, któremu udało się wydostać na wolność i chcącego się zemścić na Luigim, który wcześniej go zapuszkował. Antagonista porywa wszystkich przyjaciół Luigiego i zamyka ich w magicznych obrazach. Nasz strachliwy bohater ponownie musi więc założyć na plecy Poltergusta w nowej wersji G-00 oraz z pomocą Profesora E. Gadda uwolnić przyjaciół oraz złapać latające po korytarzach upiory.

Produkcja Luigi’s Mansion 3 ponownie spadał na barki kanadyjskiego Next Level Games, które wcześniej było odpowiedzialne za drugą część serii. Jeśli w tamtej grze nie do końca przypadła wam rozgrywka dzieląca kampanię na pojedyncze misje, mogę was uspokoić. Luigi’s Mansion 3 pod względem budowy stoi gdzieś pośrodku dwójki i złożonego z jednego otwartego domu z oryginału. Hotel, stanowiący miejsce akcji, dzieli się na kilkanaście pięter, które eksplorujemy po kolei wraz z postępami w fabule. A każde piętro to prawdziwy plac zabaw.

Porzucenie klasycznego konceptu nawiedzonego domu na rzecz hotelu pozwoliło wyobraźni projektantów naprawdę rozkwitnąć. Piętra drastycznie różnią się od siebie klimatem i inspiracjami. Znajdziemy tutaj niezbyt wybijające się ponad wypoczynkowe motywy siłownie, piwnice, parking. Czasami też odwiedzimy starożytny Egipt, Karaiby, XX-wieczną operę, plan filmowy… i tutaj się zatrzymam i pozwolę wam odkryć więcej samemu.

Każde piętro jest przepełnione okrytymi “znajdźkami” i monetami. I to właśnie eksploracja wciąż jest sercem doświadczenia. Za pomocą swojego odkurzacza/pogromcy duchów Luigi może poruszyć i wessać praktycznie każdy element, który nie został przybity do podłogi. Poltergusta musimy też często użyć do rozwiązywania prostych zagadek przestrzennych, a nowe-stare umiejętności, jak “ciemne światło” wykrywające niewidzialne elementy otoczenia czy przepychacz toaletowy, który po wycelowaniu w wybrany cel i ponownym wessaniu pozwala na zniszczenie większych dekoracji – głównie mebli.

Walka w większości przebiega po staremu. Duchy łapiemy najpierw je oślepiając błyskiem lataki, a następnie wsysając odkurzaczem poprzez odpowiednie wychylanie gałki analogowej. Do zakresu ruchów dodano jednak “slam”. Jeśli przez odpowiednio długi moment będziemy się siłować z duchem i zapełnimy specjalny pasek, Luigi może zacząć machać łapanym duchem w lewo i prawo, uderzając przy okazji innych przeciwników i elementy otoczenia. Potyczki wciąż są krótkie i przyjemne, choc zdecydowanie nie narzekałbym na większą różnorodność wrogów. Walka lśni jednak podczas starć z bossami – te są zawsze pomysłowe, wypełnione wizualnymi fajerwerkami i odpowiednio wymagające.

Największą nowością jest Gooigi – galaretowa wersja wiecznie przerażonego protagonisty, którego możemy wezwać w każdym momencie za pomocą dedykowanego przycisku. Gdy gramy sami, po jego naciśnięciu przejmujemy pełna kontrolę nad Gooigim, w trakcie gdy Luigi przysypia. Choć Gooigi odziedzicza większość swoich umiejętności po oryginalne, posiada też kilka dodatkowych zdolności. Może przeciskać się przez kraty czy studzienki kanalizacyjne, co pozwala na przeniesienie się do kolejnych ukrytych pomieszczeń niedostępnych dla zwykłego bohatera. Ma też jednak jedną wielką słabość – wodę. Jeśli Gooigi nawet na moment zetknie się z jakąkolwiek cieczą, natychmiast się rozpuszcza.

Implementacja żelowatego pogromcy duchów pozwoliła też na zawarcie w grze trybu kooperacji. Niemal całą kampanię możemy ukończyć wspólnie z inną osobą na jednym ekranie, a gra wielokrotnie prezentuje wyzwania stworzone z myślą o współpracy dwóch graczy. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby grę dało się wymaksować całkowicie samemu, lecz czuć, że tryb kooperacji został zaimplementowany w przemyślany sposób, a nie wrzucony na doczepkę w ostatniej chwili. Poza fabułą gra posiada też dwa bonusowe tryby wieloosobowe – ScreamPark oraz ScareScraper. Ten pierwszy działa tylko lokalnie i pozwala na prostą rywalizację, w której maksymalnie ośmiu graczy stara się złapać jak największą liczbę duchów, monet itp. W ScareScaper zagramy już jednak nawet z obcymi przez sieć. Tutaj razem z innymi graczami czyścimy kolejne losowo generowane piętra budynku, co chwila mierząc się z nowymi zadaniami.

Choć zwykło mówić się, że “grafika nie jest najważniejsza”, to co Next Level Games udało się osiągnąć jest szalenie imponujące i znacząco wzbogaca zabawę. Luigi’s Mansion 3 to jeden z najlepszych pokazów graficznych wydanych na Switchu. Rozdzielczość jest wysoka, pokoje hotelu są przepełnione detalami, a tekstury ostre. Największe wrażenie robi jednak oświetlenie, które wprowadza niesamowity nastrój. Do tego zaawansowana fizyka, która nie tylko wprowadza chaos na ekranie, ale często jest też wykorzystywana w zagadkach (odkurzanie piasku na piętrze pustynnym). No i animacje… Next Level Games to liderzy branży w dziedzinie animacji. Ruchy wszystkich postaci są niesamowicie płynne i dopracowane to tego stopnia, że czasami można zapomnieć, że gramy na konsoli, a nie oglądamy animacji Pixara. Świetnie też pomagają w budowaniu humoru, którego jest tutaj naprawdę sporo. Gwiazdą jest tutaj oczywiście sam Luigi, który wiecznie przerażony energicznie reaguje na każdy najmniejszy ruch lub pisk myszy. To nie jest bohater jakiego potrzebujemy, ale zdecydowanie ten, którego zasługujemy oglądać.

Ech, Luigi… Wiecznie drugi, porównywany we wszystkim do swojego brata, nazywany przez wszystkie matki świata od trzydziestu lat “zielonym Mario”. Nintendo zdecydowanie nie ukazuje ci tyle miłości, na ile zasługujesz. Ale może to i lepiej. Bo gdy Mario otrzymuje czwartą w danym roku wariację na temat jakiegoś popularnego sportu, premiera gry z twoim imieniem w tytule jest czymś naprawdę wyjątkowym. Luigi’s Mansion 3 to nie wyjątek, a świetna przygoda na kilkanaście godzin, trzymająca przy ekranie od pierwszych sekund, gdy widzimy Toada prowadzącego ogromny autobus w zdecydowanie za niskim siedzeniu, aż do ostatnich chwil, podczas których ciężko się nie wzruszyć. Luigi, może nigdy nie zostaniesz numerem jeden. Ale na zawsze pozostaniesz moim ulubionym numerem dwa.


Ocena: 8,5/10


Producent: Next Level Games
Wydawca: Nintendo
Data wydania: 31 października 2019 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 6.3 GB
Cena: 249,80 PLN


Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. alf pisze:

    Fajnie, ze wydali to akurat na halloween!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *