Romancing SaGa 2

„A gdyby tak wydać na Zachodzie archaicznego jRPG-a 23 lata po premierze? A w sumie czemu nie.” – pomyślał Square Enix i jak pomyślał, tak zrobił. Tak oto na PS Vitę trafiła Romancing Saga 2, o dziwo niemająca zupełnie nic wspólnego z dating simem.

Najwięcej wspólnego ma za to z klasycznymi jRPG-ami, jednak posiada też wystarczająco odmiennych elementów, żeby nie znudzić już od samego początku kolejną opowieścią o bohaterach ratujących świat. Uda jej się to, ponieważ opowiada o władcach ratujących świat przed bohaterami. W momencie, w którym przywoływana na początku Legenda o Siedmiu Herosach odsłaniała swoje prawdziwe oblicze, wiedziałam, że nadeszła pora, żeby przestać ziewać, bo jakkolwiek niewybitny zarys fabuły w SaGa 2 naprawdę robi robotę. Nie tylko zaserwowanie mrocznego twista klasycznej narracji tu zaskakuje, ale również fakt, że to interaktywna wersja sagi rodzinnej, chociaż nie jestem pewna, jak działa tu dziedziczenie tronu. Tak czy inaczej, faktem jest, że nie dane nam będzie pokonać herosów, którzy przeszli na złą stronę w przeciągu życia jednego władcy. Romancing SaGa to gra pokoleniowa, w której przyjdzie nam wybrać kolejnego dziedzica albo przez konkretne wydarzenia fabularne, albo przez uśmiercenia głównego bohatera określoną ilość razy.

Wynika z tego kilka rzeczy, a jedną z nich jest raczej wywindowany poziom trudności, który jest efektem połączania stanowiącej wyzwanie walki, kilku zbyt archaicznych mechanik i wspomnianego wcześniej aspektu, którym jest jakby-permadeath. Zacznę zatem od odrobiny narzekania. O ile Romancing SaGa 2 nie należy do tych tytułów, które śmierdzą przestarzałością od pierwszego kontaktu, tak powszechna i uciążliwa losowość połączona z niedoborem informacji (nikt nie wyjaśni na czym polega system walki, ani jak właściwie ilość stoczonych potyczek wpływa na poziom trudności, także dostęp do konkretnych właściwości broni jest dość utrudniony) trochę już trąci myszką i to raczej w ten mało nostalgiczny sposób. Ponadto, dość niedzisiejszy okazuje się też system rozwoju postaci. Po pierwsze, sposób zdobycia nowych skilli jest w większości przypadków dość losowy – walczy się daną klasą do momentu, aż algorytm stwierdzi, że czas nam przyznać nową umiejętność. Technical Points, przyznawane po każdej wygranej potyczce, już przyczyniają się do zwiększenia poziomu tych biernych skilli, które akurat były w jej trakcie używane, więc to jeszcze ma jakiś sens, lecz kompletnie niezrozumiały system uczenia się kolejnych umiejętności – już niezbyt.

Zachwycająca i zaskakująca w Romancing SaGa2 jest duża ilość wolności.  Mamy, rzecz jasna, główny wątek związany z pokonywaniem kolejnych herosów, jednak świat gry oferuje znacznie więcej. Mowa tu zarówno o pobocznych, fabularyzowanych questach pozwalających na odblokowanie kolejnych klas postaci (bowiem kolejny dziedzic rodu jest w stanie zrekrutować czterech towarzyszy broni), jak i miejscowych subbossach do odkrycia czy dotarcie do miejsc, w których później rozegra się dalsza część fabuły. Jest to tym bardziej ciekawe, że zupełnie nie ma tu prowadzenia za rączkę – kolejne obszary odkrywa się dzięki rozmowom z NPC-ami, zasłyszeniu legendy czy odkryciu dodatkowej drogi przez step. W połączeniu z wolnością wyboru względem tego, którą misję wybrać w danym momencie (odrobinę ograniczoną przez poziom trudności obszaru – w niektórych, co prawda, zmienia się on w miarę rozwoju naszej drużyny, ale w niektórych pozostaje stały przez całą grę) daje to naprawdę satysfakcjonujące wrażenie odkrywania tego świata na nowo.

Sam świat może zbyt oryginalny nie jest, bo to jeden z wielu światów fantasy, jakie zostały stworzone, ale warto docenić jego rozbudowanie. Lokacje, w których się znajdziemy, różnią się od siebie i rzeczywiście chce się zasięgać języka u miejscowych. Dodatkowym plusem jest tutaj fakt, że fabułę SaGi 2 czyta się niczym wytrawne fantasy, skupione w równej mierze na intrygach politycznych, jak i czynnikach baśniowych. Niestety aspekt ten nie został jakoś specjalnie rozbudowany, a niektóre momenty scenariusza bawią naiwnością, ale i tak daje satysfakcję. Podobnie jest z drobnymi elementami rozwijania królestwa i zarządzania nim (głównie są związane z inwestycją w wynalezienie nowego rodzaju broni albo zbudowania jakiejś funkcjonalnej lokacji). Do postaci teoretycznie trudno się przyzwyczaić, bo nie grzeszą osobowością  i tak przyjdzie je zmienić, gdy nadejdzie czas, ale jednak jakoś tak się stało, że byłam w stanie bardziej zaangażować się w tę grę niż w inne.

Pod względem oprawy wizualnej mamy tu typowego jRPGa starej szkoły, ale na ekranie Vity prezentuje się naprawdę w porządku. Pixel art raczej nie wyróżnia się specjalnie interesującą stylistyką, mimo to wygląda przyjemnie, a animacja jest płynna i bezproblemowa. To samo można powiedzieć o ścieżce dźwiękowej – brzmi zupełnie jak z generatora soundtracków do jRPGów, na dłużej nie zostanie w pamięci, ale w trakcie gry nie przeszkadza i dodaje trochę oldschoolowego klimatu.

Krótko mówiąc, Romancing SaGa 2 to tytuł zaskakująco ciekawy, posiadający naprawdę dużo mechanik odkrywanych w miarę czasu gry (z 30 godzin) i z odmiennym od swojej konkurencji charakterem. Niestety grzeszy zupełnym brakiem zapoznania gracza z mechanikami oraz ma kilka naprawdę uciążliwych archaizmami, z których na czele jest nadmierna losowość. Mimo tego rozgrywka daje naprawdę sporą ilość satysfakcji i po prostu wciąga.


Ocena: 7/10


Producent: Square
Wydawca: Square Enix
Data wydania: 15 grudnia 2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga:
376 MB
Cena: 104 PLN

Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 104 PLN.


Tekst powstał dzięki naszej współpracy z Play-Asia! Dzięki Waszym zamówieniom zrobionym tam przez wejście przez nasz reflink oraz/lub z użyciem naszego kuponu zniżkowego będziemy w stanie zrecenzować jeszcze większą liczbę gier.

play-asia_mypsvita


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *