Uppers

Uppers to pierwsza gra, którą kupiłem na Steamie, gdy przybył Steam Deck. Wcześniej odmawiałem zabawy na Vicie w japońskie wydanie z krzaczkami.

Niby miało być przystępne, ale żadna gra w języku, którego nie rozumiem, nie jest domyślnie przystępna. I dobrze zrobiłem, bo okazało się, że w Uppers jest dość tekstu, który jest istotny dla rozgrywki. Ale o niej za chwilę. Zrozumienie tekstu jest też potrzebne do dialogów, których tutaj trochę jest. Przed każdą walką i po niej zostają nam przedstawione rozmowy, które rozwijają fabułę, więc granie po japońsku kończyłoby się przewijaniem tekstu. Nie, żeby była to jakaś wielka strata w przypadku tej gry. Historia kręci się wokół dwóch jakoś osiemnastolatków, którzy czują się takimi chojrakami, że postanawiają udać się na wyspę-miasto, które słynie z twardzieli i nieustannych bójek. Jednak to nie chęć bycia najsilniejszym nimi kieruje, o nie, dzięki prestiżowi zdobytemu siłą chcą wyrywać laski! I tak oto rozmowy w Uppers kręcą się głównie wokół tyłków, treningów i tego, jak bardo są głodni. Niby coś tam po drodze na szczyt się dzieje (najczęściej porwania), ale nie są to wydarzenia, które koniecznie chce się poznać. Ostatecznie kampania fabularna jest tylko wypełniaczem, jak to w beat’em upach często bywa.

Kwintesencja większości dialogów – “Come at me bro!”.

Wypadałoby więc, żeby rozgrywka przyciągała do ekranu. I niby tak jest, ale do czasu. Pierwszym problemem jest to, że mimo że dostajemy co jakiś czas do prowadzenia kolejnych ulicznych wojowników, to wszystkimi właściwie gra się tak samo. Combosy są bardzo podobne, ogólne ruchy też (wyróżniała się laska walcząca nogami i wrestler) i trudno mi pozbyć się wrażenia, że grywalne postaci to skórki na jednym bazowym modelu walki. Twórcom mogło się nie chcieć bardziej postarać, bo na planszach można znaleźć różne rzeczy do interakcji, które mają zwiększyć zadawane obrażenia i dodać fajerwerków potyczkom na pięści. Nieraz są to dosłowne fajerwerki, bo niektóre rzeczy wybuchają; poza tym wroga można wepchnąć w kanał czy wystrzelić w powietrze, gdzie walnie w helikopter. I muszę przyznać, że to działa, rzeczywiście daje trochę kolorytu mało zróżnicowanym postaciom.

Natomiast to, co się nie sprawdza, to poziomy trudności. Podczas wyboru planszy mamy do wyboru dwa: normalny i trudny. W wielu przypadkach „trudny” jest normalny, a nawet łatwy. Bywają jednak przypadki, w których wymogi tak rosną, że stają się trochę niedorzeczne. Za przykład wezmę planszę, w której trzeba nie dość, że pokonać sporo mobów, to jeszcze jest ich kilku w trakcie walki z dwoma mocnymi bossami. Żeby było jeszcze ciekawej, to, będąc na ulicy, można co chwilę zostać przejechanym przez samochód. Niby da się go uniknąć, ale okno czasowe QTE jest przy tym krótkie i w dziwnym momencie. Ponieważ przy wyborze planszy decyduje się o poziomie trudności, gdy miałem większy problem, schodziłem na normalny. Wtedy rozgrywka w Uppers stawała się na tyle prosta, że aż nudna.

Czy byłeś kiedyś tak wkurzony, ze rzuciłeś w gnoja rowerem? Albo motorem? Albo wystrzeliłeś go w neon?

Oprócz ataków zwykłych i mocnych, rzutów, uników oraz bloku, pomocą ma być system tag team i stan wzmocnienia. Rzeczywiście, przy poziomie trudnym posiadanie partnera bądź partnerki do podmiany przy małej ilości zdrowia przydaje się. Dodatkowo na dwa sposoby można odnowić poziom zdrowia, więc widać, że twórcy próbowali celować w bardziej wymagającą grę. Problem w tym, że druga metoda (pierwsza to utrata całego zdrowia xD) wymaga wypełniania dodatkowych zadań na planszy. Dają nam je rozochocone męską napierdalanką dzierlatki, a jeśli wykonamy zadanie, to jeszcze dorzucą list z majtkami. To, co nie gra w tym systemie, to to, że za bardzo odciąga od głównego celu. Wymogi są różne, od rozwalenia wrogiem samochodu, po przebiegnięcie pięć razy po murze z udanym kopniakiem na końcu i to w przeciągu minuty… Często więc trzeba specjalnie odciągać wrogów z innych miejsc, bo tam gdzie jest zadanie, zostali już wybici, i specjalnie krążyć wokół np. wokół słupa, żeby trafić na odpowiednią okazję do danego ataku. Niestety bez wykonywania tych zadań nie wypełni się paska do specjalnego wzmocnionego stanu, który rzeczywiście robi robotę przy tłuczeniu przeciwników, a już szczególnie przydatny jest przy bossach. Wszystkie te różne pomysły może i by się sprawdziły, gdyby tylko trudność i flow plansz były lepiej zbalansowane. Niestety obecny stan rozgrywki może sprawić, że się po prostu odechce grać.

Czasem na ekranie za dużo się dzieje…

Uppers działa na Steam Decku niemal bez problemów. Przy pierwszym uruchomieniu trzeba klikać we wszystko palcem. Poza tym dostaniemu komunikat, że czegoś brakuje i czy to zainstalować. Po zgodzie i skończeniu instalacji pojawi się okienko, a w nim zrobimy wszystkie ustawienia graficzne. Trochę upierdliwe jest to, że pojawia się przy każdym uruchomieniu gry, bo w niej samej nie znajdziemy takich ustawień w menu. Co do jakości grafiki, to wystarczy wybrać domyślną, bateria podziała wtedy nawet sześć godzin, a obraz i tak będzie wyglądał bardzo dobrze. Swego rodzaju problemem na początku będzie to, że Uppers nie pokazuje przycisków pada w trakcie tutorialu. Musimy więc sami sprawdzić, który przycisk z Decka odpowiadają podanym klawiszom z klawy. Układ można dość szybko zapamiętać, jeśli gra się w takie nabojki. Na szczęście w trakcie szansy na atak specjalny pojawiają się na ekranie przyciski iksboksowego pada, więc bez problemu można je wykonać. Innym problemem jest za to wymóg połączenia internetowego, co jest mocno frustrujące. Pierwsze włączenie gry jakoś rok temu poszło bez problemów, ale odłożyłem ją z powodu Papetury i Judgment. Chciałem do niej wrócić, gdy byłem w Kenii i przy pierwszej próbie dupa, zawieszała się zaraz po oknie z ustawieniami. Dopiero po kilku dniach mogłem podpiąć Decka do WiFi i wtedy ruszyła… Potem  nie miałem problemów nawet gdy nie miałem podłączonego neta. Po odłożeniu Uppers na jakoś dwa miesiące znów chciałem ją uruchomić, a że byłem w pracowni, gdzie nie mam WiFi, gra znowu zaliczyła zawias po oknie z ustawieniami…

… i kamera trochę zbyt często jest problematyczna.

Nie skończyłem Uppers. Jak tolerowałem różne niedoskonałości rozgrywki, czasem zmieniając trudny poziom na łat… znaczy normalny, gdy wymogi były zbyt przesadzone, tak w piątym z siedmiu rozdziałów stwierdziłem, że szkoda mi czasu na kończenie tej gry. Baza może jest dobra, ale jednak na dłuższą metę tytuł potrafi irytować brakiem balansu i zbytnim skupieniu na nieraz upierdliwych zadaniach dodatkowych. Co więcej, trzeba zaliczać te zadania, bo są potrzebne do odblokowywania kolejnych rozdziałów. Teraz mi świta, że właśnie po raz pierwszy w piątym akcie potrzebowałem go podbić, a nie był wysoki, bo zadania były irytujące. Ostatecznie nie chciało mi się ponownie przechodzić zaliczonych już walk, żeby odblokować sobie fabułę. A że, jak już wspomniałem, nie jest ona dobrym powodem do utrzymania zainteresowania, to efekt jest taki, jak nie inny. Wydałem na Uppers jakoś 30 złotych, bo promka była, i jeżeli wciąż jesteście w stanie dać grze szansę, to radzę poczekać na taki zrzut. Pełne 72 zł to wciąż za dużo za tytuł, który może zmęczyć.


Trudno powiedzieć


Producent: Bullets
Wydawca: Marvelous
Data wydania: 21 października 2020 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 2 GB
Cena: 71,99 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *