Princess Peach: Showtime!

Życie, życie jest nowelą, świat jest teatrem, a księżniczka Peach to kobieta pracująca i żadnej roli się nie boi.

Najnowsza pozycja od studia Good-Feel (Yoshi’s Crafted World) i Nintendo to pierwsza od 2005 r. gra z tytułową księżniczka w roli głównej. Powstała zgodnie z myślą, że po co decydować się na jedną konwencję, skoro można mieć kilka w jednej grze. Osiąga to dzięki obraniu za miejsce akcji teatru, który został napadnięty przez niejaką Madame Grape, której zależy na tym, by historie były cierpkie, a nie słodkie, i wszystko kończyło się tragedią. Na szczęście wraz z pomocą dobrego ducha teatru, czyli gwiazdki Stelli, Peach będzie mogła zinfiltrować zepsute fabuły przedstawień i przywrócić dobre zakończenia.

Siłą Princess Peach: Showtime! jest różnorodność wykorzystanych teatralnych konwencji. Gracz w gruncie rzeczy ciągle steruje tylko gałką i dwoma przyciskami, ale każde z wcieleń Peach oferuje unikalne mechaniki. Czy to detektywistyczna rozgrywka, gdzie punkty życia można stracić za nietrafione dedukcje, czy powtórka z gier cukierniczych w rodzaju Cooking Mama (ej, nostalgia), czy łyżwiarstwo na lodzie, czy syrenie życie przedstawione w postaci gry rytmicznej, każda z tych odsłon cechuje się swoją specyfiką gameplayową. Ninja Peach może chować się w różnych miejscach i musi atakować z ukrycia, Dashing Thief Peach ma zwiększoną mobilność dzięki lince z hakiem, a Peach Muszkieterka potrafi niczym Bayonetta spowolnić czas, jeśli sprawnie wymierzy unik. Miałem jednak czasem wrażenie, że pewne elementy są zbyt podobne (m.in. ze względu na zbyt częste poleganie na quick time eventach), ale tylko czasami.

Frajdę wzmacnia strona audiowizualna, która z dbałością o szczegóły odzwierciedla zarówno teatralne realia, jak i poszczególne konwencje. Elementy graficzne zachwycają, począwszy od takich drobiazgów, jak efekt obracającej się sceny przy przechodzeniu do kolejnej części poziomu czy „linki” na których podwieszony jest koń czy chmury, przez elementy mechaniki w rodzaju światła estradowego (należy w nie wejść i zapozować, aby zyskać dostęp do tajnego pomieszczenia), po samą budowę poziomów w ślicznym 2.5 D, które są udekorowane wieloma warstwami scenografii. Wygląda to prześlicznie, brzmi super, jest przesłodkie i zdecydowanie uprzyjemnia feerię kreatywności, jaką są poszczególne segmenty Showtime. Do tego grafika i muzyka są odpowiednio dostosowane do poszczególnych “przedstawień”; dla przykładu, w podwodnych, rytmicznych poziomach rybki mają kształt nut, co jest rozkoszne. Dziwią tylko spadki wydajności, najmocniej widoczne przy ładowaniu poziomów.

Niestety, przez postawienie na bardzo proste mechaniki gra trochę sama się ogranicza. Nawet biorąc pod uwagę to, że jest przeznaczona dla młodszych graczy (przez co szkoda, że nie ma polskiego tłumaczenia – dialogi w poziomach detektywistycznych jednak należy rozumieć), myślę że 8-letnia ja poradziłaby sobie z jakimiś prostymi zagadkami. Chociażby poziomy, w których wcielamy się w złodzieja-dżentelmana, gdzie co jakiś czas trzeba rozpracowywać zamki, mogłyby być wzbogacone o jakąś minigierkę. Wspomniane już sekretne pomieszczenia w poziomach mogłyby być trochę bardziej wymagające, żeby było jakieś zróżnicowanie poziomu trudności. Teoretycznie na każde z wcieleń Peach przypadają trzy etapy, ale nie różnią się za bardzo pod tym względem, nie wprowadzają też żadnych nowych rozwiązań, przez co wkrada się monotonia. Brakuje mi też trochę humoru: dialogów jest całkiem sporo, bo każdy z etapów ma swoją mini „fabułę”, jak przystało na przedstawienie, ale jest ona bardzo sucha i nie korzysta z okazji do wyśmiania tropów kulturowych. Do tego dialogów nie można pomijać w przeciwieństwie do cutscenek, co przeszkadza podczas powtarzania poziomów w  celu odnalezienia znajdziek. Osobiście wolałabym albo mniej tekstu, albo trochę lepszą jego jakość.

Gra skutecznie zachęca do maksowania poziomów po przejściu kampanii (to akurat może być pewnym wyzwaniem, bo nawet jeśli sama gra nie jest trudna, to znalezienie i zdobycie wszystkich gwiazdek może sprawić mały kłopot). Na każdym poziomie są do zebrania gwiazdki, do znalezienia specjalna wstążka odblokowująca outfity, a po przejściu gry można też szukać ukrytych ninja. Zebranie wszystkich gwiazdek pozwala na uzupełnianie albumu z grafikami podsumowującymi poziom oraz na kupowanie dekoracji ubogacających przestrzeń teatru. Innymi dodatkami dostępnymi po pokonaniu finalnego bossa są też mini-wyzwania w rodzaju pokonania jak najszybciej jak największej liczby przeciwników czy możliwość powtórzenia walki z bossami z dodatkowymi wyzwaniami. Zwłaszcza ten ostatni dodatek jest bardzo ciekawy, bo pojawiające się co piętro starcia były dla mnie wyraźnie wyróżniającym się elementem rozgrywki. Kolejne potyczki z różnymi zwierzętami zawsze miały jakiś ciekawy patent, np. podczas walki z lwem scena zmieniała kształt i trzeba było to wykorzystać, aby odbić pocisk przeciwnika przeciwko niemu. Jedynie sam finalny pojedynek trochę mnie rozczarował, ale tak czy inaczej ten aspekt wypada na plus.

Potyczki, wykonanie oraz różnorodność wcieleń księżniczki pokazują, że Princess Peach: Showtime! jako tytuł ma sporo potencjału i potrafi dać naprawdę dużo frajdy. Jednocześnie ciężko pozbyć się wrażenia, że tytułowi przydałoby się trochę szlifów i rozwinięcia dobrych, a nie w pełni wykorzystanych pomysłów. Szkoda też, że zabrakło lokalnego multiplayera. Mimo to gra potrafi zapewnić kilka godzin dobrej zabawy w wesołym i pogodnym klimacie, tylko trzeba przygotować się na raczej prostą przygodę.


Dodatkowa opinia: Quithe

Właściwie to nie planowałem grać w Princess Peach Showtime!, ale ponieważ nadarzyła się okazja, to pomyślałem, że można by do recki KotStation dodać też opinię kolesia. Po przejściu wszystkich plansz fabularnych stwierdziłem, że w sumie chętnie zostałbym przy tej grze dłużej, żeby pozbierać pozostałe gwiazdki. Po jakoś ośmiu godzinach miałem więc ochotę na jeszcze, ale trzeba było posłać dalej pudełko. Podobał mi się teatralny klimat gry i różne zaprezentowane dzięki temu konwencje, które oferowały różnorodne formy rozgrywki. Czasami gra była za prosta (szczególnie walki), innymi razy irytująca (podwodne poziomy z Peach w postaci syreny), ale zdarzały się też miejsca z wyzwaniem, szczególnie gdyby chciało się wymaksować grę. Trochę też tu za dużo cutscenek, ale myślę, że młodszym graczom będą się podobać. Zastanawia mnie jednak, dlaczego w ogólnie bardzo ciekawie zaprojektowanym świecie zabrakło twórcom pomysłu na dymki i czcionki… Napisy często wyglądają po prostu biednie i nawet nie bardzo pasują do koncepcji wizualnej. Na koniec jeszcze muszę pochwalić muzykę, która wpada w ucho i bardzo dobrze oddaje aktualny klimat planszy (szczególnie podobał mi się ten pod filmu kung fu).

Tak generalnie granie w Princess Peach będzie jak zabawa ze słodziakami pokroju Kirbiego czy Yoshiego. Jeśli więc lubicie inne gry Nintendo, to i tę polubicie. Szczególnie sprawdzi się jako odskocznia od poważniejszych pozycji, bo ma fajny, pozytywny klimat. Jednak muszę zaznaczyć, że jak na ilość zawartości, to cena premierowa wydaje się jednak za wysoka. O ile nie macie się z nią z kim podzielić w rodzinie, to lepiej poczekać na promo.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy ConQuest Entertainment
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Good-Feel, Nintendo
Wydawca: Nintendo
Data wydania: 22. marca 2024 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 4,7 GB
Cena: 249,80 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *