Drift Legends

Ostatnimi czasy mam lekką fazę na gry wyścigowe. Mocno pomogła w tym Forza Horizon 4 czy switchowy Grid, który po wyłączeniu asyst jest naprawdę fajny. Szukając czegoś w tym guście trafiłem w eShopie na grę Drift Legends w promocji za jakieś 13 zł. AE86 z „Initial D”? BMW M3 GTR w malowaniu z Most Wanted? Nie no, muszę spróbować.

Z dobrych wieści – aut jest nawet sporo i mimo braku licencji łatwo rozpoznacie kultowe samochody przeróżnych marek. Trzeba twórcom oddać, że pojazdy wykonali poprawnie, więc jest OK, mimo braku dbałości o szczegóły. I to właściwie tyle dobrego, ile mogę napisać o tej grze. Ekonomia jest skopana na tyle, że na start dostajemy pół miliona – zapewne w nadziei, że nigdy nie przysiądziemy do tej gry na tyle długo, by tej gotówki nam zabrakło. Każde zawody to trzy poziomy trudności, które różnią się tylko i wyłącznie liczbą punktów, które trzeba zdobyć. Mnożnik punktów nie nabija się poprzez umiejętne łączenie ślizgów, ale za to każde auto ma mnożnik przypisany na stałe (szaleństwo). Trasy są małe, sterylne, praktycznie bez szczegółów. W śmiech wprowadzają tła, jak dwa drzewka rzucone randomowo, żeby cokolwiek tam było. A model jazdy… Auta suną jak kot na umytej podłodze – bezwładnie, bez kopa do przodu; ani nimi przyspieszyć, ani wyhamować. Poza tym jak nie wejdziemy w zakręt, tak z niego wyjdziemy, bez względu na to, czy wciśniemy gaz, czy ręczny.

Audio jest interesujące tylko dlatego, że jest totalnym chaosem. Auta ryczą jak dzik na safari, uderzenia w barierki są praktycznie bezgłośne (i niewidoczne, model zniszczeń nie istnieje), muzyka sama nie wie, czy szykuje nas do spania, czy napierdala na techno imprezie. W menu mamy spokojny utwór przywodzący na myśl pierwszy lepszy utwór z youtube’a bez praw autorskich. W samych zawodach mamy utwory które, inspirowały się chyba WipeOut’em, ale są zdecydowanie gorsze.

Nie róbcie sobie tego. Jest rewelacyjny GRID Autosport (tylko wyłączcie wspomagacze!), jest mocno średniawa seria Gear.Club (ale z licencją, lepszą grafiką i split-screenem). Naprawdę nie warto interesować się Drift Legends, nawet za 13 zł, nawet za darmo. Fabuła w ostatnich częściach Need for Speedów jest lepsza niż ta cała gra. Gdyby ta „drifterska” gra została stworzona na zaliczenie przedmiotu na studiach informatycznych, zrozumiałbym sens jej istnienia. Rozumiem też, że na Switchu nie ma za dużo gier o wyścigach, ale sprzedawanie produktu ze względnie ładnie oddanymi klasycznymi autami i z tak bardzo skopanym modelem jazdy powinno być karane jak grzech ciężki przeciwko fanom motoryzacji. I oddychania w ogóle.


Plusy:

  • auta nawet są podobne do prawdziwych

Minusy:

  • wszystko inne
  • przypominam, nie róbcie sobie tego

  • Ocena: 2/10

Producent: Black Fox Entertainment
Wydawca: Nikita Alexeevich
Data wydania: 18 października 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 1,5 GB
Cena: 40 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *