Need a Packet?

Gry są świetnym sposobem do przekształcania pomysłów w naprawdę wstrząsające doświadczenia, szczególnie gdy w innym medium zostałyby uznane za moralizatorskie lub naciągane. Doskonałym tego przykładem jest Need a Packet?, który potencjalną katastrofę ekologiczną pokazuje poprzez mechanikę odzwierciedlającą niszczącą, codzienną rutynę, a przy tym dodaje odrobinę psychodelicznego klimatu.

Motyw jest prosty (a może nawet zbyt prosty) – jako świeżo upieczona kasjerka musimy wstać, przyjechać do pracy, w międzyczasie tracąc czas na smartfonie, a potem kasować i kasować. Każdy kolejny dzień wita nas wzrostem poziomu wyzwania, wymagając już nie tylko pytania o siatkę czy wydawania pieniędzy, ale i wklepywania „kodów na kajzerkę”, a w końcu… zarządzania miniaturowym tower defense, żeby obronić swoje stanowisko kasowe przed atakiem złowrogich smoków. Sekundę, co?

Równolegle z dodatkowymi wyzwaniami w pracy rośnie poziom zniekształcenia, jakiemu ulega rzeczywistość. Już od początku nie jest zbyt wesoło – niezdrowa szarość mieszkania, którego półmrok rozświetla jedynie pustawa lodówka, rozrzucone w kącie stare pudełka po pizzy i worki ze śmieciami. Droga do sklepu wcale nie jest lepsza – w busie blade twarze nieznanych ludzi, w telefonie albo przepełnione katastroficznymi wieściami newsy, albo durne filmiki o gotowaniu. W drodze do pracy wchodzą pierwsze elementy gameplayu jako takiego. Jest to coś w rodzaju pastiszu bullet hell, gdzie trzeba przez parę gorących momentów omijać nie tylko pociski, ale i strzały sunących po szosie okrętów, kotły lawy czy lasery. Krótko mówiąc, jest dziwnie, lecz to tylko nastraja na klimat całej gierki, a im dalej w miesiąc pracy, tym robi gorzej i potrafi się z tego zrobić naprawdę wymagająca część gry. Natomiast runda „kasowania”, zawsze trwająca 4 minuty, choć sama w sobie jest dość powtarzalna, nie nudzi, a wręcz uzależnia, zwłaszcza że do wymaganego multitaskingu również potrzeba odrobiny wprawy. Poza tym szef zawsze patrzy – po trzech błędach możne porządnie pojechać nam po pensji. A lepiej coś zarobić, bo pieniądze przydają się do kupowania różnych usprawnień.

Szaleństwo, które wkrada się coraz bardziej w życie bohaterki wraz z kolejnymi dniami rutyny jest napędzane wszystkim, co zdarza się dookoła, dzięki czemu jest ono dużo bardziej przerażające. W zamazanych twarzach współpasażerów zaczyna się widzieć twarze ludzi oglądanych na telefonie, w słowach kupujących odbijają się katastroficzne wydarzenia, a z czasem nawet wiadomości zmieniają się w niezrozumiały bełkot. Dużą rolę w budowaniu tego stanu odgrywa ścieżka dźwiękowa – to jedna z gier, w których rzeczywiście jej się słucha. Sekwencje „jeżdżone” mają dość zróżnicowany soundtrack, w zależności od dnia utwory w grze się zmieniają, z kolei czas w sklepie mierzony jest przede wszystkim piszczeniem kasy, niepokojącymi efektami dźwiękowymi i wyciszonym dark ambientem. Z racji tego, że pierwsza część gameplayu charakteryzuje się raczej żywszymi, choć zdeformowanymi brzmieniami, daje to ciekawy efekt, który podkreśla atmosferę ponurej psychodelii; w trakcie rozgrywki, czasem absurdalnej i przesadzonej, ale ze spójną wizją, szczerze przeraża.

Gra pozwala, o dziwo, na zdobycie kilku zakończeń, które zależą od… liczby rozdawanych siatek foliowych. Oczywiście, niedanie jej komuś, kto wyraził taką chęć, jest kolejnym błędem liczonym przez szefa, a spłukać się nie możemy, bo zredukowanie zanieczyszczeń trzeba kupić za swoje ciężko zarobione pieniądze. Zresztą Need a Packet? jest sztuką ciągłego balansu, bo pieniądze można wydać też na dodatkowych obrońców (gdy wchodzi już motyw a’la tower defense). Doprowadza to do rozterek typu „Mieć więcej żyć czy… umeblować sobie mieszkanie?” Nie udało mi się jednak odkryć funkcji kupowania mebli, ale nie sądzę, by konkretnie wpływała chociażby na dobrostan głównej bohaterki, choć może wynika to ogólnie z nieprzejrzystości zasad gry. Tak czy inaczej, jest to pewną niedoróbką w projektowaniu. Motyw ekologiczny jest tutaj grany, zwłaszcza że w tle codziennej rutyny rozgrywają się dość dramatyczne wydarzenia z wiadomości: protesty przeciw obecnej gospodarce odpadami, pożary, morderstwa, niezrozumiałe decyzje władzy. Jednak dzięki jednoczesnemu użyciu klimatu, który w pewien sposób pozwala na przedstawienie rzeczywistości w krzywym zwierciadle, twórcy mogli pokazać katastrofę, która jest rzeczywista, ale przy tym zwykła. Taką, do której człowiek łatwo zaczyna się przyzwyczajać.

Chociaż pomysł i w dużej mierze wykonanie tego dziwnego tworu, jakim jest Need a Packet? działają dobrze, widać sporo niedoróbek, jeśli chodzi o samo zaprojektowanie rozgrywki. Przede wszystkim jest to wysoce nieprzyjazny interfejs, a właściwie jego brak: choćby w sekcji „kasowej” poszczególne elementy są oznaczone klawiszem, jaki należy wcisnąć, aby ich użyć, ale często nie jest jasne, kiedy należy ich użyć, brakuje jakiegokolwiek wyjaśnienia, bo rozgrywka sama w sobie nie jest intuicyjna.

Need a Packet? to zdecydowanie nie jest gra dla każdego, ale ma coś w sobie i okazuje się być naprawdę ciekawym doświadczeniem. Jak przystało na niezależne dziwactwo, nie jest zbyt długa –  ok. 1,5h wystarczy na jedno przejście (przy czym zakończenia są trzy). Jednak taki czas wystarcza, by zapewnić nam kompletne przeżycie. Dla wielbicieli growych ciekawostek będzie dobrym wyborem, może nawet za pełną cenę.


Ocena: 7/10


Serdecznie dziękujemy Sometimes You
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Marginal act
Wydawca: Sometimes You
Data wydania: 24 lipca 2020 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 180 MB
Cena: 29 PLN

Gra jest także dostępna na Nintendo Switch w cenie 28 PLN.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *