Lifeslide

Ah, te dziecięce marzenia o byciu pilotem (papierowych) samolotów…

Lifeslide to niepozorna gierka, która przyciąga uwagę żywą, intensywnie kolorową grafiką, sympatycznym samolocikiem oraz obietnicą relaksujących chwil spędzonych z konsolą. Twórcy sugerują też, że rozrywka będzie jednocześnie “metaforą życia”… Przekonajmy się, czy tak jest.

W praktyce wspomniane życie jest jednym, długim lotem podzielonym na oznaczone checkpointami poziomy. Samolocik ma trochę pędu na wstępie, ale jego utrzymanie należy już do gracza. Aerodynamika będzie sprzyjać przy trzymaniu się płynnego, pozbawionego ostrych zakrętów toru jazdy, lataniu blisko podłoża oraz przy podniesieniu się po ostrym pikowaniu. Z racji tego, że trzeba pokonać gigantyczne dystanse, z pomocą przyjdą różne boosty, wtopione w środowisko naturalne „wyskocznie” czy korytarze powietrzne. Zrozumienie tego, jak działa sterowanie i fizyka oraz skuteczne ich wykorzystanie może chwilę zająć. Z początku ciągle brakuje czasu, natomiast nie brakuje bliskich spotkań trzeciego stopnia ze skałami, przecenienia zdolności nabierania pędu czy wysokości. Sama nauka lotu jest satysfakcjonująca, a złapanie odpowiedniej równowagi i swobodny lot dają niesamowitą frajdę. Do tego ciężko spocząć na laurach – projektant poziomów zadbał, żeby nie było łatwo.

Podstawowym mechanizmem wzmacniającym poziom wyzwania jest timer. Nie chodzi jednak o zwykłe wyrobienie się w określonym czasie, bo lecąc, mamy możliwość zbierania punkcików wydłużających czas, co jest potrzebne, jak, nomen omen, powietrze. Są też te pozwalające na ulepszanie jednej z sześciu statystyk statystyk samolotu (np. szybkość, nośność), a potem też wykupienie jednego z dwóch super-samolotów. Plansze urozmaicają różne bonusy, np. „klucze”, które pozwalają odblokować nową ścieżkę  w ramach poziomu. Można także znajdować części, które pozwalają odblokowywać nowe machiny latające o odmiennych parametrach i faktycznie każdym z nich przemieszcza się inaczej. Jest to ważne, ponieważ poszczególne plansze wymagają czasem wyboru konkretnego, więc ciężko też nadmiernie przywiązywać się do jednego modelu.

Cała gra byłaby może i dość przeciętna, gdyby nie naprawdę świetny design plansz. Co prawda na późniejszych poziomach, żeby wydłużyć rozgrywkę, niektóre ich elementy są dość powtarzalne, ale to niewiele w obliczu wszystkich zalet. A są nimi m.in. stopniowe odkrywanie gameplayowych niespodzianek, jak nowe mechaniki i urozmaicenia pojawiające się nawet w ostatnim, czwartym zestawie poziomów. Dodatkowo, pomimo zamkniętej struktury plansz, w każdej znajduje się przynajmniej kilka ścieżek i strategii, które można obrać, by skutecznie je przejść. Dzięki temu rozgrywka sprawia wrażenie ciekawej łamigłówki, która najpierw bawi samym dążeniem do jej rozwiązania, a później szukaniem innych strategii.

Opis gry sugeruje, że jest „opowieścią o życiu”, ale całkowicie niewerbalną. Przyznam, że nie do końca mnie to przekonało, już nawet abstrahując od faktu, że poetyckie tytuły poszczególnych sekcji niespecjalnie wpisują się w koncepcję pozbawionej słów narracji. Dla mnie była to po prostu wyprawa przez piękne, kolorowe krajobrazy, w której towarzyszyła mi podniosła, radosna, bardzo przyjemna muzyka. Z metaforą życia ta gra może mieć tyle wspólnego, że przywołuje czasem zachwyt takiego dziecięcego, pierwotnego zachwytu, ale jednocześnie osiągnięcie tego stanu wymaga gigantycznego skupienia. Grając, wiele razy odkrywałam, że wstrzymuję oddech i spinam mięśnie, żeby skutecznie „dolecieć do końca”.

W ramach New Game + można zbierać sobie kolejne punkciki ulepszeń, żeby odblokowywać skórki do samolocików po uprzednim odnalezieniu „sekretnego miejsca”, które pozwala dopiero do tych skorek uzyskać dostęp. Poza tym jest tryb zen, pozwalający na dostosowanie do własnej potrzeby planszy i czysty relaks oraz tryb cotygodniowego wyzwania, którego niestety nie udało mi się uruchomić. Tak samo opcja sterowania za pomocą żyroskopu była dla mnie z tajemniczych poziomów nieosiągalna – czego nie robiłam, i tak mój samolot po prostu upadał.

Lifeslide to bardzo ładne, kilkugodzinne doświadczenie, które dało mi nawet więcej pozytywnych uczuć, niż się spodziewałam. Rozrywkę psuły mi jednak okazjonalne spadki fps-ów, zwłaszcza pod koniec gry.  Niemniej jednak bardzo polecam, chociaż nie wiem, czy aż za taką cenę.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy Dreamteck
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Dreamteck
Wydawca: Dreamteck
Data wydania: 20. kwietnia 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 2,8 GB
Cena: 60 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *