Freenergy
Gdy pacyfista musi walczyć.
Freenergy to mały projekt pojedynczego dewelopera stworzony na silniku Unity. Wcielamy się w nim w młodego chłopaka z (a jakże!) zanikiem pamięci, który zostaje zmuszony do budowy i walk robotów, by odzyskać wolność. Fabuła jest cienka jak flaki z olejem, do tego napisana dość słabym angielskim, przejdźmy więc do tego, jak wygląda rozgrywka.

Grafika jest prosta, ale czytelna. Pokonywanie przeciwników daje radość, chociaż nie na długo.
Pole walki podzielone jest na na strefę naszą oraz wrogą. Na naszej stoi maszyna bojowa złożona z różnych niezależnych modułów, a przeciwnicy rozsiani są na kwadracie 3×3. Naszym zadaniem jest odpowiednie rozporządzanie energią, by zniszczyć wrogów. Musimy przy tym używać zróżnicowanych taktyk, bowiem skille każdego modułu się „zużywają”, co zmniejsza naszą skuteczność w walce. Do tego dostajemy możliwość ataku natychmiastowego (w naszej turze) lub ładowanego (odpalanego na koniec „rundy”); możemy też przygotowywane ataki przeciwnika przerywać. Dodatkowo skuteczność ataków będzie zależała od pola i pancerza wroga, choć mamy też opcję przebijania go. Jest również regeneracja. Trochę tego sporo i mimo znośnego tutoriala, dość często gubiłem się w terminologii gry.

Animacje są proste, muzyka przygrywa ciągle ta sama, ale nie ukrywajmy – cena gry jest odpowiednio niska.
Między walkami możemy ulepszać swojego mecha na kilka sposobów – wykupując w sklepie nowe części o wyższym poziomie lub wydając walutę na ulepszenia (więcej energii w turze, procent obrażeń czy obrony – standard). Walki są dość trudne i wymagają od gracza odpowiedniego planowania. Nie mamy jednak odczucia „bezsilności” – każde wyzwanie da się przejść, trzeba tylko odpowiednio się do niego przygotować. Przeciwnicy mają też unikatowe umiejętności, do których trzeba się przystosować – do tych podpalających przyda się gaśnica, a gdy nakładają dodatkową tarczę, niwelują atak jednego z naszych modułów, więc warto zacząć od zmasowanego ataku w ich kierunku.

W erze gier flashowych kochałem gry z „ulepszeniami” – tutaj nie wnoszą one zbyt wiele.
Po opanowaniu mechanizmów gra się dość przyjemnie, chociaż już po trzech godzinach gry mimowolnie wkrada się nuda. Nie towarzyszy nam jednak zbyt długo, bo tytuł kończymy niedługo później. Widać też gołym okiem, że całość to twór jednej osoby – zapętlony jeden utwór, raczej umowne animacje. Ponownie muszę zwrócić uwagę na język zawarty w grze – ostatni raz z angielskim miałem problem przy ogrywaniu oryginalnego Final Fantasy VII na pierwszym Plejaku (bo angielskiego po prostu nie znałem) – tutaj widać nie tylko, że angielski to nie jest pierwszy język twórcy, ale drugi raczej też nie. Efektem są zdarzające się nad wyraz często dziwne szyki zdań czy opisy, które nie mają wiele sensu w kontekście mechanizmów gry.

Mam wrażenie, że coś jest nie tak z angielskim tłumaczeniem w tej grze.
Gra nie jest też dostosowana w żaden sposób pod Steam Decka. Nie sprawia na szczęście żadnych problemów wydajnościowych, ale obsługuje się ją w 100% myszką. Używanie trackpada Decka jest wygodne, ale nie wyobrażam sobie ruszania kursorem na, chociażby, sprzęcie Asusa.
Freenergy to dobry przykład małej gry – fajna w krótkiej sesji przed spaniem, ma swoje dziwności, natomiast cena jest absolutnie adekwatna. Nie zmienia to faktu, że zapomnę o niej zaraz po publikacji recenzji.
Serdecznie dziękujemy firmie Mir
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry
Producent: Mir
Wydawca: Mir
Data wydania: 7 listopada 2024
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 677 MB
Cena: 31,99 zł
Platformy: PC
Najnowsze komentarze