Gears of War: Reloaded
Nie mój klimat, nie mój gatunek, nie mój świat. Ale bawiłem się przednio!
Nigdy nie było mi po drodze z uniwersum Gears of War, nawet pomimo bycia wielkim fanem Xboxa 360 i posiadania tej fenomenalnej konsoli od jej premiery. Pamiętam, że blisko dwie dekady temu posiadaliśmy z bratem ten tytuł w naszej skromnej biblioteczce, ale po kilku podejściach do kampanii sromotnie odbiłem się od tej produkcji, co budziło niemałe zdziwienie rodzeństwa. Kolejne części się pojawiały, a flagowa seria gier Microsoftu dalej mnie nie pociągała, choć przez lata była nielichym wyrzutem sumienia w moim CV gracza. Teraz albo nigdy – pomyślałem przy okazji premiery Gears of War: Reloaded, tym bardziej, że produkcja wylądowała już w dniu premiery w abonamencie Game Pass.
O pierwszej odsłonie cyklu powiedziano już chyba wszystko. Z dziennikarskiego obowiązku i w telegraficznym skrócie przypominam: to powstała w 2006 roku trzecioosobowa strzelanka, zestawiająca naprzeciw siebie ludzkość z hordami mutantów zwanych Szarańczą. Premierowa część cyklu charakteryzowała się przede wszystkim rewolucyjnym system rozgrywki opartym na trzech filarach: strategicznym wykorzystaniu systemu osłon podczas wymiany ognia, dynamicznym przemieszczaniu się pomiędzy tymi kryjówkami oraz ostrzeliwaniu wrogów na oślep i rozpruwaniu ich bebechów piłą spalinową w najbardziej kryzysowych sytuacjach. Idealne krycie się za elementami otoczenia z początku wydaje się trudne do ogarnięcia, ale po góra kilkudziesięciu minutach zabawy staje się nie tylko efektywne, ale i efektowne. Zresztą, zanim wyruszymy na odsiecz ludziom, przyjdzie nam zaliczyć dość dobrze zaprojektowany rozdział szkoleniowy. Jego spokojne tempo pozwala solidne przygotować się do akcji, w której sam środek lądujemy niemalże od razu po przekroczeniu levelu szkoleniowego. Warto wtedy wziąć głęboki oddech, bo ostra jazda (a w zasadzie jatka) towarzyszyć nam już będzie aż do napisów końcowych!

W ręce graczy oddano małomównego, choć charyzmatycznego Marcusa Fenixa. W ryzykownej misji instalacji w samym sercu siedziby wroga specjalistycznego urządzenia pomoże mu trzech kompanów. O fabule wspominam nieprzypadkowo – mimo że mamy tutaj do czynienia ze strzelanką, jej scenariusz przygotowano bardzo solidnie. Dzieje składu Delta i poszczególnych jego członków poznajemy trojako: z dialogów prowadzonych przez bohaterów, sekwencji FMV oraz komiksów. O ile konwersacje prowadzone przez naszych osiłków są dość skąpe (nie ma w świecie gry zbyt wiele czasu na gadanie!), o tyle nieco trącące dziś myszką wstawki filmowe są ciekawe i po zabiegach remasterskich nadal mogą się podobać. Najciekawszą dla mnie formą chłonięcia fabuły były jednak komiksy, których kolejne strony otrzymujemy dopiero po odnalezieniu skrzętnie poukrywanych znajdziek. Warto tutaj też dodać, że pracę domową solidnie odrobili także designerzy postaci – poszczególni protagoniści zostali nakreśleni wyraziście, a odpychającego z początku Marcusa większość graczy z pewnością polubi po którymś z kolejnych udanych odparć napadających maszkar.
Głównym trybem gry jest oczywiście kampania. Podzielona została na krótkie rozdziały, ale i całości również nie jest zbyt długa, za to jest bardzo dynamiczna i gęsto usiana dobrą zabawą. To wręcz fenomenalne, jak przy tak ograniczonym garniturze ruchów oraz mało rozbudowanym sposobie rozgrywki nie sposób narzekać na nudę. O rozmachu pierwszego Gears of War świadczy wiele detali i jest ich na pęczki: wykorzystywanie zaimplementowanych w uniwersum zjawisk, korzystanie z ruchomych elementów otoczenia czy też szukanie słabych punktów u wrogów – na wymienienie większości takich smaczków nie starczyłoby miejsca w tej recenzji. Fabułę pokonujemy zwykle w towarzystwie – czasami w kwartecie, a czasami w parach, gdy bohaterom przyjdzie się rozdzielić. Naszym partnerem steruje wówczas gra, ale równie dobrze do rozgrywki można przystąpić z żywym kompanem – sieciowo albo też miejscowo, jeśli gramy na konsoli stacjonarnej. Dzięki zaimplementowaniu rozgrywki międzyplatformowej, internetowych towarzyszy rozwałki zabraknąć nie powinno. Tak samo nic nie powinno popsuć nam ciągłości rozgrywki, o ile posiadamy jakiś inny sprzęt – gra oferuje również usługę Xbox Play Anywhere, a to oznacza, że zakończoną na konsoli sesję możemy bez problemu kontynuować na przenośnym PC czy też w chmurze. A gdy już uporamy się z kampanią, to do gry możemy wrócić ponownie, tym razem wybierając inne ścieżki w momencie, gdy bohaterowie stają na rozdrożu. Do tego dochodzi popularny na całym świecie multiplayer, który działa bez zarzutu – nie jestem fanem sieciowych walk, ale tryb przetestowałem i niedogodności nie odnotowałem.

Wszystko to zostało podane z bardzo fajną oprawą dźwiękową, choć na pierwszy rzut oka (a raczej ucha…) wybór orkiestrowych kompozycji do soundtracku może wydawać się dziwny. Podobnie jest z oprawą graficzną, choć tutaj trzeba też dodać, że w wielu momentach ta warstwa gry jawić się będzie jako dość surowa.
Żeby jednak nie było tak słodko, teraz czas na obowiązkowy fragment o wadach. Główną jest poziom inteligencji naszych towarzyszy broni. Jak dla mnie zbyt często się zawieszają, sprawiając, że niejednokrotnie zostajemy sami na polu bitwy. Drugą jest mała ilość zmian w remasterze. Jeżeli byśmy porównywali Gears of War: Reloaded do pierwowzoru z 2006, to byłoby całkiem nieźle, ale kodem źródłowym dla tego wydania jest Gears of War: Ultimate Edition z 2015, wydane na Xboxa One oraz komputery. Z perspektywy debiutanta, odtwórczy remaster w nie ma większego znaczenia, ale dla obytych z serią graczy na pewno jest to argument nie do przeskoczenia. Problem nie istnieje oczywiście w przypadku posiadania Game Passa – dla tego typu wątpliwości subskrypcja jest rozwiązaniem idealnym.
Zresztą, z ciekawości odpaliłem wspomniane Gears of War: Ultimate Edition (również jest w Game Passie) i rzeczywiście, zmian jest jak na lekarstwo, a te, które odnotowałem, w większości odnoszą się do nieznacznie poprawionej grafiki. Niemniej, skoro już grę zainstalowałem i chwilę pograłem… to została już na dysku i również zamierzam ją skończyć! Jak się okazuje, pierwsze Gears of War to produkt bawiący równie dobrze teraz, jak i na konsolach siódmej generacji. Trudno się dziwić, że seria aktualnie emigruje również na PlayStation, bo to po prostu dzieło ponadczasowe. I bardzo dobrze, że kolejne rzesze graczy (w tym wreszcie również ja!) mogą przystąpić do masowego częstowania ołowiem Szarańczy, bez względu na to, jakiej marki sprzęt do grania posiadają w swoich domach!

Serdecznie dziękujemy Microsoft Polska
za udostępnienie subskrypcji Game Pass
Producent: The Coalition
Wydawca: Xbox Game Studios
Data wydania: 26 sierpnia 2025 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 70 GB
Cena: 169 PLN
Platformy: PC, Xbox Series X/S, PlayStation 5
















Najnowsze komentarze