Yomawari: Night Alone

Pewnego pięknego dnia japońskie studio Nippon Ichi Software zapowiedziało horror na PS Vita oraz pecety. Gdy tylko pokazało pierwsze materiały, wiedzieliśmy, że nie będzie to kolejna niby mroczna pikselowa produkcja tylko pełnoprawny przedstawiciel gatunku. Tym samym nasza konsola przenośna otrzymała pierwszą prawdziwą grę z rodziny horrorów!

Zamiast dawać Wam do przeczytania szablonową recenzję postaram się przekazać wszelkie emocje, które towarzyszyły mi podczas gry. Przed tym muszę się jednak cofnąć aż do zapowiedzi. Informacje o produkcji tego horroru szybko obiegły świat i zaciekawiły niejednego wiernego vitowca. Również ja zaznaczyłem sobie datę premiery, gdy już została podana, i niecierpliwie odliczałem czas do wydania. Niestety w pewnym momencie nadzieje, które wiązałem z tą grą, mocno się obniżyły. Stało się to, gdy zaprezentowano pierwsze materiały, a w głowie narodziło mi się pytanie – jak taka ni to mroczna, ni to cukierkowa oprawa może wywołać jakiekolwiek dreszcze? Od tego czasu aż do premiery nie odczuwałem jakiejś presji złożenia zamówienia przedpremierowego czy konieczności ogrania Yomawari w dniu premiery.

2016-10-13-012154

Ale stało się, jakieś dwa tygodnie przed oficjalnym wydaniem gry w PS Store (i na sklepowych, aczkolwiek na pewno nie polskich, półkach) Quithe napisał do mnie, że otrzymaliśmy kod recenzencki i czy chcę to sprawdzić. Jako że jedyny z ekipy lubię grać w horrory i ograłem trochę tych pozycji horroropodobnych na Vicie (najlepiej wspominam Neverending Nightmares, reszta była co najwyżej przeciętna; Resident Evil całkowicie przemilczę…), zgodziłem się. Do wieczora udało mi się pobrać te pół giga z hakiem i przygotować sobie porządne słuchawki nauszne, potem zacząłem „zabawę”.

2016-10-13-105342

Uruchomiłem grę i, ku mojemu zaskoczeniu, od razu wkroczyłem w świat Yomawari. Żadnego menu, żadnych dodatkowych opcji do wyboru, od razu rozgrywka. Na ekranie pojawiło się tylko kilka komunikatów o sterowaniu. Zabawa rozpoczęła się od spaceru z naszym psem, Poro. Trzymany na smyczy słodki psiak nie mógł nacieszyć się tą chwilą, ale zbliżała się noc, więc trzeba było powoli wracać do domu.  (Teraz muszę zaspoilerować) Gdy tylko przechodziliśmy przez ulicę, Poro wyczuł coś na jej środku. Cofną się więc, by sprawdzić, co wyczuł, a jakiś kretyn w ciężarówce, pędzący ze sto na godzinę, rozjechał biednego psiaka na moich oczach! Wszystko to trwało ułamek sekundy, krew rozprysła się spod pojazdu, ekran wariował, a w uszach dudniły efekty specjalne. Osłupiałem zszokowany i o mało nie wypuściłem Vity z rąk… Gdy już oprzytomniałem, okazało się, że ciała czworonoga nigdzie nie ma. Za to krwawy ślad wskazywał, że pupil przeczołgał się do zbocza i z niego spadł. Ze łzami w oczach wróciłem do domu, gdzie już czekała siostra. Miałem wrażenie, że była jeszcze bardziej przywiązana do pieska, bo od razu zaczęła wypytywać, czemu wróciłem bez Poro. W tym momencie pojawił się wybór powiedzenia jej prawdy lub jej zatajenia. Ja wybrałem opcję drugą, gdyż trochę żal zrobiło mi się tej dziewczynki (tak, wiem, kłamstwo ma krótkie nogi). Nie wiem, czy to za sprawą tego wyboru, czy może gra w obu przypadkach została tak zaprogramowana tak samo, ale decyzja sprawiła, że siostrzyczka wybiegła szukać psa, czego potem nie mogłem sobie wybaczyć! (Koniec spoilerów, obiecuję!)

2016-10-21-001624

Po tym, powiedzmy, epilogu rozpoczyna się właściwa zabawa. Wyruszamy nocą na miasto szukać Poro oraz siostry. W przeszukiwaniu ulic pomoże nam latarka, dzięki której będziemy w stanie dostrzec dziwne zjawy (ale skąd one się wzięły!?). Ponieważ mała protagonistka nie jest w stanie z nimi walczyć, musi skradać się i, ewentualnie, szybko uciekać, by nie dać się złapać potworom. Nikogo raczej nie zdziwi, że przy zjawach pasek zmęczenia będzie spadał szybciej, a jeśli nie zdołamy uciec, cofniemy się do ostatniego punktu zapisu.

Zapisywać stan możemy na dwa sposoby. Pierwszy to statuetki, które pełnią rolę checkpointów (pod warunkiem uiszczenia opłaty) oraz punkty teleportacyjne (darmowe). Drugą opcją jest darmowe zapisywanie w domu przy biurku. Koniecznie trzeba zapisać grę przed jej wyłączeniem, ponieważ checkpointy automatycznie się kasują. Twórcy podkreślają to nawet w instrukcji.

Miasto jest ogromne, ale nie otwarte. Dostęp do poszczególnych miejsc uzyskamy wraz z postępem fabularnym i będziemy mogli do nich powracać (szkoła, park, boisko itd.), gdy tylko najdzie nas taka ochota. Jeśli udamy się tam wcześniej, czekać na nas będzie albo jakaś przeszkoda nie do pokonania (np. brama) albo horda upiorów, których nie będziemy w stanie ominąć. Podczas zabawy, oprócz statuetek, odnajdywać będziemy elementy dekoracyjne z domu, postrzępione ubrania, dziwne karteczki z fragmentami tekstów, przeróżne szyfry, hasła itp. Yomawari można więc określić jako jedną wielką tajemnicę, do której upchano ogrom sekretów oraz kilka logicznych elementów.

2016-10-13-005230

Podczas błądzenia po mieście, niejednokrotnie nasze serce zabije mocniej, na twarzy pojawią się wypieki, a na rękach poczujemy ciarki. Ekran pulsuje za każdym razem, gdy zbliżymy się do zjawy, a w uszach rozpoczyna się prawdziwe mistrzostwo dźwięków i efektów specjalnych. Nigdy nie zapomnę spokojnego spaceru po uliczce, gdy nagle, w ułamku sekundy, ktoś podbiegł do dziewczynki od tyłu i wbił jej nóż w plecy, zabijając ją, po czym uciekł. Krew rozprysła na całym ekranie, w uszach słyszałem tylko mroczne dudnienie, a sam obraz drżał jak oszalały. Arcydzieło, które o mało nie doprowadziło mnie do zawału!

2016-10-13-010726

Oprawa wizualna już od pierwszych sekund chwali się wysokiej jakości modelami (może poza kilkoma wyjątkami), oryginalnymi zjawami i ciekawymi efektami specjalnymi. Mamy do czynienia z czymś naprawdę intrygującym, do czego bardzo ciężko się przyczepić (ewentualnie do słabej jakości drewnianych tabliczek, po ich zbliżeniu). Jednak prawdziwą wisienką na torcie jest oprawa dźwiękowa. Nie przygrywa nam tu nudna, zapętlona ścieżka z promocji ze stockowego sklepu, a prawdziwy, mroczny, wręcz mrożący krew w żyłach utwór, któremu towarzyszą przeróżne dźwięki, stęki, pomruki zjaw oraz odgłosy elementów otoczenia, takich jak liście, świerszcze w krzakach, samochody. Każdy dźwięk dosłownie skrada się do nas, by móc zaskoczyć i spróbować przerazić oraz, tym samym, uatrakcyjnić zabawę. Nie zgrzeszę, gdy powiem, że udźwiękowienie jest na poziomie tego z Deception IV, które uwielbiam i dałem mu dziesiątkę!

2016-10-21-002823

Yomawari: Night Alone skradało się do nas kilka miesięcy, a gdy w końcu wyskoczyło, nie musiało się niczym bronić, by udowodnić swoją jakość. To prawdziwy horror najwyższej klasy, w którym dosłownie każdy element idealnie współgra ze sobą i tworzy wspaniałą mroczną całość. Bardzo ładna otoczka graficzna, rozpieszczający dźwięk i tajemnice, które pozostawiają po sobie tak wiele pytań bez odpowiedzi, sprawiają, że aż chce się ciągnąć tę grę dalej. Twórcy udowadniają, że istnieje złoty środek i jest on dokładnie pomiędzy psychologicznym horrorem a jumpscare’ami (wyskakującymi nagle elementami, które mają na celu nas wystraszyć). Podróż po złowrogim, nawiedzonym mieście pokazuje nam, że mamy do czynienia z grą dla dorosłych, ale pewne elementy (np. ręcznie rysowana mapa miasta i okolic) nie dają zapomnieć, że główną bohaterką nie jest jakaś cycata, dzielna kobieta z pistoletem w ręce, a mała, bezbronna dziewczynka.

Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do zagrania w pierwszy prawdziwy horror na Vicie (na dużym ekranie peceta może nie robić to już takiego wrażenia!), który, przy okazji, moim skromnym zdaniem, jest grą roku 2016 i jedną z najlepszych gier w historii PlayStation Vita! Pamiętajcie tylko o jednym, zanim kupicie Yomawari: Night Alone KONIECZNIE uzbrójcie się w bardzo dobrej jakości słuchawki, najlepiej zamknięte, by w pełni odczuć ten subtelny klimat i dać się przestraszyć, jak jeszcze nigdy dotąd na PSV!


Zalety:

  • Fenomenalny i niepowtarzalny klimat
  • Najwyższej jakości udźwiękowienie
  • Zwroty akcji w opowieści i działaniach
  • Subtelne połączenie mrocznego klimatu z dziecięcymi elementami
  • Potrafi przerazić! (tylko i wyłącznie jeśli gramy w słuchawkach)

Wady:

  • Nie wszystkie elementy mechaniki mogą się podobać
  • Czasami zmusza do odpoczynku

Fabuła: 9
Grafika: 9
Udźwiękowienie: 10
Gameplay: 10

OCENA: 10/10


Serdecznie dziękujemy NIS America
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Nippon Ichi Software
Wydawca: NIS America
Data wydania: 28 października 2016 r.
Dystrybucja: cyfrowa, fizyczna
Waga: 540 MB

Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 160 PLN. Została wydana w pakiecie pod nazwą Yomawari: The Long Night Collection, który zawiera także Midnight Shadows.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *