Ginger: Beyond the Crystal

Jak lubię platformery 3D, tak Vita dostarczyła mi właściwie tylko ich porty z PS2. Po prostu nie kojarzę, żebym grał w jakąś świeżą pozycją z tego gatunku. Za to wygląda na to, że sytuacja z nimi na Switchu może wyglądać lepiej, a przykładem tego jest Ginger: Beyond the Crystal.

Pod względem fabularnym gra nie dostarcza wiele treści. Na początek dostajemy przyjemne intro, z którego dowiadujemy się, do jakiego świata trafiliśmy. A jest to świat fantasy zamieszkały przez śmieszne istotki, nad którymi czuwa Bogini. Oprócz tego, że sprawuje pieczę na mieszkańcami tej krainy, zostawiła im trzy kryształy. Niestety pewnego dnia pewien osobnik zdołał skazić je złem, co doprowadziło do wielu zniszczeń. Na szczęście tytułowy Ginger, którego przysłała do jednej z wiosek sama Bogini, jest na miejscu. Zabiera się więc za ciężką pracę odbudowania świata i przywrócenia dobra. Potem w trakcie gry pojawiają się tylko króciutkie teksty, ale nie rozwijają tej historii. Twórcy przynajmniej jakoś grę zamknęli odpowiednią scenką, choć zostawili sobie furtkę do ciągu dalszego.

Ginger 01

Do odwiedzenia dostajemy trzy wioski z ich okolicznymi terenami. W każdej z nich znajdziemy pięć portali do poziomów z czerwonym kryształem do oczyszczenia. Za każdym razem, gdy nam się to uda, gdzieś w lokacji głównej pojawi się duży czerwony kryształ, który poprowadzi nas do nowego wyzwania. Czyli w sumie do zaliczenia mamy 30 specjalnych lokacji, lecz tylko te z portali są niezbędne do przejścia gry. Przechodząc je, będziemy musieli pokonać przeróżne przeszkody, a jak na gatunek przystało, najważniejsze są oczywiście elementy zręcznościowe, głównie w postaci skakania po platformach. Nie brakuje jednak dodatków urozmaicających zabawę, a pośród nich znajdują chociażby uciekanie przed głazem, mini gierka w strzelanie do celu czy walka z czasem. Wszystko to zostało całkiem dobrze przemyślane i poukładane, dzięki czemu nie odczujemy monotonni. Poza tym część przeszkód nie będzie łatwa do pokonania. Zaliczają się do tego też trzej bossowie, a już szczególni drugi, który swoimi gwieździstymi rzutkami wymusił na mnie co najmniej dwadzieścia powtórzeń walki… Interesującym dodatkiem są też kostiumy dla Gingera, które zapewniają różne specjalne moce. Na przykład, jako bard będziemy wygrywać melodyjki do otwarcia różnych przejść, a jako astronauta dostaniemy opcję rzucania gwiazdą. Oczywiście wszystkie te zdolności zostały też wplecione w pokonywanie plansz. W dużych czerwonych kryształach będzie czekać na nas zabawa czysto platformowa. I tu trzeba przyznać, że twórcy zebrali wszystkie możliwe pomysły na uprzykrzenie nam życia, czyli skakać trzeba po kręcących się platformach, rozpadających się itp., idt.

Ginger 02

Użyte przeze mnie w opisie fabuły „odbudowanie” było celowe. A to dlatego, że w wioskach zostały zniszczone wszystkie domy, więc mieszkańcy nie są mają gdzie mieszkać i są z tego powodu smutni. Aby przywrócić chatki do stanu pierwotnego, będziemy potrzebować czterech materiałów do ich budowy. Znajdziemy je na planszach, porozrzucane są po krainie, a także dostaniemy je w nagrodę za wykonywanie questów od mieszkańców. Niestety questy są banalne i dzielą się tylko na trzy typy: wyścig, przyniesienie czegoś i pokonanie grupki przeciwników. Jednak trzeba je wykonywać, przynajmniej przez jakiś czas, ponieważ odbudowa domków jest niezbędna do odnowienia wskaźnika energii wioski. Drugą koniecznością jest zużycie zbieranych kryształków energii do uwolnienia zagubionych mieszkańców. Wszystko to ma celu odblokowywanie kolejnych portali, choć czasem pojawia się też dodatkowe warunki do tego. Do samych portali i lokacji w nich trzeba będzie też wrócić, jeśli odezwie się w nas dusza kolekcjonera. W grze zostały ukryte specjalne znajdźki i często niezbędne do ich odkrycia będą później zdobywane zdolności. Pożytku jednak z nich nie ma, są tylko pretekstem do trochę dłuższego pobiegania Gingerem.

Ginger 03

Cała produkcja została podana w 3D, ale można je podzielić na pełne i ograniczone. Pełne zobaczymy w wioskach i przylegających do nich terenach, ograniczone (mniej lub bardziej) w lokacjach do pokonania. I chwała twórcom, że nie poszli wszędzie w kompletne 3D, bo kamera w takich miejscach działa kiepsko. Gdy teren jest gęściej wypełniony, często się gubi, dziwnie lata i długo zajmuje jej wrócenie na domyślne miejsce. Na szczęście w lokacjach zwykle jest ustawiona w jednym punkcie, a w kryształach łatwiej ją kontrolować. Sama grafika wygląda bardzo dobrze. Jest szczegółowa, baśniowa, pełna różnych nawiązań i generalnie przyjemna dla oka. Niestety dość częste jest wpadanie w tekstury czy przechodzenie prze nie, choć to drugie dotyczy tylko przeciwników. W trybie handheldowym zdarzają się też bardzo sporadyczne i drobne spadki animacji. Samo wczytywanie poziomów też trochę zajmuje, ale za to nie pojawia się wystarczająco często, by wpłynąć na nerwy. Bardzo dobra i bez potknięć jest za to muzyka, która idealnie współgra z rozgrywką i światem, przez co chętnie gra się w słuchawkach. Efekty dźwiękowe również siedzą.

Ginger 04

Ginger: Beyond the Crystal zdecydowanie zwraca uwagę na siebie oprawą audiowizualną, która powinna spodobać się młodszym graczom, ale i 33-latkowi pasowała. Jednak dla starszych twórcy przygotowali też kilka odniesień do znanych pozycji (celowo ich nie wymienię, przyjemnie się odkrywa i mówi „O!”), co jest na plus. W kwestii samej rozgrywki przyjemne są elementy platformowe, lecz walki czasem irytują. Ginger przy podstawowym ataku ma niewielki zasięg, poza tym przeciwnicy mają tendencję do pojawiania się znikąd, ale idzie to też w drugą stronę, często wróg nie stanowi żadnego wyzwania. Za to inaczej ma się kwestia bossów i lokacji z trzeciej krainy. Od czasu drugiego szefunia zacząłem się zastanawiać, czy dzieciaki (gra ma PEGI 7) będą sobie z tym radzić, skoro ja miałem miejscami spore problemy. Jeśli zaś chodzi o starszych, to twórcy zgotowali im większe wyzwanie hardem (mnie tam normal wystarczył, więc to bardziej dla wyjadaczy). Z konkretnych minusów na pewno można wymienić pracę krainy w miejscach z pełnym 3D, brak rozpiski przycisków (np. L3 przybliża i oddala kamerę, a R3 resetuje jej pozycję, o czym sami musimy się przekonać), zero pamięci dla ustawienia odległości kamery. Dodatkowo dochodzi do tego kwestia wspomnianych tekstur i niemal zerowy zakres ataku Gingera. Mimo tych kilku minusów z grą miło spędziłem kilkanaście godzin i był to całkiem dobry powrót do platformera 3D. Produkcja w eShopie jest wyceniona na 80 złotych i jeśli bardzo potrzebujecie czegoś z tego gatunku bądź zagrają przynajmniej dwie osoby, to warto nad nią pomyśleć. Natomiast gdy trafi się promocja, tym bardziej można ją nabyć.


Ocena: 6,5/10


Serdecznie dziękujemy Badland Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Drakhar Studio
Wydawca: Badland Games
Data wydania: 17 listopada 2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 5,9 GB
Cena dla Switcha: 80 PLN

Możesz również polubić…

5 komentarzy

  1. Duckingman pisze:

    Tearaway to nie tylko nie był port z PS2, ale nawet gra na wyłączność dla PS Vita. Do tego Sly Cooper: Złodzieje w czasie, Ratchet & Clank: Q-Force, Epic Mickey 2: The Power of Two, SpongeBob: HeroPants i cała masa gier Lego. Pewnie jeszcze parę indyczków by się znalazło (kojarzę m.in. Chronovolt na wyłączność).

    • Quithe pisze:

      Dobrze, że nie napisałem ogólnie, a o tym, w co sam miałem okazję zagrać, a były to właśnie tylko porty J&D oraz R&C. A nie, zaraz, były dwie LEGO, jak teraz patrzę na Twój post, z czego Laval był dobry, ale widać za mało zapadł mi w pamięci przy pisaniu wstępu :/

      • Duckingman pisze:

        To sporo straciłeś (no może poza SpongeBob), ale jeszcze jest czas do nadrobienia 🙂 Zwłaszcza nowy Sly Cooper mnie urzekł bo jest bardzo mocno w stylu starych platformówek z PS2. Przy okazji mógłbyś napisać recenzję Załogi Q bo jeszcze jej nie ma na waszej stronie 😀 Dla mnie PS Vita akurat platformówkami stoi (plus jrpg i visual novels :)).

        • Quithe pisze:

          No właśnie Slya, wszystkie cztery części, chciałem ograć, ale już pewnie do tego nie dojdzie. Mój problem jest taki, że gram właściwie tylko w to, co mam do zrecenzowania, na resztę już mi brakuje czasu. Plusy i minusy tej zabawy 🙂
          A co do załogi, mam ją w planach! Ale najpierw Ratchet 3 🙂

          • Szponix pisze:

            Tylko od Ciebie zależy czy dojdzie czy nie. Ja np. mam w planach wrócić do wielu pozycji i ograć co nieograne 🙂 Potem mi nie wierzycie, że z Vitą nie rozstanę się jeszcze przez kilka ładnych lat. No bo tych pozycji (dobrych) jest tak wiele, że ciężko się rozstać!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *