Floating Cloud God Saves the Pilgrims in HD!
Dakko Dakko nie odpuszcza i ponownie przypuszcza szarżę na nasze portfele reedycją oznakowaną jako „HD”. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku The HD Adventures of Rotating Octopus Character, tak i teraz będzie to odnowiona wersja pozycji klasyfikowanej jako PSP minis. Nie przedłużając już, zapraszamy do przeczytania recenzji kolejnego, jakże zacnego tytułu – Floating Cloud God Saves the Pilgrims in HD!
Napisali: Klon i Quithe
Kosmetyka jest ważna…
Floating Cloud God Saves the Pilgrims ukazało się pierwotnie się w maju 2012 roku na PSP. Wersja HD jest reedycją przystosowaną do możliwości najnowszej konsolki Sony. Zmianie uległa głównie rozdzielczość ekranu, która jest teraz dwukrotnie wyższa względem pierwowzoru. Postacie i tła zostały przygotowane od podstaw, przez co znacznie zyskały na ostrości. Lepiej wypadają też kolory, które dzięki wyświetlaczowi OLED są bardziej żywe i wręcz biją po oczach.
Gra jest w pełni dwuwymiarowa i oprawą przywodzi na myśl produkcje takie jak Loco Roco czy słynne Patapony. W przeciwieństwie do wymienionych, ta garściami czerpie z kultury dalekiego wschodu, oferując odpowiednio stylizowane lokacje i przeciwników. Mimo że sama grafika jest do bólu oszczędna, ciężko odmówić jej uroku. Tła są proste i statyczne, ale niezwykle barwne i estetyczne. Są też odpowiednio zróżnicowane i oferują charakterystyczny dla siebie wachlarz przeciwników. Ci natomiast są dobrze animowani i świetnie komponują się z kolejnymi lokacjami, tworząc iście malowniczą całość. Złego słowa nie można też powiedzieć o wykonaniu samego bohatera, który płynnie lewituje po ekranie, żywiołowo reagując na komendy gracza.
W kwestii ścieżki dźwiękowej gra również doczekała się podbicia jakości w stosunku do oryginału. Jednak audio nie robiło wrażenia już w pierwowzorze i w tej kwestii niewiele się zmieniło. Dźwięki nadal nie porywają, a ich ilość można by policzyć na palcach ręki drwala. Trochę lepiej wypada muzyka, która pomimo prostoty, dobrze współgra z kolejnymi lokacjami i ogólnym klimatem gry.
…ale rozgrywka ważniejsza.
Wiele o idei rozgrywki (która nie przeszła żadnych zmian względem oryginału) mówi już sam tytuł, tak więc wcielimy się w rolę latającego na chmurze boga, którego zadaniem jest ochrona grupki pielgrzymów. Cel wyprawy jest prosty i nic oprócz niego w kwestii fabularnej nas nie czeka, a polega na podróży w celu odzyskania skradzionego przez demony posągu przedstawiającego nasz, czyli boga, wizerunek. Jednak zanim dotrzemy do siedliska demonów, będziemy musieli przemierzyć jeszcze sześć etapów. Każdy z nich opiera się na innych motywach, wśród których znajdą się pory roku, noc, straszny las i wspomniana już jaskinia demonów. I jak to bywa z etapami w grach, są jeszcze podzielone na podetapy. Poza pierwszym, gdzie już po dwóch poziomach natrafimy na bossa, reszta podzielona została według schematu trzy plus boss.
Przeprawę rozpoczniemy z ośmioma pielgrzymami pod opieką. Oczywiście celem jest doprowadzenie wszystkich do bramy torii, lecz już przynajmniej jeden ocalony otworzy nam dostęp do następnych leveli. Siłą rzeczy, strata wszystkich spowoduje koniec próby i ponowienie poziomu. Pod każdą bramą będzie czekał na nas dodatkowy wąsaty ludek, który zawsze dojdzie do kontynuującej podróż grupy. W zależności od liczby tych, którzy przetrwali, albo uzupełni szeregi, albo zastąpi jednego z obecnych członków. Druga opcja jest o tyle istotna, że nowy będzie miał na głowie specjalny kapelusz. Tych z kolei jest kilka typów, m.in. kwiecisty i z pandą, a każdy z nich wzmocni efekt, jaki powodują serca, nie wspominając już o trzech trofeach, które będą się z nimi wiązać.
Jak już kilka razy zdążyłem napisać, nasz bóg lata, i to na chmurze. Wniosek więc jest oczywisty, bezpieczeństwo pielgrzymom zapewnimy z powietrza. Posłużą nam do tego dwie formy ataku. Pierwszą są chmurne pociski, a drugą chmurne bomby. I tak jak informował nas Terry Prathett w „Pomniejszych bogach”, bogowie czerpią siłę z licznych wyznawców, a bez nich umierają. Jednak w tym przypadku istota wyższa jest nieśmiertelna, natomiast wiara w nią i uwielbienie objawiają się wysyłaniem przez wędrowców serc, które rosną wraz z każdym celnym strzałem. Naturalnie musimy je zbierać, a im więcej nam się uda, tym nasza chmura stanie się bardziej burzowa. Przełoży się to na bezpośrednią moc pocisków, szybkość wystrzeliwania oraz większy zasięg. Lecz efekt jest bardzo nietrwały. Pomijając już fakt, że burzowa moc po prostu się zużywa, każde dotknięcie przeciwnika bądź przyjęcie na siebie jego strzału cofa nas do stanu wyjściowego cumulusa. Swoją drogą, w takich wypadkach wierni odczuwają zawód, a unoszące się wtedy serca znikają.
Przeszkód i niebezpieczeństw, które będą czekać na pielgrzymów, będzie co nie miara. Jako bóg-ochroniarz będziemy musieli rozprawić się z nimi wszystkimi. Podstawowymi naziemnymi zagrożeniami będą nagle wyrastające z ziemi skały i korzenne łapy, pojawią się toczące się potwory, szybkie lisy, a nawet posągi armatnie. Najliczniejszą grupą będą oczywiście wszystkie przeszkadzajki latające. Wśród nich można wyróżnić kilka typów demonów, które np. tylko latają, gdy inne strzelają lub nawet rzucają nosami jak bumerangami. Następnie pojawią się m.in. strzelające głowy, pikujące kruki i szybujące latarnie, które po zestrzeleniu zostawią po sobie spadające wokół płomienie. Jest tego naprawdę sporo, a im dalej, tym częstotliwość ich pojawiania się oraz odporność na ataki zwiększają się, co znacznie zwiększa poziom trudności. Niemniej jednak, nawet z jednym, dwoma pielgrzymami można sobie z tym poradzić, lecz nie obejdzie się bez co najmniej kilku podejść. Gorzej sprawa wygląda już z próbą zachowania wszystkich przy życiu, to już jest nie lada wyzwanie.
Wisienką na torcie pośród przeciwników są bossowie. Jest ich siedmiu i wieńczą każdy etap rozgrywki. Z pozoru wydają się łatwi do pokonania, ale nieraz przyjdzie pomyśleć nad złapaniem rutyny ich ataków oraz odpowiednią chwilą na przypuszczenie szturmu. Naturalnie dodatkowym utrudnieniem jest ochrona pielgrzymów, ponieważ każdy duży zły używa ataków, które często będą wymagać skupienia się na utrzymaniu przy życiu ludków, zamiast ciągłym atakowaniu.
Warto wcielić się w latającego boga?
Opinia: Klon
Floating Cloud God Saves the Pilgrims jest ciekawym przedstawicielem shoot-em-upów, który jednak niczym nie zaskakuje i nie wnosi nic nowego do tegoż gatunku. Gra broni się oryginalną oprawą i dosyć wymagającą rozgrywką, ale starcza na bardzo krótko i nie daje zbyt wielu powodów, by do niej wracać. Produkcja może być jednak dobrą odskocznią od większych i bardziej czasochłonnych tytułów i właśnie jako taki przerywnik sprawdza się najlepiej. Wersja HD nie oferuje żadnej dodatkowej zawartości, więc jeśli mieliście już styczność z wersją na PSP, możecie ze spokojnym sumieniem odpuścić sobie reedycję.
Opinia: Quithe
Trzeba przyznać ekipie z Dakko Dakko, że mają dar tworzenia gier, które w jakiś sposób do siebie przyciągają. Nie jest to może idealnie wykorzystany dar, ale patrząc, jak małe produkcje tworzą, jest całkiem dobrze. Gdyby jeszcze próbowali urozmaicać swoje pozycje dodatkowymi opcjami i systemem motywacji (trofea to jednak mało), zapewne przyciągałyby na dłużej. Po The Rotating Octopus Floating God jest kolejną grą z tak właśnie niewykorzystanym potencjałem. Niemniej jednak czas spędzony z nim, nawet jeśli sprowadzi się tylko do przejścia wszystkich etapów, nie będzie wydawał się stracony. Przyjemna oprawa A-V oraz w miarę wymagająca rozgrywka są warte wydania tych 14 złotych, gdy szuka się czegoś prostego w formie i taniego.
Plusy:
- Fajna grafika
- Humorystyczne nawiązanie do kultury Japonii
- Dość wymagająca, a wręcz trudna, gdy chce się ją zmasterować
Minusy:
- Brak dodatkowych opcji rozgrywki
- Same trofea średnio motywują do masterowania
- Bardzo krótki czas rozgrywki
Ocena: 6,8/10
Serdecznie dziękujemy Dakko Dakko Ltd.
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry
Producent: Dakko Dakko Ltd.
Wydawca: Dakko Dakko Ltd.
Data wydania: 07.08.2013 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 53 MB
Cena: 14 PLN
Najnowsze komentarze