Earth Defense Force 2: Invaders from Planet Space

„Mars, Mars, Mars atakuje, żadnej litości nie czuje!”

Jako że wychowałem się na Power Rangers i filmach z Godzillą, z sentymentem podchodzę do różnych nowych dzieł nawiązujących do nich. W ogóle upodobania z mojego dzieciństwa sprawiały, że lubuję się w różnych filmach klasy B. Niestety segment gier opartych na „słabszych” scenariuszach to zazwyczaj crapy, na które szkoda poświęcić czas. Pośród nielicznych wyjątków znajduje się EDF. Fabułę można streścić tak: pewien bezimienny żołnierz bierze się za walkę z przybyszami z kosmosu. Esencją scenariusza nie jest jednak główny wątek, a wszystko to, co dzieje się w czasie rozgrywki. Teksty, które padają w czasie misji wręcz kipią absurdalnością i idealnie komponują się z całością.

Rozgrywkę również można zwięźle opisać. Tak właściwie ogranicza się do biegania bohaterem i strzelania do wszystkiego, co się rusza. Atakujemy zarówno zmodyfikowane genetycznie wielkie owady, jak i statki i maszyny kroczące kosmitów. Misje kończą się w dwóch wypadkach, albo gdy zginą przeciwnicy, albo my. Przy okazji walki nie patrzymy na zniszczenia, możemy zmieść z powierzchni Ziemi całe miasto!

Rozwałkę możemy przeprowadzać jedną z trzech postaci. Piechur to typowy żołnierz wyposażony w klasyczną broń wojskową. Nie obce mu jest obchodzenie się z karabinami, bazukami czy granatnikami, ale jego główną zaletą jest możliwości prowadzeniu pojazdów. Bez problemu wskoczy w czołg czy helikopter, stawiając opór najeźdźcy z kosmosu. Niestety używanie wszelakich pojazdów to jeden z najsłabszych elementów produkcji, przez co nie korzystamy z tego prawie w ogóle, ponieważ ciężko się nimi steruje, a i nie są zbyt żywotne.

Z kolei Pale Wing porzucił klasyczne narzędzia walki na rzecz technologii kosmicznej. Jego uzbrojenie składa się z laserów, działa plazmowych i innych futurystycznych zabawek. Aby dopakować go jeszcze bardziej, wyposażony został także w pozwalający latać plecak odrzutowy. Jako że żołnierz ten jest zbyt wypasiony, ograniczono mu możliwość używania wszelakiego sprzętu paskiem energii. Wciąż jednak odnawia się całkiem szybko, więc tylko w nielicznych przypadkach doprowadzimy do jego przekroczenia.

Przyznam się szczerze, że ostatniego bohatera poznałem najmniej, ponieważ w ogóle mnie do siebie nie przekonał. Mimo że pomysł na niego był ciekawy, gdyż skupiał się raczej na ograniczaniu bezpośredniego starcia z kosmitami za pomocą np. działek automatycznych czy nalotów lotniczych, tak w ogóle nie czerpałem przyjemności z tego typu rozgrywki. Po prostu przy falach przeciwników brakowało mi broni, za pomocą której szybko i łatwo mógłbym ich wykończyć.

Tryb fabularny w EDF składa się z 80 misji, przy czym każdą można rozegrać na pięciu poziomach trudności. O ile na łatwym i normalnym nie powinny sprawić większych trudności, tak do wyższych należy się przygotować. Przede wszystkim trzeba wzmocnić naszego bohatera, zbierając w czasie misji wyrzucane przez przeciwników pancerze. Każdy taki zebrany symbol dodaje po jej ukończeniu dodatkowy 1 HP. Nie brzmi to może zachęcająco, ale grając żołnierzem od pierwszej do ostatniej misji, podbiłem zdrowie z 200 punktów do prawie 1000, a to już jest znacząca różnica.

Po ukończonej misji za każdą zebraną broń dla naszego bohatera gra losuje nam dodatkowy ekwipunek. Manewrowanie zabieraną na misję bronią jest głównym naszym zadaniem między zadaniami, ponieważ na podstawowym wyposażeniu daleko nie zajdziemy. Jedyne, czego mi brakowało, to możliwości szybkiego przetestowania nowych broni, bo nie każda jest jednakowo użyteczna. Poza tym na misje zabieramy tylko dwie sztuki dla żołnierza i Pale Winga, oraz trzy dla unikającego bezpośrednich starć Air Raidera.

Oprawa graficzna to największa bolączka EDF świat jest pusty, a budynki strasznie kartonowe. Także efekt ich burzenia wygląda sztucznie. Nie jestem jednak pewny, czy założenie, że ma wiać tandetą, było celowym zabiegiem. Jadnak do wyglądu kosmitów i efektów strzelania z broni nie można się przyczepić. Zabawna sytuacja jest natomiast z audio, ponieważ soundtrack jest zagłuszony przez różne wstawki, które słyszymy przez radiowęzeł, ale przede wszystkim przez wystrzały. W tych chwilach, gdy jednak przyjdzie nam się wsłuchać, dotrze do nas coś, co pasowałoby do przytoczonych wcześniej Power Rangers czy Godzilli.

Tandeta goni tandetę! Ale w końcu filmy klasy B przynoszą zyski, i to często niemałe. Dlatego gdy przed rozpoczęciem ogrywania sprawdziłem, że czeka na mnie 80 misji, przeraziłem się, że przy takiej liczbie będę grę przechodził przez co najmniej dwa tygodnie, jeśli oczywiście nie znuży mnie w połowie. Jakież było moje zdziwienie, gdy w końcu dobiłem do ostatniej misji i miałem dalej ochotę grać! Gra ma podobną siłę do slasherowych produkcji Omega Force, gdzie niby robimy ciągle to samo, ale i tak ciągle dobrze się bawimy. Tym samym polecam!


Ocena: 7/10


Grę do recenzji dostarczył nam sklepplay-asia-banner-szeroki


Producent: Sandlot
Wydawca: PQube
Data wydania: 12 lutego 2016 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 264 MB
Cena: 79 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *