Reverie
Ponad rok temu pojawił się kolejny wyczekiwany indyk, co w znacznej mierze jest zasługą jego twórców, którzy bardzo otwarcie mówili o postępach oraz obiecali, że Vita będzie pierwszą platformą, na której się pojawi. Słowa dotrzymali i vitowcy jako pierwsi mogą, a wręcz powinni zagrać w Reverie.
Akcja gry została osadzona na fikcyjnej nowo zelandzkiej wyspie o nazwie Toromi. Według legendy inspirowanej rzeczywistymi podaniami powstała ona na skutek waśni czterech braci. Ich spór nie odszedł w niepamięć z czasem, wręcz przeciwnie, raz na jakiś czas ponownie się zaognia, co wpływa na wyspę. Jedyną możliwością uspokojenia duchów jest skonfrontowanie się z nimi, a „zaszczyt” ten padł na nieświadomego niczego Kaia, który przybył na wyspę do dziadków na wakacje. Jak na długość gry fabuła jest wystarczająco rozwinięta, przyjemna i daje dobry powód do zwiedzania wyspy. Na tym jednak nie skończył się pisarski wkład twórców gry. Podczas odwiedzania kolejnych zakamarków wyspy natrafimy na różne postaci czy nawet przedmioty, które nawiązują do naszego rzeczywistego świata i trzeba przyznać, że scenarzyści dobrze wykorzystali ten dodatek, utrzymując nas w rozbawieniu i zaciekawieniu, na co jeszcze trafimy.
Pod względem rozgrywki dostajemy action RPG-a 2D z widokiem z góry (wielu mówi, że à la Zelda, więc pewnie ułatwi Wam to identyfikację). Kai porusza się po niedużej wyspie, która została podzielona na kilka obszarów. W każdym z nich znajdziemy loch, który trzeba oblecieć – fabularnych jest ich pięć, natomiast potem dostajemy dostęp do dodatkowego. Klasycznie w każdej z tej miejscówek czekają na nas walki. Typów przeciwników nie ma wiele i dość trudno zginąć, nawet jeśli leci się na głupa. Poza tym, tak na dobrą sprawę, większości potyczek można uniknąć, ale to już będzie zależało od naszego stylu gry. Ciekawsze za to są pojedynki z bossami i czasem zabiorą z trzy, cztery podejścia, zanim ubijemy gady. Drugą istotną częścią lochów są zagadki logiczne. Pod tym względem gra jest już trochę bardziej wymagająca. Napisałem „trochę”, ponieważ twórcy zdecydowali się nie katować nas super ciężkimi łamigłówkami, które zajęłyby nie wiadomo ile czasu. Za to dostajemy pakiet przyjemnych zagadek, które zajmą kilka podejść, ale są do rozwiązania bez poradników. Gdyby komuś jakiś element sprawiał problemy, przypomnę, że takie gry często wymagają łączenia posiadanych przedmiotów, tu, dla przykładu, kamień idzie w parze z pistoletem na rzutki (musiałem sięgnąć do internetów, żeby to rozwiązać!). Poza tym, tak ogólnie, nie będziemy błądzić, bo miejsce, do którego mamy się udać, zawsze jest pokazane na mapie, pozostaje tylko kwestia odkrycia właściwiej ścieżki. Z aktywności dodatkowych możemy kolekcjonować ptasie pióra. Zostały one poukrywane na wyspie – w jej lasach, grotach czy budynkach. Nie walają się za to w lochach, co jest plusem, bo nie musimy tracić czasu na szukanie ich tam. Zresztą muszę też pochwalić decyzję rezygnacji z dodania ukrytych przejść w ścianach, miło raz na jakiś czas nie użerać się tym, szczególnie gdy są elementem niezbędnym do popchnięcia gry.
Co zaskakujące, gier tego typu na vicie zbyt wiele nie mamy, a co rusz jakieś wychodzą. Ponieważ je polubiłem, chętnie wziąłem się za sprawdzenie Reviere i nie żałuję tych około siedmiu godzin z nią. Szedłem na spokojnie, zaglądałem, gdzie mogłem, sam rozwiązywałem zagadki, czasem utknąłem na chwilę, ale nie czułem z racji tego frustracji. I mimo takiego czasu na liczniku, nie poszedłem nawet do dodatkowego lochu i nie wbiłem platyny, o! Fakt, można grę oblecieć szybciej, ale po co? Pikselowa, w sumie trochę rysunkowa z wyglądu oprawa graficzna zrobiona z pomysłem oraz audio uprzyjemniały podróż. Walki często dawały swobodę wyboru, czy chcemy tłuc każdego napotkanego szura, czy go ominiemy. Łamigłówki są na tyle skomplikowane, by na chwilę zatrzymały, ale też wystarczające proste, by nie rwać sobie włosów z głowy. Pojawiło się jednak kilka błędów w designie, bo jakoś dwa razy się zablokowałem i musiałem wczytać sejwa, żeby z tego wyjść; czasem szybciej wpadałem na wroga niż machałem kijem do krykieta czy w końcu to, co mnie zwykle irytuje w takich grach – ciągłe lawirowanie ekwipunkiem, bo np. na chwilkę nagle jest potrzebna łopata. Ale, są to drobne niedogodności w generalnie bardzo dobrej produkcji, która w pierwszej kolejności pojawiła się na PSV, i także dlatego stwierdzę, że premierowe 63 PLN (cena jest taka, bo cross-buy jest w niej) jest kwotą, którą można za Reviere dać.
Ocena: 8,5/10
Serdecznie dziękujemy Rainbite
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry
Producent: Rainbite
Wydawca: Rainbite
Data wydania: 5 kwietnia 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa, limitowane wydanie fizyczne
Waga: 244 MB
Cena: 63 PLN
Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 54,99 PLN.
Najnowsze komentarze