SNK Heroines: Tag Team Frenzy

Zastanawiałem się, co innego, oprócz walki pannami w dziwnych strojach, może zaoferować ta gra. Cóż, pewien twist się pojawił, ale czy wyszedł produkcji na dobre?

Zacznijmy od pretekstu do walki i wyjaśnienia, dlaczego dziewczyny są ubrane tak, a nie inaczej. Otóż koleś, na którego wołają Kukri, wymyślił sobie, że sprowadzi do naszego świata jakieś pradawne zło, tudzież przejmie jego moc, nieważne w sumie. Aby osiągnąć swój cel, stworzył specjalny wymiar, do którego ściągnął 14 wojowniczek znanych nam z różnych uniwersów SNK. Mają mu posłużyć do wytworzenia wystarczającej ilości mocy do przyzwania zła. Złoczyńca oczywiście jest niezłym czubem, nie tylko z racji swoich ambicji, więc postanowił wykorzystać okazję i ubrać panny w seksowne stroje, aby walki, którymi mają napełnić zbiorniki mocy, były ciekawsze. Przechodzenie tych siedmiu czy ośmiu pojedynków dla fabuły niezbyt ma sens, ale przynajmniej w jakiś konkretniejszy sposób wytłumaczono to zbiorowisko i cosplay. (Swoją drogą, chyba zawsze takie crossovery tłumaczą przeskakiwaniem między wymiarami…)

W kwestii walki, jak wspomniałem, dostajemy do dyspozycji 14 zawodniczek plus kilka nowych dojdzie w formie płatnych DLC. Jak to zwykle bywa, style postaci są przeróżne. Warto zaznaczyć, że walczymy wręcz, a więc długość nóg będzie miała tu dodatkowe korzyści. Same pojedynki jednak odbiegają od standardowej formuły. Zwykle kopaniny starają się dać nam trochę więcej wyzwania przez większą liczbę ciosów do wykonania, a to wymaga kombinacji. W tym przypadku sterowanie zostało mocno uproszczone. Standardowe cztery przyciski odpowiadają za atak słaby, mocniejszy, specjalny i rzut. Poza tym jest jeszcze obrona oraz super specjalny atak. Jak już się domyślacie, przekłada się to na uproszczone klepanie przycisków, i nawet mashowanie traci sens.

To, co miało wyróżniać tę grę, to, po pierwsze, system tagowy. Wybieramy więc dwie wojowniczki i możemy je zmienić w trakcie walki kiedy chcemy. I jak nie dostaliśmy żadnego porządnego wykorzystania systemu tagowego, tak postać oczekującą możemy wykorzystać do rzucenia pomocy, np. butelki uderzającej w przeciwniczkę czy postawienie drewnianej ścianki, która nie pozwoli jej uciec. Warto też zaznaczyć, że dziewczyny dzielą jeden pasek zdrowia, więc podmiana nie uratuje nam skóry, tym bardziej, że pojedynek rozgrywa się tylko jedną rundę. I tu wchodzi drugie wyróżnienie – aby zakończyć walkę, należy w odpowiednim momencie użyć super specjalnego ataku. I, tu ciekawostka, jest to tak nieoczywiste, że przegrałem kilkanaście walk, zanim poszedłem do tutoriala, by w końcu dowiedzieć się, że do zwycięstwa potrzebuję odpowiednio naładowanego różowego paska. I tutaj znowu wracamy do taga – druga postać jest po to, by efektywniej korzystać z różowego paska do kończenia rozgrywki. Wszystko dlatego, że normalny atak specjalny też go zużywa i główna prowadzona postać może być po prostu pusta, a ładowanie trochę trwa.

Jeśli chodzi o tryby gry, to przede wszystkim dostajemy „fabułę”. W niej staczamy około siedmiu walk, a ostatnia jest rozgrywana z Kukrim. Boss jest typowym tanim bossem SNK, a więc nie potrafiłem gnoja pokonać na normalu… Poza tym możemy walczyć, póki będziemy dychać w „Survivalu”. Pozostałe opcje to już tylko trening, walka z drugą osobą obok (choć ponoć można też w cztery) i online, a to ostatnie wymaga słiczowej subskrypcji sieciowej. Bieda. Z pierdółek, naturalnie, mamy dostęp do galerii, która nie przestawia nic ciekawego, chociażby artów. Na koniec zostaje pole do customizacji, a w nim dokupujemy nowe stroje czy inne akcesoria, w które można ubrać dziewczyny (screen z Atheną w bikini).

Wypadałoby coś napisać o oprawie audiowizualnej. Zacznę od audio – kompletnie go nie kojarzę… więc mogę założyć, że muzyka nie przeszkadza. Aktorzy głosowi japońscy są, jacy zwykle są, a jedno, co mi bardziej się kołacze, to facet gadający w menu, co dość mocno kontrastuje ze złoto-słodkim wyglądem tej części gry. W przypadku grafiki na pewno wszystko działa płynnie, zarówno na handheldzie, jak i w docku. Czasy ładowania też są w porządku. Natomiast samą jakość grafiki 3D można określić jako przyzwoitą. Niestety w porównaniu z interesującymi rysunkowymi artami trójwymiarowe postaci wypadają po prostu blado i zdecydowanie wolałbym, aby twórcy poszli w animację 2D, no ale tak się nie stało. Za to całość jest przesłodzona, w każdym aspekcie.

SNK Heroines: Tag Team Frenzy można traktować jako ciekawostkę, która starała się trochę wybić na tle innych, standardowych mordobić. Przede wszystkim próbuje być bardziej przystępna dla osób, które w takie produkcje zbytnio nie grają. I tu mogę powiedzieć, że Kasi, z którą grałem, aby sprawdzić multi, ten model przypasował. Niestety gorzej było z załapaniem przez nią systemu zakończeń, bo musiała zwracać uwagę na zbyt wiele rzeczy, do których nie jest przyzwyczajona w grach. Ja natomiast nie miałem problemu z zakończeniami, ale za to brakowało mi ciekawszego systemu wyprowadzania ciosów. I to dobrze podsumowuje tę grę, niby jest ciekawa, niby coś robi dobrze, ale ma dość niedostatków, aby została w granicy oceny przeciętnej. Jeśli traficie ją w sporej promocji i będziecie mieli z kim grać na żywo, to możecie dać jej szansę. Natomiast jeśli szukacie konkretniejszego mordobicia, to nadmiar słodyczy i uproszczony system nie dadzą Wam satysfakcji. Wielbicieli atrakcyjnych wirtualnych pań, lubiących je przebierać, zachęcać do zakupu chyba nie muszę.


 Ocena: 6/10


Serdecznie dziękujemy NIS America
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: SNK Playmore
Wydawca: NIS America
Data wydania: 7 września 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 13 GB
Cena: 209,8 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *