Dragon’s Lair Trilogy

W swojej pogoni za rysowanymi grami natrafiłem na Dragon’s Lair Trilogy. Niewiele wiedziałem o tym tytule, a okazał się dużym, pozytywnym zaskoczeniem.

Najpierw pogrzebałem na YouTube’ie, bo zastanawiało mnie, jak bardzo twórcy odświeżonej wersji zaingerowali w oprawę wideo. W końcu animacja była bardzo dobrze zrobiona i bardzo stylizowana na lata 80. Trafiłem na jakiś filmik z porównaniem omawianej wersji z amigową i stwierdziłem, że łał, nieźle zaszaleli. Jednak już po włączeniu gry coś mi nie dawało spokoju. Pogrzebałem jeszcze raz i okazało się, że była już tak narysowana od początku! Produkcja zadebiutowała w salonach gier na LaserDiscu w 1983 roku, co pozwoliło twórcom rozwinąć oprawę AV. Potem gra trafiała na przeróżne platformy, w tym też Amigę we wspomnianej ograniczonej odsłonie. Jednak dopiero we współczesnych wydaniach obraz wygląda tak, jak od początku chcieli tego twórcy, ponieważ można cieszyć się z podziwiania ich bardzo detalicznej pracy w bardzo wysokiej jakości. Jeśli więc lubicie animacje, na pewno docenicie ręczny kunszt wykonania wszystkich trzech części – to po prostu stara szkoła!

W pierwszym Dragon’s Lair wcielamy w się ciapowatego rycerza o imieniu Dirk. Jak na ten zawód i przygodę przystało, musi uratować księżniczkę, którą porwał smok. Zadanie nie będzie łatwe, bo każdy zły krok, zła decyzja czy za późna reakcja skończą się śmiercią. Naszym zadaniem jest odpowiednie reagowanie na wskazówki, które zobaczymy na ekranie. Oryginalnie są to migające elementy lokacji lub miecz, w nowej wersji możemy włączyć wyraźny przewodnik, wskazujący, czy mamy wykonać ruch w prawo, lewo, górę czy dół oraz użyć miecza. Niezależnie jednak od formy podpowiedzi i tak będziemy często ginąć, bo gra po prostu nie jest prosta! Na ekranie wiele się dzieje i aż chciałoby się na tym skupić, ale nie można po prostu oglądać tej gry, trzeba się jej nauczyć, bo inaczej nie da rady jej przejść. W naszym wydaniu możemy sobie ułatwić lub utrudnić zabawę na kilka sposobów. Jednym z nich jest zwiększenie liczby żyć, włączenie przewodnika po ruchach, wybór trybu arkadowego (śmierć przerzuci nas do nowej sceny) lub domowego (trzeba przejść każdą sekwencję) oraz jeden z dwóch poziomów trudności. Każda z tych opcji będzie miała znaczący wpływ na czas przejścia, a im gorsze ustawienia, tym gorsza ostatnia sekwencja, bo jest o wiele dłuższa niż pozostałe i trzeba ją wykonać bezbłędnie, by zakończyć grę.

Dragon’s Lair II jest bezpośrednią kontynuacją poprzednika. Po szczęśliwym zakończeniu i wielu latach wspólnego pożycia księżniczka Daphne zostaje porwana, lecz tym razem przez złego maga, który chce uczynić z niej swoją potworną brankę. Dirk rusza więc w pogoń, aby uwolnić ukochaną. Jednak, jak wcześniej po prostu musiał przebić się przez zamek, tak teraz czeka go podróż przez kilka wymiarów. Trudność tej części jest kilkukrotnie wyższa, nawet na niby łatwiejszych ustawieniach. Głównym powodem jest długość sekcji – jedynka składała się z niemal 30, tu jest ich raptem osiem. Oczywiście odbija się to na ilości ruchów, które trzeba poprawnie wykonać. Tyle że skoro jest to kontynuacja, to całość jest jeszcze dziksza, a więc i bardziej wymagająca. Żeby było śmieszniej, nie wystarczy już tylko zaliczyć wszystkich ruchów, w każdej sekcji należy jeszcze wypatrzyć specjalne złote przedmioty. Jeśli nie zdobędziemy minimalnej ilości (chyba siedem ich było), to zostaniemy cofnięci do części, w których je pominęliśmy.

Trzecią składową tego wydania jest Space Ace. Akcja gry ze średniowiecza zostaje przeniesiona w przyszłość i kosmos. Animacje i pomysłowość twórców na lokacje wciąż są na wysokim poziomie. Mieli też pomysł na fabułę, ale, niestety, produkcja nie jest już tak gładka w przechodzeniu do kolejnych akcji i wydarzeń, jak miało to miejsce w obu Dragon’s Lair. Gdyby ktoś z Was zdecydował się i tutaj grać bez przewodnika po ruchach, to będzie miał o wiele trudniej, bo oryginalne wskazówki są mniejsze niż wcześniej. Poza tym jest kilka miejsc, gdzie trzeba wykazać się dziwnie dużą szybkością. Co ciekawe, tak właściwie wszystkie te momenty wiążą się z przemianą w koksa. Nie jestem pewny, co poszło nie tak z procesem produkcji, ale jest to najsłabsza gra z tego zestawu.

Każda z tych gier sama w sobie nie jest długa. Na czas spędzony z nimi w znacznej mierze wpłynie to, jak bardzo będziemy chcieli utrudnić sobie ich przejście. Ale, żeby było jasne, nawet łatwe ustawienia nie gwarantują, że proces ten będzie łatwy. Ale czy warto w ogóle się w to bawić? Zdecydowanie tak! Przede wszystkim dla humorystycznej, pokręconej i wspaniale zrobionej animacji z lat 80. Po drugie, jest to bardzo interesujący kawałek historii gier wideo i tu dużym plusem jest wywiad z twórcami. Po trzecie, są to po prostu przyjemne i wymagające gry, które powodują, że chce się je pokonać. Po czwarte, gdy już daną część przejdziemy (niby wcześniej też można, no ale…), warto obejrzeć ją jako kreskówkę, ze śmierciami lub bez. Zdecydowanie polecam to wydawnictwo.


Ocena: 8/10


Serdecznie dziękujemy Digital Leisure
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Advanced Microcomputer Systems
Wydawca: Digital Leisure
Data wydania: 17 stycznia 2019 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga:  6,9 GB
Cena: 80 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *