Skin od SlickWraps

Stacja dokująca Switcha jakoś specjalnie urodziwa nie jest. Wcześniej mi to nie przeszkadzało, bo gdy stała na regale, i tak było widać tylko jej bok z portami USB. Musiałem ją jednak postawić obok monitora i stwierdzałem, że może coś by z nią zrobić. Ponieważ opinię o skórkach DecalGirl już mamy, zamówiłem SlickWraps.

Zacznijmy od tego, że na stronie SlickWraps zawsze jest informacja o trwającej wyprzedaży czy innej promocji. Niestety jest to szemrany zabieg marketingowy… Odkąd znalazłem te skiny, wysokość „promocji” zmieniła się kilka razy, ale zawsze jakaś była. Zdaje się, że najniższa była na poziomie -40%, najwyższa -60% i na tę się załapałem. Tak więc gdy wejdziecie tam, nie panikujcie, że jest promo i trzeba się spieszyć. W zależności od wysokości obniżki, może nawet warto poczekać trochę dłużej. Ekipa Slicków nie jest także zbyt pomocna w podawaniu kosztów przesyłki. Dopiero po założeniu konta i wypisaniu danych adresowych mogłem w koszyku podejrzeć, ile wyniesie przesyłka. Opcje są trzy, z czego dwie są drogie, ale niby szybsze. Wątpię jednak, żeby ktoś się na to skusił, skoro wystarczy dać 5 dolarów i mieć paczkę po dwóch tygodniach od wysyłki. Kolejnym słabym punktem SW jest brak konkretów w kwestii czasu nadania przesyłki. Gdy zaczniecie szukać opinii o firmie w necie, zobaczycie, że zarzuty często dotyczą właśnie tego, że towar został nadany kilka (nawet 14) dni po złożeniu zamówienia. Ponieważ mi się nie spieszyło i wiedziałem, że może tak to wyglądać, spokojnie poczekałem. Po dokładnie 7 dniach paczka została nadana.

Tracking listu dział,  dopóki był on na terenie Stanów. Jakoś tydzień po wylocie z Jamajki znalazłem kopertę w skrzynce. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że jeśli macie kijową skrzynkę, z której można coś wyciągnąć przez klapkę (ja tak mam po adresem domowym), to lepiej wybrać inną i pewniejszą skrzynkę. Sama koperta jest wykonana z solidnej tektury i jest bardzo sztywna, co porządnie zabezpiecza zawartość. Poza tym SW podaje wartość dolara na deklaracji, więc o dodatkowe koszty raczej martwić się nie trzeba (pamiętajcie, że celni mogą przywalić się do każdej paczki). W kopercie znajduje się rachunek i mnóstwo kawałków do przyklejenia na docka, tablet, joy-cony i śmiesznego gripa na joye (w sumie jakoś 20 kawałków). Jest też ściereczka i dwie zbędne naklejki – jedna z logo Snapchata, druga z logotypem SlickWraps.

Przed przystąpieniem do klejenia warto wyczyścić rzeczy przeznaczone do oklejenia. Ja użyłem spreyu do czyszczenia ekranów i wszystko ładnie się trzyma, więc nie sądzę, żeby trzeba było szaleć z jakimiś specjalnymi odtłuszczaczami, jak to niby jest zalecane (odtłuść powierzchnię!). Zacznijmy od docka. Nałożenie na niego skóry zajmie najwięcej czasu, bo i najwięcej kawałków się na to składa. Producent zaszalał i do oklejenia jest cała stacja – góra, dół, boki, przód i nawet tył. Z tyłu są nawet mini wycinki na wypełnienie literek w napisie Nintendo… Przykleja się całkiem łatwo, ponieważ dok zapewnia różne punkty odniesienia, jak „nóżki” od spodu. Przy paskach warto mieć jednak na uwadze fakt, że skórka się naciąga i może dość do nakładki, jeśli będzie kleić, za bardzo naciągając materiał. Jednak przy jakoś trzech elementach jestem pewny, że oryginalny rozmiar był minimalnie za duży i delikatne nakładki nie są moją winą. Tu warto powiedzieć, że klej jest bardzo dobry i nawet jeśli coś krzywo nakleimy, można odkleić cały element lub jego część i zastosować poprawkę bez obaw o odklejanie się go potem.

Bardzo proste do oklejenia są strapy joy-conów. Plus i minus dają dobre wyznaczniki oraz kawałki są krótkie. Troszkę trudniejszy może być środek małego gripa, ponieważ idealne trafienie z otoczeniem wszystkich ośmiu światełek zależy od tego, jak wyjdzie nam przyłożenie skórki u góry. Obawy może budzić owinięcie samych joyów, ale spieszę z zapewnieniem, że jest to bardzo łatwe. Po prostu odklejcie cały duży kawałek i połówkę bez dziurek na przyciski przyklejcie z powrotem do papieru. Gdy dobrze przyłożycie wystającą, podziurkowaną część do padzika, wtedy cała reszta gładko ułoży się na nim. Ostatnią rzeczą do obrobienia jest tablet. Jeżeli macie szkło na ekranie, to informuję, że wrap wejdzie na nie. Po prostu szkła na Switcha obejmują też ramkę, a żeby obrazek skina miał sens, też musi to robić. Na szczęście po roku użytkowania szkła nie zapowiada się na to, żebym musiał je ściągać, więc nie jest to kłopot. Trzeba się tylko przyzwyczaić do górki pod skórką. Przyklejanie elementów okleiny do konsoli idzie zaskakująco strawnie, w przypadku przodu –  wystarczy zacząć od dołu, gdzie mamy wyznaczniki w postaci dziurek na głośniki. Najgorszym kawałkiem w całej tej zabawie w przyklejanie jest tył. SlickWraps daje jeden duży kawał, który zawija się na górze i dole konsoli, a tam jest sporo rzeczy do oplecenia. O ile góra wyszła u mnie całkiem dobrze, tak na dole porobiły się zagięcia, w tym od naciągnięcia materiału po odklejaniu go do poprawki. I tak poszło o wiele lepiej, niż się spodziewałem!

Powyższy opis przygotowałem właściwie od razu po założeniu skórki. Teraz, po 1,5 miesiąca, wracam do tego tekstu, żeby podać Wam, jak produkt zachowuje się po czasie. Jeśli chodzi o mycie, to moja śliska skórka nie sprawia żadnych kłopotów i np. nie reaguje w żaden negatywny sposób na wilgotną ściereczkę (zasadniczo matowa powinna być tak samo odporna). W kwestii odporności na zarysowania też jest dobrze – nawet mimo kładzenia Switcha na szklane kostki, tył wciąż wygląda w porządku, choć na to będzie też ma wpływ budowa konsoli. Za to w dwóch miejscach zrobiły mi się delikatne zadarcia. Pierwsze pojawiło się przy przycisku do screenów i ewidentnie paznokieć kciuka je zrobił. W drugim na pewno zakładanie gripa Skull & Co. spowodowało małe zmarszczenie skina na tyle prawego joy-cona. Oba te „uszczerbki” nie powodują jednak schodzenia skórki i nie pogłębiają się w szybki i znaczący sposób, więc jest dobrze. Nie zauważyłem też, żeby Switch bardziej się grzał przez skórkę oraz, co ważne, klej po półtora miesiąca nie zrobił nic z okładziną joy-cona.

Problematycznym połączeniem jest jednak skórka, szkło i dok. Szkło pogrubia konsolę, co prawda nieznacznie, ale wystarczająco, aby na skinie zrobiły się odciski od gumek umieszczonych w stacji. Z kolei wsadzanie i wyciąganie konsoli z niej powoduje delikatne rysowane skórki na lewej i prawej części ramki ekranu. Trzeba się przyjrzeć, aby to zauważyć, co na szczęście oznacza, że jakoś obrazka nie jest naruszana. Generalnie przy świecącej skórce dochodzi do zmatowienia tego pola, co widać właściwie dopiero pod światło. Zanim jednak zdecydujecie się na skina, musicie wziąć pod uwagę kwestię szkła. O dodaniu do tego zestawu gripa Skull & Co. lepiej nie mówić… (nie no, będę, ale w innym tekście)

Podsumowując, SlickWraps mają bardzo dobrą jakość, jeśli chodzi o nadruk i przygotowanie elementów do naklejenia. Nie niszczą części zewnętrznych Switcha, dobrze się trzymają oraz łatwo je przykleić. Są też całkiem wytrzymałe, a nie starłem się ich oszczędzać. Problematyczne jest jednak łączenie skina ze szkłem i gripami oraz wsadzane tego do doka. Mój zakup to jeden z gotowych wzorów, jakie firma oferuje, i wyniósł 20,58 USD (wtedy około 78 PLN) – w tym przesyłka za pięć dolców oraz 60% zniżki. Za tę kwotę jestem jak najbardziej zadowolony i mogę polecić Wam zakup. Gdyby nie przypasowały Wam gotowe wzory, to możecie skorzystać z kreatora oraz własnego obrazka. Co ciekawe, SlickWraps ma też kilka prostych skórek na OLED-ową Vitę, jednak sami stworzyć żadnej nie możemy.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *